Krótkie i łagodne sygnały były przypomnieniem, że to jej czas. Parę razy posypało śniegiem, który sam szybko się załatwił, nie dając szans interwencji stosownym służbom. Dzięki temu zaoszczędzono sporo grosza w budżetach gmin, miast i powiatu. Także nie trzeba było sypać i zbierać piasku, z ulic i dróg. Mróz, a raczej mrozik, jakby na pokaz, więc lód był symboliczny. Brak grubych tafli na rzekach i innych akwenach nie cieszył wędkarzy, bo nie mieli szans łowienia w przeręblach. Za to nikt się u nas nie utopił na ryzykownej ślizgawce. Na nieoblodzonych drogach nie zdarzały się większe wypadki. A na śnieg trzeba było jechać w góry.
Za rzadkie i małe minusy na termometrach zapłaci przyroda. Nie wymarzły miliardy dokuczliwych żyjątek, więc można się spodziewać nasilenia przeróżnych szkodników, pustoszących zieleń i dokuczliwych dla ludzi. Na walkę z tymi plagami trzeba będzie ponieść niemałe wydatki. Przy słabiutkich opadach śniegu i deszczu oraz plusowych temperaturach mocno wyschła ziemia, co odczują nie tylko działkowcy i ich uprawy. Bez wody nie ma życia, a nawadnianie pociągnie koszty, głównie z prywatnych kieszeni.
Po nietypowej zimie są jednak znaczne oszczędności w samorządowych budżetach, a na ulicach coraz większy ruch. Wbrew oczekiwaniom, po otwarciu autostrady nie zmalały w Oławie strumienie samochodów na głównych ulicach. Wprost przeciwnie - przejeżdża ich coraz więcej, a proporcjonalnie rośnie niebezpieczeństwo przechodniów i rowerzystów.
W tej sprawie sypnęło pretensjami czytelników. Chodzi głównie o drogę krajową, między wjazdem do miasta a wyjazdem. Także o wojewódzką i powiatową, szczególnie od dworca PKS, przez ulicę Chrobrego. Szerokie chodniki, na nich mało pieszych, a jadący prawidłowo rowerem muszą się przeciskać między samochodami, włącznie z mostem na Odrze.
To nie pierwszy raz trafiają na łamy gazety te same prośby i żądania oławian. Na załatwienie tych spraw nie trzeba wielkich pieniędzy. A może przeznaczyć na to skromną część z zimowych oszczędności? Trzeba tak niewiele. Wymalować białą linię na chodniku, z sylwetkami pieszego i cyklisty. Tak to zrobili i robią w bliższych i dalszych miastach, bo też ich nie stać na totalną budowę ścieżek rowerowych.
Czy musi się zdarzyć tragedia, żeby ten brodaty problem rozwiązały u nas stosowne instytucje? Czy aż taką cenę trzeba zapłacić za wzmożenie troski o człowieka?
Edward Bykowski
Napisz komentarz
Komentarze