Jaczkowice Talent
- Na święta Bożego Narodzenia jeszcze widziałem, na Wielkanoc już nie - opowiada. Nie miał wypadku. Utratę wzroku spowodowała przeszłość chorobowa. Udar, wylew, zawał - to wszystko przeżył. Niestety, nie bez szwanku.
Nie było łatwo
Przyzwyczajenie do nowej sytuacji trwa. Łukasz postanowił walczyć o normalne życie. Pomocy szukał w stowarzyszeniach i fundacjach. Przez pewien czas nieskutecznie: - Okazało się, że najłatwiej pomagać tym, którzy jeszcze widzą. Najciężej całkowicie niewidomym, którzy są niesamodzielni. Ja, nie dość, że byłem niesamodzielny, przeżywałem depresję. Na szczęście nie trwała zbyt długo. Znalazłem ludzi, dzięki którym wyszedłem na prostą.
Zgłaszał się do lokalnych instytucji, ale prawdziwą pomoc uzyskał dopiero w ogólnopolskim oddziale Polskiego Związku Niewidomych: - Byłem w strasznym stanie psychicznym i potrzebowałem fachowej, specjalistycznej pomocy. Brakuje osób, które mają odpowiednie kompetencje. Pani psycholog z Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej sobie nie poradziła. Nie była specjalistką od niewidomych. Zadzwoniłem do PZN w Warszawie i tam udało się znaleźć fachowca. Z depresji wyszedłem z wielkim impetem i teraz chciałbym zmotywować innych, którzy są w podobnej sytuacji.
Każdej czynności musiał się uczyć od nowa. Opanował już wiele, ale wciąż trenuje. Najważniejsze, że jest samodzielny: - Mogę panu zrobić kawę, herbatę - nie ma problemu.
Karabin w dłoń
W maju do Łukasza przyjechał kolega z Wrocławia. - Zbieraj się, jedziemy do Kłodzka - powiedział. - Tam jest klub, który zajmuje się aktywną rehabilitacją. Chwila namysłu i byli już w samochodzie. Cross Sudety Kłodzko to klub, należący do Stowarzyszenia Kultury Fizycznej Sportu i Turystyki Niewidomych i Słabowidzących. Prowadzi wiele dyscyplin sportowych. Najpierw zaproponowano szachy i warcaby. - Nie kręciło mnie to, więc nie wyraziłem entuzjazmu - mówi Łukasz. Kilka miesięcy później mieszkaniec Jaczkowic otrzymał propozycję wyjazdu na obóz klubowy. To dobra okazja, by poznać nowych ludzi i spróbować sił w różnych konkurencjach sportowych. Na Mazurach pierwszy raz trzymał w ręku karabin: - Na początku nie potrafiłem sobie wyrazić, jak można strzelać do tarczy, będąc niewidomym. Wytłumaczono mi, że luneta w tym karabinie jest inna. Przetwarza światło i wydaje piskliwy dźwięk. Im głośniejszy, tym większa szansa, że trafimy w środek. Nie chodzi więc o wzrok, a dobry słuch.
Ten zmysł nie zawodził. Już w pierwszych próbach osiągał bardzo dobre wyniki. Po powrocie wiedział, czym chce się zająć. Strzelectwem pneumatycznym. Pytany o rezultaty, pokazuje kilkanaście tarcz. Na większości ma ponad 90 punktów na 100 możliwych. Najsłabszy wynik to 87. Też imponujący.
Jeszcze na obozie, jeden z trenerów był pod takim wrażeniem, że załatwił mu udział w półfinale mistrzostw Polski. Łukasz uzyskał 587 na 600 możliwych punktów i zakwalifikował się do finału, który odbędzie się w listopadzie. Trenuje od dwóch miesięcy, a rywalizował z zawodnikami, którzy strzelają od kilkunastu lat.
Objawienie
Rodzina była w szoku, gdy dowiedziała się, że Łukasz pojedzie na mistrzostwa Polski. On sam przyznaje, że znalazł pasję swojego życia: - Wszystko się zmieniło. Wcześniej nie wyobrażałem sobie, że mógłbym gdzieś sam pojechać. Teraz trenuję we Wrocławiu i jeżdżę na zawody. Robię to, co kocham, i czuję się pełnosprawny.
Jedna z tarcz Łukasza. 95 punktów na 100 możliwych
Józef Plichta, prezes kłodzkiego klubu, nie szczędzi pochwał pod jego adresem: - Trzeba powiedzieć, że w tym sporcie jest objawieniem. To bardzo obiecujący zawodnik. Na takie wyniki, jakie osiąga po kilku miesiącach, czasem trzeba kilku lat. On praktycznie z marszu, po jednym szkoleniu, zaczął strzelać świetnie. Zakwalifikował się do finału mistrzostw Polski, co nie udało się zawodnikom z kilkunastoletnim stażem. Ma świetny charakter, wychodzi przed szereg, cały czas chce trenować. Szuka wsparcia w wielu miejscach. Zależy mu na osiąganiu jak najlepszych wyników. Należy jednak pamiętać, że jedna jaskółka wiosny nie czyni. Łukasz ma wielki potencjał, ale musi się rozwijać krok po kroku. Jest w świetnym wieku. Można powiedzieć, że 28 lat to junior. W czołówce jest niewielu młodych ludzi.
Współpraca z LOK
Strzelanie we Wrocławiu często bywało uciążliwe. Piąte piętro, mało miejsca i czasu. Łukasz Szczepuła skontaktował się z oławską Ligą Obrony Kraju: - Poprosiłem LOK o udostępnienie strzelnicy na systematyczne treningi dla drużyny Cross Sudety Kłodzko. Przyjęto nas z entuzjazmem i bez problemów otrzymaliśmy zgodę.
Informację potwierdza Eugeniusz Engel: - Mają swój karabin i amunicję, chcą tylko jedno stanowisko. To dla nas żaden problem. Mogą przychodzić na strzelnicę w każdym dniu, w którym prowadzimy zajęcia. Kiedyś była u nas jelczańsko-oławska grupa głuchoniemych. Zawsze jesteśmy otwarci na pomoc i współpracę. Nasz instruktor będzie na nich spoglądał. Zawsze może coś doradzić i podpowiedzieć.
Treningi LOK odbywają się pięć razy w tygodniu.
* poniedziałek 14.00 - 17.00;
* wtorek 13.00 - 15.00;
* środa 13.00 - 16.00;
* czwartek 13.00 - 16.00;
* sobota 14.00 - 17.00.
Kamil Tysa [email protected]
Napisz komentarz
Komentarze