Edyta i Rafał Laszkowscy są mieszkańcami Miłoszyc. Ich 10-letni, adoptowany syn Wiktor to uczeń Publicznej Szkoły Podstawowej nr 1 w J-L. Chłopiec jest niepełnosprawny, a lista jego schorzeń jest bardzo długa. Ma padaczkę, wadę wzroku, upośledzenie w stopniu umiarkowanym, niedoczynność tarczycy i chorobę afektywną dwubiegunową. Musi uczyć się indywidualnie. Gdy obecna PSP nr 1 była jeszcze filią Publicznej Szkoły Podstawowej w Miłoszycach, nauczanie prowadziła była Elżbieta Sławińska. Problemy zaczęły się po przekształceniu szkoły, zmianie dyrekcji i nauczycielki. Tak twierdzą rodzice chłopca. Po co to sobie pani wzięła? Wiktor uczy się w zbyt małej, nieprzystosowanej w sali. Nie ma angielskiego, religii, nie chodzi na basen, nie integruje się z innymi dziećmi, nie wychodzi na przerwy. To główne zarzuty państwa Laszkowskich, którzy przed rokiem zgłosili je dyrektor Małgorzacie Engel i wiceburmistrzowi Markowi Szponarowi. Z ich relacji wynikało, że szkoła nie robi nic, by zapewnić dziecku godne warunki do nauki. - Po wielu rozmowach myślałam, że sytuacja się poprawi - opowiada Edyta Laszkowska. - Czara goryczy przelała się jednak, gdy emerytowana sekretarka szkoły zapytała mnie, po co sobie to dziecko wzięłam. Poczułam się, jakby mi ktoś pętlę zawiązał na szyi. Rozpłakałam się i wyszłam ze szkoły. Rodzice szukali wsparcia i trafili do radnych opozycyjnych. W sprawę zaangażowali się Ireneusz Stachnio i Krystyna Dekret. Zorganizowano dwie komisje oświaty. Na jednej długo dyskutowano o sytuacji chłopca. Druga - wyjazdowa - odbyła się w szkole. Radni obejrzeli salę, gdzie uczy się Wiktor. Większość z nich stwierdziła, że warunki w placówce nie są idealne, a na ich tle sala do nauczania indywidualnego jest w porządku. W domu Wiktora dzieje się źle? Obie strony sporu sprawę widzą inaczej. Według Małgorzaty Engel, wizyta w szkole, o której opowiada Edyta Laszkowska, wyglądała inaczej. - Przyszła przedstawić mi zastrzeżenia dotyczące sali, w której uczy się Wiktor. Nie dotarła jednak do mojego gabinetu. Nie umiała zapanować nad sobą i w obecności nauczycielki zaczęła krzyczeć na niewinną sekretarkę. Taki niespowodowany niczym wybuch agresji sprawił, że zaczęłam realnie bać się o bezpieczeństwo Wiktora. Ten strach przerodził się w czyny. Dyrektor PSP nr 1 poprosiła Sąd Rodzinny, by sprawdził, czy 10-latkowi nie dzieje się krzywda. Głównym powodem zgłoszenia nie było jednak domniemane zachowanie Edyty Laszkowskiej. Co było dalej?
CZYTAJ TEN ARTYKUŁ W CAŁOŚCI tutaj: http://eprasa.pl/news/gazeta-powiatowa-wiadomo%C5%9Bci-o%C5%82awskie/2017-03-09 Kamil Tysa [email protected]
Napisz komentarz
Komentarze