- Ludzie zadowoleni, samochody dopisały, pogoda ostatecznie nie była taka najgorsza. Znów się udało?
- Też słyszałem, że się podobało. To chyba dobrze. Mieliśmy ponad 1400 pojazdów! W połowie to były auta zagraniczne, a reszta to głównie z czasów PRL.
- Nie za dużo była tych młodych samochodów, w wieku dwudziestu paru lat? Może lepiej zadbać o jakość, a nie o ilość pojazdów, bo za rok się nie pomieścicie.
- Z regulaminu wynika, że auto ma być pojazdem zabytkowym, czyli musi mieć co najmniej 25 lat. Tu trudno rozgraniczać. Nigdy nie zabronimy ludziom przyjeżdżać z "maluszkami", bo nam - bardziej niż na samochodach - zależy na ludziach, którzy niosą ze sobą jakieś historie, którzy się pasjonują autami. A czy ktoś ma "malucha", bo tylko na niego go stać, czy coś innego, to nie ma znaczenia. Dlatego niczego w regulaminie nie będziemy zmieniać. Jeśli uczestników zlotu będzie znacznie więcej, na pewno jakoś damy radę. Nie obawiamy się tego. Wszystko zmieścimy na Miasteczku. Jakimś wyjściem byłoby dogadanie się z Termami Jakuba, aby wykorzystać ich parking, gdzie też mogłoby stanąć wiele pojazdów. Mógłby to być stadion oławski, praktycznie jest już po sezonie.
- Wpuściliby was?
- Dlaczego nie? Auta wjadą i wyjadą. Murawę zawsze można czymś przykryć. Ale na razie zostajemy na Miasteczku. Tu jest dobry klimat i jeszcze się mieścimy.
- A w ogóle planujecie jakieś zmiany?
- Może za rok będzie to dwudniowa impreza, aby ludzie przyjeżdżali do Oławy na dłużej, ale jeszcze za wcześnie, aby o tym mówić. Być może formuła zlotu będzie jeszcze bardziej otwarta. W tym roku mieliśmy już jeden ciągnik-jeep. Za rok zapowiedziało się więcej.
- Było też parę pojazdów off-roadowych.
- Tak. Przyjechało paru chłopaków. Akurat było miejsce, więc ich wpuściliśmy na taki nierówny teren z tyłu górki. Powoli włączają się do zlotu motocykle, jest ich coraz więcej. Nawet jakiś autobus przyjechał.
- Co jest najważniejsze przy organizacji tak dużego zlotu?
- Logistyka i bezpieczeństwo. Żeby nic się nie stało odwiedzającym. Staraliśmy się pilnować, aby było bezpiecznie.
- I było?
- Uważam, że tak. Wiem, że Oława była zablokowana. Pewnie niektórzy mieszkańcy trochę się denerwowali, bo to jednak 1400 dodatkowych aut w mieście. Korki musiały być. Mam nadzieję, że wobec wszystkich plusów imprezy zostanie nam to wybaczone.
- A co dalej z paradą pojazdów? Nie udało się stworzyć kolumny pojazdów, bo wszystko odbywało się na drodze krajowej, więc auta zabytkowe mieszały się z normalnymi uczestnikami ruchu.
- Tak. Oława jest za krótka na coś takiego. Gdyby nagle wszystkie pojazdy, uczestniczące w zlocie, wyjechały na drogę, to kolumna miałaby z 10 km! Tak się nie da. Zresztą przy Miasteczku jest droga krajowa, której nie można ot tak sobie zamknąć. Może na przyszłość trzeba by pomyśleć o czymś w rodzaju rajdu na drodze z Oławy do Jelcza-Laskowic?
- Podobno na złocie doświadczyłeś łez?
- Tak, ale to nie były moje łzy, tylko pań. I były to łzy szczęścia czy wzruszenia. Podeszła do mnie Monika Siwicka, mieszkanka Jelcza-Laskowic, i opowiadała, jak urodziła się w drodze do szpitala. Właśnie w takiej syrence, jaką zobaczyła na zlocie. Mama jechała do porodu i nie zdążyła. Gdy to opowiadała, miała łzy w oczach. I wciąż podchodziła do tej syrenki, wsiadała do niej kilka razy. Inna pani przyszła do mnie z historią, że jej rodzice mieli kiedyś warszawę. O, taką! - i pokazała jeden z eksponatów. Przy okazji zlotu odżyły wspomnienia. Pani przypomniała sobie, że za młodu często jeździła taką warszawą, a potem jechała nią do ślubu. Nie mogła odejść od auta. Dotykała, wąchała, po prostu przez chwilę była tam, daleko i dawno temu. I to się liczy. Bo tak naprawdę nam nie chodzi wyłącznie o technikę, o silniki, o starą blachę czy jakieś śrubki. Chodzi głównie o ludzi i ich losy, powiązane z samochodami. Jest nam naprawdę bardzo miło, że ludzie nas odwiedzają, że ktoś do nas fatyguje się z daleka, jak ten człowiek z Hrubieszowa, który aż 16 godzin jechał, aby pokazać swojego tarpana! To się musi podobać.
Napisz komentarz
Komentarze