To się rzuca w oczy przy dużych budynkach, gdzie mieszka wiele rodzin i mają wspólne pojemniki na segregowane odpady. A zbliżają się święta.
O tym piszemy już do znudzenia. Segregowanie to problem z brodą, jak niedawny Święty Mikołaj. Miły prezent był wcześniej, przesłany przez szefa ZGO Gać. Każda oławska rodzina dostała w prezencie ekologiczną torbę. To załącznik do serdecznych podziękowań - za troskę o środowisko naturalne.
Koń by się uśmiał z tej troski, ale u nas tylko konie mechaniczne i tylko warczą, gdy podjeżdżają, by zabrać śmieci. A podziękowania nie wszystkim się należą. Co wrażliwsi mogą westchnąć i symbolicznie zapłakać nad tym, co widać przy zbiorczych śmietnikach. Wrażliwsi ostro narzekają lub bezradnie machają ręką.
Trudno określić w procentach, ilu mieszkańców wyrzuca śmieci przynajmniej do dwóch czy więcej pojemników. Wystarczy tam wglądnąć, by zobaczyć dużo nagiej prawdy - niewielu przejmuje się segregacją. W zbiorniku z napisem "biodegradowalne" można znaleźć wszystko - papier, plastiki, szklane butelki i inne odpadki. W innych też mieszanina. Jak za dawnych lat, nawet gorzej niż półtora roku temu. Wszystko w jednej torbie. A tego nie robią małe dzieci...
Do tego dochodzi wyrzucanie pod kontenery takich przedmiotów, które powinien odstawić właściciel do PSZOK-u lub innej zbiornicy. Związek Międzygminny "Ślęza-Oława" zawiadamia mieszkańców o terminach odbioru takich rzeczy, z każdej ulicy. Pełno ulotek, ogłoszeń, nawet w internecie. Wystarczy wystawić pod kontener meble oraz inne większe przedmioty i nie trzeba do PSZOK-u. Też grochem o ścianę. Jak nas informowali czytelnicy, w określonym dniu niewiele wystawiano. Za to nawet w następnym i kolejnych dniach trafiały pod pojemniki meble i inne wielkie odpady. Nawet opony i muszle. To łatwiej niż prawidłowo zawieźć do zbiornicy. Ani wstydu, ani strachu.
Zamieszczamy w gazecie prośby o plastikowe nakrętki, w akcjach pomocy dla ciężko chorych dzieci. Efekt byłby znacznie większy, gdyby tak dużo butelek nie trafiało z nakrętkami do pojemników. Czy u nas aż tyle ludzi nie zna litości?
Przed świętami harujemy. Sprzątamy, zmieniamy, wyrzucamy. Wyrosną góry przeróżnych odpadów, które nie będą świąteczną ozdobą. Wprost przeciwnie. Są jednak dwie możliwości uniknięcia kompromitujących widoków. Albo śnieg przykryje wszystko, albo niesforni mieszkańcy zrozumieją wreszcie, że żyją w mieście. Najlepiej jedno i drugie.
Edward Bykowski
Reklama
Minie wkrótce półtora roku obowiązywania nowych sposobów traktowania śmieci, a my wciąż w lesie, choć mamy dwa miasta
Reklama
Napisz komentarz
Komentarze