Zakrzów. Przyroda i ekologia
Nie produkują miodu, ale zapewniają wyższe plony. Z badań wynika, że pszczoły zapylają 75 procent roślin, z których powstaje żywność dla ludzi oraz pozostałą, która stanowi pokarm dla zwierząt. Od kilku lat hodowcy biją na alarm, że pszczół jest coraz mniej, a przez to coraz mniejsze plony. Różne środowiska zastanawiają się co zrobić, by to się zmieniło. Zdaniem Adama Polita, alternatywą dla pszczoły miodnej i sposobem na lepsze plony są dzikie pszczoły samotnice, nazywane murarkami. Wymiarami przypominają pszczoły miodne. Murarki nie wytwarzają miodu. Ich celem jest zapylanie roślin.
Chociaż to pszczoły dzikie, żyją w warunkach stworzonych przez człowieka tworząc kolonię. Nie współpracują ze sobą, nie mają instynktu społecznego i nie bronią gniazda, dlatego są bardzo łagodne. - Powinien mieć je w swoim ogrodzie lub sadzie każdy szanujący się działkowiec i hodowca roślin, bo to gwarancja dobrych zbiorów - mówi Adam Polit. - Te pszczoły nadają się do małych przydomowych ogródków, sadów a także do szklarni oraz tuneli ogrodowych. Są zupełnie niegroźne dla człowieka. Całkowicie go ignorują. Jestem tego najlepszym dowodem. Chociaż mam uczulenie na jad pszczół, od trzech lat prowadzę hodowlę murarek. Nieraz brałem je na rękę i nigdy żadna mnie nie użądliła. Ze spokojnym sumieniem polecam ich hodowlę każdemu, kto chce mieć lepsze plony. To także bardzo dobry sposób na wypoczynek.
Domek dla pszczół
Murarka, czyli osmia rufia - tak brzmi jej łacińska nazwa, są zbliżone rozmiarem do pszczół miodnych. Samiec jest mniejszy od samicy. Ich ciała są pokryte włoskami, w przeważającej większości w kolorze rdzawym. Osoby, które chcą założyć hodowlę tych pszczół w swoim ogrodzie, muszą się spieszyć. Najpóźniej do końca marca trzeba przygotować dla nich domek i miejsce, w których będą mogły złożyć jaja.
Zdaniem Adama Polita pszczoły najchętniej osiedlają się w rurkach z trzciny, o przekroju wewnętrznym 6-8 mm, albo szerszych.
- Gdy znajdziemy odpowiedniej grubości trzcinę, należy ją pociąć na równe kawałki - mówi miłośnik przyrody z Zakrzowa. - Łatwiej je wtedy ułożyć w domku dla pszczół. Najczęściej tnę trzcinę na rurki o długości od 15 do 20 cm i związuję je, albo sczepiam gumką w wiązki po ok. 50 sztuk. Tnę rurkę tuż przy kolanku, aby jedna strona była zaślepiona. Z drugiej strony rurka musi mieć otwór. Tak przygotowaną trzcinę układam w zadaszonej i zabezpieczonej od wilgoci budce, ustawionej w zacisznym, nasłonecznionym miejscu. To bardzo ważne, bo te pszczoły, często nazywane dziećmi słońca, uwielbiają wygrzewać się w jego promieniach przed pracą po chłodnej nocy. Dlatego najlepiej, żeby rurki po ułożeniu w budce były skierowane otworami na południe lub południowy wschód albo południowy zachód. Tworzenie takich miejsc jest bardzo ważne zwłaszcza w dzisiejszych czasach, gdy większość ogrodów jest sterylna. Dawniej te pszczoły zamieszkiwały stare pnie czy strzechy, a dzisiaj tego nie ma. Żeby im pomóc, trzeba budować dla nich domki i tworzyć miejsca, z myślą o nich.
Alternatywą dla rurek z trzciny może być drewniany klocek. Trzeba wywiercić w nim odpowiednio grube, ok. 8 mm, i długie 15-20 cm otwory, wzdłuż słoi. Tak przygotowany umieścić w zacisznym nasłonecznionym miejscu i zabezpieczyć przed deszczem oraz wilgocią.
Gniazdo w rurce z trzciny
Hodowlę murarek można założyć na dwa sposoby. Wybór metody zależy od tego, jak szybko i jak dużą kolonię chce mieć hodowca. - Po przygotowaniu miejsca dla pszczół, pod koniec marca lub na początku kwietnia, można czekać aż murarki je odnajdą. Przylecą i na pewno się zagnieżdżą. niecierpliwi mogą kupić kokony pszczół. W internecie dużo jest takich ofert, ponieważ coraz więcej ludzi zaczyna interesować się tym tematem i pozyskuje kokony. Co wcale nie jest trudne, ale konieczne, jeżeli chcemy, żeby w założonej przez nas kolonii mieszkało dużo tych pożytecznych owadów.
