Oława/Wrocław Po wyborach
W niedawnych wyborach Mieczysław Koprowski był kandydatem Komitetu Wyborczego Wyborców "Nowa Lepsza Oława", na burmistrza miasta i na miejskiego rajcę. W tym drugim przypadku ubiegał się o mandat w okręgu nr 14, obejmującym uliceKarola Miarki, 11 Listopada, Sienkiewicza, Żołnierzy AK oraz plac Kolbego. Co później okaże się ważne, Koprowski tam nie mieszka, więc nie mógł głosować na siebie, jako ewentualnego miejskiego rajcę. Kiedy wieczorem 16 listopada ogłoszono nieoficjalne wyniki, a potem je potwierdzono, okazało się, że Koprowski przegrał różnicą dwóch głosów z Andrzejem Mikosiakiem, kandydatem Prawa i Sprawiedliwości. Na Mikosiaka głosowały 92 osoby, a na Koprowskiego 90. Trzej inni kandydaci zdobyli w tym okręgu zdecydowanie mniej głosów (65, 55 i 35).
Pomyłka komisji
- W pierwszym dniu po wyborach, w poniedziałek 17 listopada, zaczepiła mnie na ulicy pewna pani, mówiąc, że ona i ktoś jeszcze z jej rodziny chcieli na mnie głosować, ale nie uczynili tego, bo nie znaleźli na karcie mojego nazwiska - opowiada Mieczysław Koprowski. - Postanowiłem to sprawdzić i okazało się, że rzeczywiście coś było na rzeczy. W Urzędzie Miejskim potwierdzono mi, że jeszcze w dniu wyborów, już po zakończeniu głosowania, podczas wieczornego sprawdzania protokołów przez komisję miejską, okazało się, że w obwodzie nr 10, a więc w komisji, która pracowała w Ośrodku Kultury i obsługiwała wybory do Rady Miejskiej w okręgach nr 13 i 14, nie zgadza się liczba wydanych kart z tym, co wypadło z urny. Komisja obwodowa przeanalizowała sytuację i w swoim protokole zaznaczyła, że rzeczywiście nastąpiła w jej pracy pewna pomyłka. Przyjęto trzy podpisy wyborców z okręgu nr 14, natomiast wydano im 3 karty do głosowania na kandydatów do Rady Miejskiej z okręgu nr 13. Tak więc te osoby, chociaż były do tego uprawnione, z powodu pomyłki któregoś z członków komisji, nie mogły zagłosować na kandydujących z okręgu nr 14, a więc tam, gdzie ja startowałem. Biorąc ten fakt pod uwagę, postanowiłem złożyć protest wyborczy, bo te trzy głosy mogły zmienić końcowy rezultat głosowania - przegrałem przecież z panem Andrzejem Mikosiakiem tylko dwoma głosami.
Komisarz jest za, a nawet przeciw
Zastrzeżenia Mieczysława Koprowskiego potwierdziła Danuta Droździel, przewodnicząca Miejskiej Komisji Wyborczej w Oławie. W piśmie z 1 grudnia 2014, skierowanym do Sądu Okręgowego we Wrocławiu, szefowa oławskiej MKW stwierdza, że "trzech wyborców z okręgu nr 14, którzy otrzymali karty do głosowania z okręgu nr 13, mogło głosować na pana Koprowskiego, gdyby otrzymali właściwe karty" i dalej wywodzi z tego wniosek, że
"błąd komisji mógł mieć wpływ na wynik wyborów". Ocenę ważności wyborów przewodnicząca Droździel pozostawiła jednak sądowi.
Naruszenie przepisów kodeksu wyborczego (konkretnie art. 52 § 2 tej ustawy), podczas wyłaniania radnego Rady Miejskiej w Oławie, w okręgu nr 14, potwierdziła także sędzia Wacława Macińska, pełniąca funkcję Komisarza Wyborczego we Wrocławiu i nadzorująca wybory na terenie dawnego województwa wrocławskiego, a więc także w powiecie oławskim. W piśmie do Sądu Okręgowego z 3 grudnia wnioskowała jednak o oddalenie żądań Mieczysława Koprowskiego, bo nie będąc uprawnionym do głosowania tam, gdzie kandydował na radnego, zgodnie z treścią art. 82 § 3 ustawy kodeks wyborczy "nie ma legitymacji czynnej do wniesienia protestu, dotyczącego ważności wyborów w okręgu nr 14".
