Wszyscy znaczniejsi artyści byli Polakami, wbrew temu, co podają niektórzy autorzy ukraińscy, którzy w publikacjach stosują praktykę zamazywania polskości. Kazimierz Woźniak, w wieku 16 lat, zaczął się uczyć garncarstwa u boku swego ojczyma Piotra Koszaka (1886-1940) - znanego twórcy kosowskiej ceramiki artystycznej, absolwenta Krajowej Ceramicznej Szkoły w Kołomyi. Artysta ten otrzymał złoty medal na wystawie we Lwowie, za miednicę, na której przedstawił cesarską rodzinę Franciszka Józefa.
Po odzyskaniu przez Polskę niepodległości uczył rysunku w kołomyjskiej szkole ceramicznej, gdzie starano się doskonalić i uszlachetniać talenty uzdolnionych garncarzy. Woźniak, terminując u Koszaka, poznawał tajniki garncarstwa i doskonalił swoje wyjątkowe zdolności, zwłaszcza rysunkowe. Z czasem stał się współwłaścicielem warsztatu, w którym oprócz typowej ceramiki użytkowej - donic, mis, makutr i garnków - wyrabiano ozdobne, kolorowe kafle. Także oryginalne talerze, wazony i świeczniki, pokryte plątaniną subtelnych rysunków, wyszukanych scen rodzajowych i motywów roślinnych.
10 października 1929 Kazimierz Woźniak zawarł w Pistyniu związek małżeński z Marią Burczak. Do wybuchu II wojny światowej ceramika Woźniaka trafiała do sklepu w Kołomyi. Docierała również do sklepu w Warszawie. Z tej pracy artysta utrzymywał swoją rodzinę z sześciorgiem dzieci oraz rodziców i wybudował też dom.
Wybuch wojny i śmierć ojczyma w 1940 roku nie sprzyjały artystycznej twórczości. Aż do nadejścia frontu wykonywał głównie zwykłą ceramikę użytkową - tzw. siwaki i proste "horszczyki" - powszechnie używane dzbanki, które można było wymienić na zboże. Podczas okupacji znalazł się w transporcie wywożącym przymusowych robotników do Rzeszy. Jednak za wstawiennictwem żony, Niemcy zawrócili go do Pistynia, żeby wytwarzał ceramikę na ich potrzeby. W sumie wypalił tylko dwa piece ozdobnych kolorowych naczyń, za które płacono mu podstawowymi artykułami żywnościowymi.
Po wycofaniu się Niemców, 6 kwietnia 1944 został zmobilizowany i przeszkolony w 1 Dywizji Piechoty im. Tadeusza Kościuszki. Brał udział m.in. w walkach o Wał Pomorski, pod Nowogardem został ranny. Po wyjściu ze szpitala przydzielono go do plutonu ochrony 12. Pułku Kawalerii Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego Ziemi Szczecińskiej. Zdemobilizowany 26 października 1945, powrócił do Pistynia, gdzie zastał dom i pracownię całkowicie zniszczone przez banderowców. Żonę z dziećmi odnalazł w Kołomyi.
Jednym z pierwszych transportów wyjechał z Kołomyi i 4 kwietnia 1946 dotarł do Oławy. Jak wielu mu podobnych, jest przykładem powojennych losów Polaków, którzy musieli zostawić swoje strony rodzinne i zacząć żyć na nowo w obcych i nieprzyjaznych dla nich warunkach. Początkowo wraz z rodziną zamieszkał w niewielkim, jednopokojowym mieszkaniu przy ulicy Rybackiej 22 a. W tym budynku budynku przez pewien czas mieszkała też rodzina niemiecka, z którą Woźniakowie mieli dobre relacje. Woźniak przy pracy. Oława, lata 80. XX w
Zbigniew Jakubowicz Fot. ARCH. BARBARY MATUSIEWICZ
Czytaj także:
1. Kazimierz Woźniak - ostatni, co tak garnki lepił (cz.2)
2. Kazimierz Woźniak - ostatni, co tak garnki lepił (cz.3)
Napisz komentarz
Komentarze