Wyselekcjonowane zimą kokony należy przełożyć do tekturowego pudełka z otworkami. Na przełomie marca i kwietnia postawić w budce dla pszczół, obok trzcinowych rurek, aby pszczoła jak wyjdzie z kokona, mogła wydostać się na zewnątrz i przedostać do rurek gniazdowych. Murarki są przywiązane do miejsca, w którym się wygryza. Około dwa tygodnie przed samicami wygryzają się samce, które walczą ze sobą i pilnują swojego rewiru i odżywiając się nektarem, czekają na samice. Gdy te się pojawią natychmiast dochodzi do kopulacji. Samce giną z wyczerpania, a zapłodnione samice szykują gniazda w rurkach przygotowanych przez hodowcę. Jedna składa od 30 do 40 jaj. Potrzebuje do tego dwie, trzy rurki, które dzieli na komory i wypełnia jajami. - Wygląda to tak - opisuje hodowca. - Murarka wchodzi do rurki i buduje w niej ściankę, znosi pyłek i gdy jest go odpowiednio dużo, składa jajo i muruje kolejną ściankę, tworząc dla niego szczelnie zamkniętą komorę. Czynność tę powtarza, aż rurkę wypełni się jajkami po czym zaślepia ją grubym korkiem z ziemi i gliny,która ma zabezpieczyć jaja przed drapieżnikami. Potem przechodzi do następnej rurki. Gdy złoży wszystkie jaja, ginie z wycieńczenia. Żeby zapełnić jedną komorę pyłkiem, musi wykonać 30-40 lotów, w tym czasie zapyla kilka tysięcy kwiatów. Największa aktywność murarek przypada na czas kwitnienia drzew i krzewów owocowych, rzepaku i innych cennych roślin dlatego nazywana jest pszczoła wiosenną.
Jak pozyskać kokony ?
Tydzień po złożeniu jaja wylęga się larwy, które przez ok. miesiąc żywą się pyłkiem, a następnie przędą kokom i pozostają w nim w stanie odrętwienia do wczesnej wiosny. Wtedy cykl rozpoczyna się na nowo. Zdaniem Polita około 20 procent kokonów ginie. Atakują je grzyby, roztocza i szkodniki, które z czasem mogą wywołać jeszcze większe spustoszenie. Dlatego hodowcy, którzy chcą tego uniknąć, muszą wyselekcjonować zdrowe kokony. - Trzeba rozciąć trzcinę i delikatnie wyjąć z niej zdrowe kokony. Ułożyć w pudełeczku i trzymać w chłodnym miejscu o odpowiedniej wilgotności, od czasu do czasu wietrząc i pilnują żeby nie wyschły. Pod koniec marca zanieść pudełeczko z kokonami do domku dla pszczół i ustawić koło trzcinowych rurek. Jeżeli prawie wszystkie rurki są zaślepione, trzeba dołożyć nowe.
Wypalanie traw zabija samotnice i nie tylko
Pasjonat i miłośnik przyrody z Zakrzowa dodaje, że hodowla samotnic, to nie tylko urodzaj plonów i związane z tym korzyści. To także ogromna radość dla oka i spokój ducha. Twierdzi, że nic tak nie relaksuje jak obserwacja tych niesamowitych owadów: - Uwielbiam na nie patrzeć gdy wracają z pól, porośniętych kwitnącym rzepakiem. Wyglądają wtedy jak małe cytrynki. Nawet nie widać, że to pszczoły. Niesamowity widok, radość dla oka i pasja, która relaksuje jak żadna inna. Odpoczywam patrząc i polecam to każdemu. Przy niewielkim jednorazowym wysiłku i odrobinie pracy można mieć z tego dużo pożytku, jeszcze więcej radości i pomóc tym niestrudzonym zapylaczom.
Pasjonat przypomina, że naturalnym środowiskiem życia murarek są stare pruskie mury podziurawione przez korniki, dachy kryte strzecha, stare drzewa, podziurawione przez inne owady, których jest coraz mniej. Przez to murarki mają mniej naturalnych miejsc gniazdowania i wymagają pomocy człowieka. Owady te gniazdują też w trzcinach i roślinach o pustych łodygach w środku. Niestety, przez ludzką głupotę coraz częściej giną, bo ludzie wypalają trawę.
Polit przypomina i apeluje do mieszkańców naszego powiatu, aby nie wypalali traw, ponieważ wiosną w płomieniach giną nie tylko owady, ale też młode zające, pierwsze lęgi bażantów, kuropatw, ptaków śpiewających takich jak słowiki i skowronki, które gniazdują na ziemi oraz owadów. - Żeby na taki wypalony teren wróciło życie potrzeba paru ładnych lat - mówi. - Dlatego apeluję, nie wypalajcie traw, bo tracą na tym zwierzęta, ale i ludzie. Prawdziwy rolnik, sadownik czy działkowiec nigdy też nie wykonuje oprysków na kwitnące rośliny w dzień. Należy to robić zgodnie z instrukcją i wieczorem gdy pszczoły nie oblatują. Przez niewłaściwie prowadzone opryski pszczoły giną, a przypominam raz jeszcze, że to one są głównymi zapylaczami i od nich zależy wielkość plonów.
Wioletta Kamińska
fot. Adam Polit
Napisz komentarz
Komentarze