Reklama
...nikt na razie nie wie jak długo. Na walnym zebraniu członków największego oławskiego klubu sportowego, odbywającym się 12 czerwca, w dużej hali OCKF, rozważano ogłoszenie upadłości. Na razie jednak nie podjęto takiej decyzji, bo działacze i sympatycy MKS liczą na pomocną dłoń DZPN i burmistrza
Według informacji, podanej na początku zebrania, przez członka zarządu Mariusza Pałuckiego, szef miasta miał w nim uczestniczyć, bo jest jednym z 25 członków stowarzyszenia Miejski Klub Sportowy Oława. Tomasz Frischmann nie przybył jednak na zebranie i ponoć nie wyraził zgody, by odbyło się w Sali Rycerskiej oławskiego Urzędu Miejskiego. W ostatniej chwili zmieniono więc miejsce spotkania i wybrano na ten cel dużą halę Oławskiego Centrum Kultury Fizycznej. Uczestników posadzono na trybunach, a szefowie klubu siedzieli naprzeciwko, przy małym stoliku. Nie zorganizowano nagłośnienia, co w istotny sposób utrudniało prowadzenie zebrania. Duża grupa z dość licznie przybyłych kibiców i sympatyków klubu, niebędących jego członkami, po kilku minutach demonstracyjnie opuściła salę, bo siedząc z boku na trybunie, nie słyszała, o czym dyskutują członkowie stowarzyszenia. Kto wyszedł przed końcem zebrania, za wiele nie stracił, bo dyskusja nie była zbyt owocna.
Na fot. Członkowie zarządu MKS nie mieli dobrych informacji dla uczestników walnego zebrania. Na fot. od lewej: Mariusz Pałucki, Piotr Kluzek i Sebastian Sobczak
Sprawozdanie z działalności klubu w 2014 i częściowo w pierwszym półroczu bieżącego roku, przedstawił prezes Piotr Kluzek. Poinformował, że bilans finansowy za ubiegły rok zamknął się dodatnim wynikiem, w wysokości 12.547 zł. O tyle były większe przychody niż koszty. W kosztach nie uwzględniono jednak 235 tysięcy złotych, wydanych na działalność klubu z budżetu miasta, za pośrednictwem OCKF. Z miejskich pieniędzy opłacano trenerów grup młodzieżowych i sędziów oraz pokrywano koszty transportu drużyn młodzieżowych i seniorów na turnieje i mecze, rozgrywane poza Oławą. Nie licząc budżetowych pieniędzy miejskich, największa część ubiegłorocznych przychodów, wynosząca 109 tys. zł, to wpływy za reklamy oraz dotacje sponsorów, głównie firmy SCA. 19 tys. zł uzyskano za transfer zawodników do innych klubów, przede wszystkim do Odry Opole. Niespełna 7 tys. zł to wpływy ze sprzedaży biletów, a 2,7 tys. zł pozyskano z tytułu 1% podatku od osób fizycznych.
Największą pozycję kosztów, ponad 60 tys. zł, stanowiły stypendia dla zawodników, które wypłacano w pierwszym półroczu 2014, a więc za czasów trenera Smółki. W rundzie jesiennej oraz wiosną 2015 niemal wszyscy piłkarze trzecioligowi nie otrzymywali z klubu żadnych pieniędzy.
- Sytuacja nie byłaby więc taka zła, gdyby nie to, co nas dusi od wielu lat i w praktyce uniemożliwia normalną działalność, czyli zadłużenie - mówił Piotr Kluzek. Prezes przypomniał, że do dziś nie spłacono wielu zobowiązań, które powstały jeszcze w czasie prezesury Jerzego Woźniaka: - W pewnym momencie wydawało nam się, że najgorsze mamy już za sobą, bo przecież pan Woźniak na odchodnym zostawił dług na poziomie 411 tysięcy złotych, a jeszcze poprzedni zarząd, w którym działali panowie Walęciak, Niemirowski i Węglowski, spłacił znaczną część tego zadłużenia. Problem w tym, że potem powstawały kolejne i nowe długi.
Mariusz Pałucki przypomniał, że do powstania części tego nowego długu, głównie wobec piłkarzy, wynoszącego około 100 tys. zł, przyczyniły się władze miasta, w wyniku opóźnienia przyjęcia uchwały stypendialnej. Latem 2012, tuż po awansie zespołu seniorów do II ligi, podpisano z zawodnikami kontrakty, bo to był jeden z warunków licencyjnych, uprawniających klub do udziału w rozgrywkach ogólnopolskich. Kontrakty miały być w dużej części sfinansowane z miejskich stypendiów sportowych. Rada Miejska podjęła jednak stosowną uchwałę dopiero w grudniu i w efekcie powstał w klubie kontraktowo-stypendialny deficyt. Obecnie z tego powodu klub ma około 30 tys. zł zobowiązań wobec piłkarzy z dawnej drugoligowej kadry. Łącznie całe aktualne zadłużenie MKS Oława wynosi około 137 tys. zł. Nie jest więc szokujące, tym bardziej, że niemałą jego część stanowią zobowiązania co najmniej wątpliwe, jak choćby 30 tys. zł pożyczki, którą rzekomo kilka lat temu prezes Woźniak uzyskał na potrzeby klubu od łódzkiego biznesmena. - Tak naprawdę realny dług, jaki obecnie mamy, wynosi około 60-70 tys. zł, chociaż mogą się nam jeszcze zdarzyć jakieś niespodzianki z okresu rządów pana Woźniaka - tłumaczył Mariusz Pałucki.
Mimo braku opinii Komisji Rewizyjnej, która - jak wyjaśnił prezes Kluzek - nie zdążyła zapoznać się ze sprawozdaniem zarządu, członkowie klubu przyjęli je większością głosów.
Na koniec dyskutowano o propozycji ogłoszenia upadłości i utworzenia nowego klubu, pod starą historyczną nazwą "Moto-Jelcz" Oława: - Mamy przygotowane dokumenty i w każdej chwili możemy zarejestrować nowy klub, ale nie wiemy, co się stanie z naszą drużyną trzecioligową, bo na razie nie udało nam się uzyskać opinii Zarządu DZPN w tej sprawie - wyjaśniał Mariusz Pałucki. To spowodowało, że postanowiono nie podejmować na razie uchwały, która mogłaby być już nieodwracalna i spowodować cofnięcie drużyny seniorów aż do klasy "B", a nawet "C". Przerwano zebranie i jego drugą część wyznaczono na 24 czerwca. Ma się odbyć w tym samym miejscu (w hali OCKF), o godzinie 18.00. Członkowie zarządu liczą na to, że do tego czasu uda im się spotkać z burmistrzem Frischmannem oraz prezesem DZPN Andrzejem Padewskim i omówić przyszłość MKS Oława.
Tekst i fot.: Krzysztof A.Trybulski [email protected]
Reklama
Napisz komentarz
Komentarze