Czy te religijne, związane choćby z nagłym zainteresowaniem polskiego Sejmu objawieniami fatimskimi? Po oddaniu całej Polski Jezusowi Chrystusowi i zawierzeniu poszczególnych firm należących do skarbu państwa Matce Bożej, przyszedł czas na wizje i objawienia poselskie, jakby dotąd było ich mało. Ale tym razem mowa także o objawieniach obcych. Czyżbyśmy naprawdę nie mieli własnych, narodowych, bliższych suwerenowi? Wspominam je oczywiście nie bez powodu akurat z Oławy, ale i tych niewyklętych przez Kościół byłoby w Polsce sporo, choćby w Gietrzwałdzie czy Licheniu?! Dlaczego zatem portugalska Fatima? Ciężko zgłębić umysły niektórych posłów. Może tradycyjnie rozmowy świąteczne, jak to w Polsce, będą głównie na tematy polityczne, bo akurat słupki jednym lecą w dół, innym się podnoszą, a wszystko w atmosferze zgiełku, oskarżeń, zarzutów i całego tego politycznego piekła? Ciężkostrawnego, co przy stole nie jest dobrą wróżbą. Na dodatek każdy ma przecież własną opinię o "Uchu Prezesa", internetowym hicie ostatnich tygodni, robiącym coraz więcej zamieszania także w realu. Jakiegoś nauczyciela z Żagania już dyscyplinują za udostępnienie "Ucha" na Facebooku, bo to przecież - jak napisali oficjalnie w piśmie z kuratorium oświaty - może być uchybienie godności zawodu i obowiązkom nauczyciela poprzez "prezentowanie w mediach społecznościowych wypowiedzi pełnych agresji wobec Kościoła katolickiego i władz państwowych". Donos złożył tamtejszy starosta. Z PSL. Uff! A być może "stołeczne" (bo przy stole) tematy zdominuje strach, podsycony przez kolejny zamach terrorystyczny, tym razem w Moskwie? Podobno zamachowiec pochodzi z kirgiskiego Oszu z Kotlinie Fergańskiej. Byłem tam dwa razy. Raz przed rozruchami w 2010, gdy Kirgizi bili Uzbeków i podpalali ich domy, drugi raz po, gdy ci sami sąsiedzi ponownie próbowali układać nowe życie obok siebie. A wszystko w cieniu tzw. Góry Salomona, gdzie według wierzeń wielki prorok biblijny oraz Koranu, król Izraela, odprawiał swoje modlitwy, zawsze zwrócony w stronę Mekki. Ponieważ codziennie przybierał tę samą pozycję, z czasem na powierzchni skał pojawiły się zagłębienia, które do dziś możemy oglądać jako te pozostawione przez kolana, łokcie i dłonie króla. Oczywiście też próbowałem umieścić swoje kończyny w tych wgłębieniach i wierzcie mi, nie chcielibyście mnie oglądać w takiej pozycji. Tu miałem coś wspomnieć o słynnych mądrościach Salomona, bo to przecież zawsze świetny temat do świątecznych rozmów, ale w radiu właśnie puścili przepiękną piosenkę w wykonaniu Magdy Umer (Któż to jest?! Młodzi, do Google`a!) i w ucho wpadł mi taki wers: "Tak młodo jak teraz już się nigdy nie spotkamy" (sł. Jan Wołek). I wyznanie, że to dzisiaj najbliższa jej piosenka. I tłumaczenie artystki, śpiewającej tę piosenkę z Piotrem Machalicą, że wprawdzie oni jeszcze nie są "u schyłku zimy życia", ale już go sobie wyobrażają i cieszą się każdą chwilą, jaka do tego schyłku pozostała. Bo wiedzą, że tak młodo jak przed chwilą już nigdy się nie spotkają. Więc może zamiast tych wszystkich wielkich salomonowych mądrości, politycznych zmagań, religijnych uniesień i filozoficznych formułek, coś tak prostego? Bez względu na wiek, w jakim przyszło nam świętować tegoroczną Wielkanoc, tak młodo jak teraz już się nigdy nie spotkamy. Żeby jednak być razem, trzeba zrobić ten pierwszy krok. Czasem trudny. Może pierwszy od lat? Zaprośmy wszystkich, na których nam zależy, albo wejdźmy do domu, gdzie nas zapraszają. Skorzystajmy z tego spotkania. Cieszmy się nim, bo przecież już nigdy...
Jerzy Kamiński [email protected]
Napisz komentarz
Komentarze