Plany budowy dużej farmy fotowoltaicznej o powierzchni ponad 210 hektarów między Piekarami, Chwałowicami a Kopaliną wzbudziły gorącą dyskusję podczas styczniowej sesji Rady Miejskiej w Jelczu-Laskowicach. Inwestycja budzi sprzeciw części mieszkańców, w tym radnego Krzysztofa Woźniaka (Koalicja dla Jelcza-Laskowic). Protestujący obawiają się o przyszłość lokalnych zasobów wodnych, bezpieczeństwo i wpływ na mikroklimat.
- To jest nasze miejsce na ziemi i wara tym, którzy niby chcą nam pomóc, a mogą je skazić na dziesiątki lat! - mówił radny Woźniak w styczniu, podkreślając, że skala inwestycji budzi niepokój i może zagrażać naturalnym zasobom gminy. Zwrócił również uwagę na brak szczegółowych regulacji dotyczących budowy farm fotowoltaicznych, co zmusza gminy do indywidualnej analizy każdej inwestycji: - Musimy dostrzec ogromne zagrożenia, jakie niesie ze sobą ta inwestycja. Jednym z największych ryzyk jest zagrożenie pożarowe, a nasze zasoby wodne są szczególnie wrażliwe.
Do sprawy odniósł się wtedy również burmistrz Piotr Stajszczyk, zapewniając, że ostateczna decyzja zostanie podjęta po analizie szczegółowego raportu środowiskowego i przeprowadzeniu szerokich konsultacji społecznych.
- Nie chcemy podejmować decyzji w oderwaniu od opinii mieszkańców. Czekamy na raport środowiskowy, który pokaże rzeczywisty wpływ inwestycji oraz ewentualne problemy z nią związane - zaznaczał.
Dyskusja pokazała, że temat jest ważny dla lokalnej społeczności i budzi duże emocje. Pod koniec lutego, podczas kolejnego posiedzenia RM, raz jeszcze wrócił do niego radny Woźniak: - Dziękuję za informacje dotyczące prowadzonych postępowań w zakresie farm fotowoltaicznych i warunków zabudowy. Z dokumentów przedstawionych przez burmistrza wynika, że zrealizowano tylko jedną inwestycję w Grędzinie. Ta informacja nie jest jednak kompletna, ponieważ nie uwzględnia prowadzonych postępowań dotyczących warunków środowiskowych. To kluczowy aspekt, który wciąż pozostaje niewyjaśniony, a który dotyczy mieszkańców trzech naszych miejscowości - Piekar, Kopaliny i Chwałowic - a moim zdaniem całej gminy, ponieważ mówimy o ochronie zasobów wody pitnej. Panie burmistrzu, chciałbym zapytać o jedną rzecz. Zostały przeprowadzone i zakończone konsultacje z trzema sołectwami - Piekary, Kopalina, Chwałowice. Mieszkańcy jednoznacznie wypowiedzieli się w tej sprawie i podjęli wnioski skierowane do władz gminy. Ich decyzja była jasna - negatywnie ustosunkowali się do lokalizacji tego typu inwestycji na wskazanym terenie. Wniosek dotyczył także wprowadzenia odpowiedniej uchwały na najbliższej sesji. Rozmawiałem o tym z panem burmistrzem, jednak odpowiedź, którą otrzymałem, była niejednoznaczna. Nie wiem, czy taka uchwała pojawi się na sesji i w jakim kierunku sprawa zmierza. Mam nadzieję, że po raz ostatni publicznie poruszam ten temat, ponieważ dla nas, mieszkańców, sprawa jest zamknięta. Nie chcemy tej inwestycji i koniec. Jeśli jednak pan burmistrz widzi inne rozwiązanie, proszę je przedstawić.
Pod nieobecność burmistrza Piotra Stajszczyka d o tematu ustosunkował się jego zastępca - Michał Wolski: - Trwa postępowanie administracyjne i na tym etapie burmistrz nie może powiedzieć, że lubi farmy fotowoltaiczne lub ich nie lubi. To jest proces, który ma określone ramy prawne i musimy się ich trzymać. Głos mieszkańców wybrzmiał jednoznacznie, bez żadnych wątpliwości. Ten głos będzie ważny, a może nawet najważniejszy. Mogę państwu powiedzieć, że tak wyraźny sygnał ze strony trzech sołectw stanowi podstawową informację dla osoby wydającej decyzję. Tyle mogę teraz powiedzieć - proszę czytać między wierszami. Jeśli chodzi o miejscowy plan zagospodarowania przestrzennego (MPZP), to istnieje określony schemat postępowania. Najpierw wydajmy decyzję w sprawie warunków środowiskowych, zobaczmy, jaka ona będzie. Państwo ją przeczytają ją i wtedy sprawdzimy, jakie działania podejmie inwestor. MPZP, który precyzuje, co na danym terenie można budować, a czego nie, to krok, który zawsze pozostaje przed nami. Jako organ odpowiedzialny za gospodarkę planistyczną mamy możliwość podjęcia tego działania w każdym momencie, jeśli zajdzie taka potrzeba. Nie chcemy jednak wykonywać kilku ruchów naraz, by z punktu widzenia inwestora nie wyglądało to na działanie "dziwne". To nie jest pionek, to są duże firmy, które działają w całej Polsce znają swoje możliwości i potrafią prowadzić duże inwestycje. My również mamy swoją ścieżkę i konsekwentnie się jej trzymamy. Wiemy, że mieszkańcy nie akceptują tej inwestycji, i to jest dla nas kluczowe w tym momencie.
Na koniec Krzysztof Woźniak poprosił, by po wydaniu decyzji środowiskowej lub wykonaniu innych ruchów w sprawie burmistrz poinformował o tym publicznie podczas sesji Rady Miejskiej.
Napisz komentarz
Komentarze