Teraz lekarze ogłosili kolejny sukces związany z tym pacjentem. Pod koniec maja 2014 specjaliści z kliniki "Prodenta Clinic" z Katowic wczepili implanty, odbudowując uzębienie w szczęce pobranej od dawcy oraz w żuchwie połączonej z kilku kawałków. Musieli odczekać półtora roku, żeby ogłosić tę sensacyjną informację. Było duże prawdopodobieństwo, że tytanowe implanty się nie przyjmą. Teraz lekarze odetchnęli z ulgą i ogłosili, że to pierwszy taki przypadek na świecie. Kto tego dokonał? Dr Bartosz Nowak i dr Maciej Nowiński, współpracując z dr Krzysztofem Gronkiewiczem i technikiem Arturem Nitkiewiczem. - Dziękuję tym lekarzom z całego serca - mówi Grzegorz Galasiński. - Niezwykle mi pomogli, a nie wzięli ani grosza. Cały ten zabieg kosztował około 100 000 złotych! Oprócz tego zapewnili nieodpłatną pomoc, gdyby coś z zębami się działo. Wcześniej radziłem sobie samymi dziąsłami, po założeniu zębów usta się trochę zmniejszyły i muszę brać mniejsze kawałki jedzenia, ale mogę już gryźć. Implanty dały mi bardzo dużo jeśli chodzi o mowę, o wiele łatwiej mnie zrozumieć. - Takiego przypadku nie było w żadnej fachowej literaturze - mówi dr Nowiński. - Musieliśmy wszystko zaplanować od podstaw. To było jak lot na Marsa. Dentyści wszczepili 12 tytanowych implantów - 6 w zespoloną żuchwę i 6 w przeszczepioną szczękę. Implanty sprowadzono z USA, a dwie specjalne protezy wykonało jedno z najlepszych na świecie - centrum frezowania w Walencji. Zanim dokonano zabiegu, lekarze musli zrobić symulację komputerową. - Wykonaliśmy serię tomografii, żeby całe leczenie zaplanować komputerowo z użyciem technologii 3D - mówi dr Bartosz Nowak, protetyk z Prodenta Clinic. Zabieg poprzedziła seria wirtualnych symulacji, podczas których ustaliliśmy, jak mają być umiejscowione implanty. To było konieczne ze względu na ekstremalne warunki medyczne i sytuację pacjenta. Lekarze podkreślają, że to pionierski zabieg i sukces na skalę światową, nikt wcześniej się tego nie podjął, ale Grzegorz wcale nie czuje się wyjątkowym pacjentem. Mówi nawet, że się nad tym nie zastanawia, tylko po prostu żyje. - To media robią z tego sensację, ja jestem zwykłym człowiekiem i borykam się z takimi samymi problemami jak inni... Wywiady przed kamerami nie są mi do niczego potrzebne i wcale bym ich nie udzielał, gdyby nie Ci lekarze. Robię to dla nich, bo to oni chcieli dla mnie jak najlepiej i w dodatku zrobili to za darmo. Chciałem publicznie im podziękować, tylko tak mogę się odwdzięczyć, dlatego zgodziłem się na wizytę telewizji. Minęły trzy lata od tragicznego wypadku, w którym stracił twarz. Jak teraz wygląda życie Grzegorza? Potrzeby są dwa razy większe niż w ubiegłym roku. Mieszkaniec mówi wprost, że teraz po raz drugi walczy o życie. - Zmieniła się lista leków refundowanych... - mówi. - Jeszcze w 2015 roku płaciłem za te najbardziej niezbędne 300 złotych, teraz nie są już refundowane i kosztują miesięcznie 1300 złotych. Mam tylko 960 złotych renty, a skąd wziąć pieniądze na jedzenie rachunki. Do tego dochodzi jeszcze rehabilitacja. Funkcjonuję tylko dzięki wspaniałym ludziom, którzy na okrągło mnie wspierają. Żyję tylko dzięki nim... Jedyny plus tego kraju to ludzie, którzy chcą pomagać. Sytuacja, w której się znalazłem po tych zmianach z lekami jest fatalna... Ludzie, którzy byli w podobnej sytuacji i walczyli o życie tak jak ja, teraz muszą walczyć znowu, bo leki są tak drogie...
MOŻESZ POMÓC Grzegorzowi, przekazując 1% podatku. KRS 0000050135 z dopiskiem TWARZ
(AH) Fot. Agnieszka Herba
Napisz komentarz
Komentarze