Bez biegu
Wrocławski sąd miał rozpatrywać protest Mieczysława Koprowskiego 11 grudnia i to byłaby pierwsza tego typu rozprawa na Dolnym Śląsku. Dzień wcześniej, w środę 10 grudnia, w godzinach popołudniowych, Koprowski - za pośrednictwem kuriera - otrzymał jednak informację o odwołaniu rozprawy. Nie podano powodów. Wyjaśniły się dopiero w następnym dniu, gdy niedoszły rajca dostał, także pocztą kurierską, postanowienie sądu, który - jak się okazało - obradował na posiedzeniu niejawnym 10 grudnia. Sąd w trzyosobowym składzie, który stanowiły Beata Burian (przewodnicząca składu) oraz Marzena Sznajderska i Anna Stańczyk, po rozpoznaniu wniosku Mieczysława Koprowskiego w przedmiocie protestu wyborczego, postanowił pozostawić go "bez dalszego biegu". W uzasadnieniu nie analizowano błędu Komisji Obwodowej nr 10, który - jak potwierdził wrocławski Komisarz Wyborczy - niewątpliwie stanowił naruszenie przepisów kodeksu wyborczego. Stwierdzono natomiast, że Mieczysław Koprowski rzeczywiście nie był osobą, której nazwisko figurowało w spisie wyborców okręgu nr 14, nie wykazał także, aby był przewodniczącym właściwej komisji wyborczej lub pełnomocnikiem wyborczym. To oznaczało, że w świetle art. 82 kodeksu wyborczego nie był osobą uprawnioną do wniesienia protestu wyborczego. Dlatego, zgodnie z treścią art. 393 § 2 kodeksu wyborczego, sąd okręgowy musiał pozostawić protest Koprowskiego bez dalszego biegu.
Nie pomogło także to, że 9 grudnia Mieczysław Koprowski złożył w sądzie oświadczenie Łukasza Niżyńskiego - pełnomocnika wyborczego Komitetu Wyborczego Wyborców "Nowa Lepsza Oława", iż popiera on jego protest wyborczy, bo było to już po ustawowym terminie, który minął 1 grudnia.
- O tę ostatnią kwestię mam szczególny żal - komentuje to niekorzystne dla niego postanowienie sądu Mieczysław Koprowski. - Złożyłem przecież protest już 18 listopada, a Sąd Okręgowy wezwał mnie do uzupełnienia rożnych braków 21 listopada i dał mi na to tylko trzy dni. Dostarczyłem sądowi brakujące dokumenty 24 listopada. Gdyby sąd od razu pozostawił mój wniosek bez biegu, bo według niego byłem nieuprawniony do składania protestu, to miałbym jeszcze czas do 1 grudnia, żeby protest złożyła osoba uprawniona, np. pełnomocnik naszego komitetu. A tak załatwiono mnie po prostu na cacy, jak to się mówi - "w białych rękawiczkach". Czy to jest sprawiedliwe? Uważam, że sąd powinien ogłosić powtórzenie głosowania, ale tylko z moim i pana Mikosiaka udziałem, tak jak w bardzo podobnej czy nawet identycznej sprawie zrobił sąd w Krośnie.
U nas stało się inaczej. Gratuluję szczerze panu Mikosiakowi i życzę mu powodzenia w działalności samorządowej!
Koprowski jednak nie złożył broni. Kilka dni temu złożył zażalenie na postanowienie sądu z 10 grudnia. Do czasu zamknięcia do druku tego numeru gazety, nie poznaliśmy rozstrzygnięcia sądu w tej sprawie.
Andrzej Mikosiak cały czas ze spokojem przyglądał się tej sprawie: - Gdyby nawet sąd unieważnił wybory, to wtedy ja bym się poskarżył, bo miałem informacje, że osoby, którym wadliwie wydano karty, zamierzały głosować nie na pana Koprowskiego, tylko na mnie!
Kandydatka PiS też "bez biegu"
Podobne stanowisko zajął Sąd Okręgowy przy analizie protestu wyborczego, który złożyła Barbara Małkowska-Zezula, ubiegająca się o mandat radnej oławskiej Rady Miejskiej, w okręgu wyborczym nr 6, obejmującym rejon ulicy Chrobrego (numery nieparzyste, od 11 do 33 i od 77 do 83), Młyńskiej, Nowej, Zwierzynieckiej i Rybackiej (numery od 1 do 26). Na radnego wybrano tam Wilhelma Mroza z Platformy Obywatelskiej, który otrzymał 135 głosów. Na Barbarę Małkowską-Zezulę, popieraną przez Komitet Wyborczy Prawo i Sprawiedliwość, głosowały 132 osoby. Z naszych informacji wynika, że w Komisji Obwodowej nr 6, która pracowała w Szkole Podstawowej nr 2 przy ulicy Rybackiej, było podobnie, jak w Ośrodku Kultury. Też mylono okręgi i wydawano karty nie tym osobom, co trzeba.Powód złożenia protestu przezBarbarę Małkowską-Zezulę był jednak inny. - Skłoniła mnie do tego informacja naszego męża zaufania, który był prawie do końca liczenia głosów, ale z powodu obowiązków zawodowych musiał wyjść wcześniej i nie dotrwał do chwili, gdy podpisywano protokół - opowiada kandydatka PiS. - Gdy opuszczał salę, w której pracowała komisja, to ja prowadziłam trzema głosami, a potem okazało się, że trzema głosami przegrałam...
Sąd pozostawił protest Barbary Małkowskiej-Zezuli również "bez biegu", bo podobnie jak Koprowski, także nie była w rejestrze wyborców, uprawnionych do głosowania w okręgu, w którym kandydowała na radną. Niedoszła radna nie zamierza jednak dalej się skarżyć. Z trudem, bo z trudem, ale pogodziła się z wyborczą porażką.
Kwiatkowski czeka
Sąd Okręgowy dotychczas nie rozstrzygnął protestu Arkadiusza Kwiatkowskiego, z Platformy Obywatelskiej, który ubiegał się o mandat miejskiego rajcy w okręgu nr 2, obejmującymulice Gazową, Kamienną, Kasprowicza, Kolejową, Kwiatową, Nowodojazdową, Parkową, Różaną, Rzemieślniczą, Sikorskiego i Spacerową. Rywalizował m.in. z Pawłem Gwiazdowiczem, popieranym przez PiS. Walka była bardzo zacięta, bo jak się okazało, obaj kandydaci uzyskali po 191 głosów. Do wyłonienia radnego konieczne było losowanie, które przeprowadziła jeszcze w noc wyborczą, z 16 na 17 listopada, Miejska Komisja Wyborcza. Kwiatkowski oprotestował wynik losowania, w wyniku którego radnym został Gwiazdowicz. Zdaniem kandydata PO, w ceremonii uczestniczyły nieuprawnione osoby, a jedną z nich był Zdzisław Brezdeń, były i obecny starosta oławski, w wyborach z 16 listopada ubiegający się o mandat radnego powiatowego oraz o fotel burmistrza Oławy. Brezdeń nie był pełnomocnikiem Komitetu Wyborczego PiS, a jak uważa Kwiatkowski, tylko taka osoba mogła brać udział w losowaniu.
- Faktycznie, uczestniczyłem w ceremonii losowania, bo z różnych powodów nie mógł brać w niej udziału nasz pełnomocnik wyborczy - wyjaśnia Brezdeń. - Nie zastępowałam jednak pełnomocnika, byłem tylko obserwatorem. Podpisałem się tylko na liście obecności, ale nie na protokole z losowania.
Sąd Okręgowy wyznaczył termin rozpatrzenia protestu Kwiatkowskiego na 8 stycznia 2015, bo skarżący musiał uzupełnić brakujące dokumenty i to trochę trwało.
Paweł Gwiazdowicz mówi, że niczego się nie obawia i spokojnie czeka na postanowienie sądu. Chcieliśmy także poprosić o komentarz Arkadiusza Kwiatkowskiego, ale zaraz po wyborach otrzymał wypowiedzenie z pracy (był sekretarzem w oławskim Starostwie Powiatowym). W efekcie rozchorował się, przebywa na zwolnieniu lekarskim i nie odbiera telefonów.
Krzysztof A. Trybulski
Fot.: archiwum "GP-WO"
Napisz komentarz
Komentarze