Faworytem meczu był Stilon, ale od początku przeważali goście. Jednak pierwszą okazję na gola mieli gorzowianie. W 3 minucie Maciej Sędziak próbował zaskoczyć Filipa Wichmana strzałem z dystansu, ale piłka poszybowała daleko poza bramkę. Później nowy nabytek MKS Michał Nowak (wychowanek Śląska Wrocław, w ubiegłym roku grał w drugoligowej Calisii Kalisz), otrzymał prostopadłe podanie, ale szybszy był golkiper Stilonu, Dawid Dłoniak. W 7 minucie lewym skrzydłem zaatakował Krzysztof Gancarczyk i dośrodkował na pole karne, ale po nieczystym strzale Michała Nowaka piłka przeleciała nad poprzeczką. Z kolei Krzysztof Gancarczyk wypuścił w uliczkę swego brata Mateusza, który wyprzedził obrońców Stilonu i nie zmarnował sytuacji sam na sam z bramkarzem.
Strata gola mocno poderwała gospodarzy. Po akcjach Łukasza Maliszewskiego i Bartosza Werbskiego kotłowało się pod bramką MKS, ale goli nie było. Dopiero w 27 minucie Adam Suchowera dośrodkował z prawego skrzydła do Macieja Sędziaka, który efektowną główką wyrównał na 1:1.
Miejscowi nie cieszyli się zbyt długo remisem, bo dwie minuty później Kamil Dołgan podał z autu do Waldemara Gancarczyka, ten odegrał do brata Krzysztofa, który uderzył z rogu pola karnego w okienko bramki, strzeżonej przez Dawida Dłoniaka.
Po wznowieniu gry piłkarz Stilonu strzelił silnie z linii pola karnego w dolny róg oławskiej bramki, ale świetnie interweniował Filip Wichman - efektowną paradą wybił piłkę na rzut rożny.
W 42 minucie Michał Nowak przejął podanie na środku boiska i podał na lewe skrzydło, do Krzysztofa Gancarczyka. Ten dośrodkował, a akcję zakończył skutecznym wślizgiem Waldemar Gancarczyk, pakując piłkę z trzech metrów do siatki.
W drugiej połowie początkowo żadna drużyna nie potrafiła stworzyć zagrożenia pod bramką rywala. Broniąc korzystnego wyniku, oławianie nie kwapili się do ataku, zaś akcje gospodarzy skutecznie rozbijała defensywa przyjezdnych.
W 69 minucie Mateusz Gancarczyk dośrodkował z lewego skrzydła na pole karne Stilonu. Po rykoszecie od nogi obrońcy, piłka trafiła do Damiana Kiełbasy, który był 7 metrów od bramki, ale uderzył z woleja wysoko nad poprzeczkę.
Dziesięć minut przed końcem meczu Damian Szałas podał do Macieja Sędziaka, który główkował z 15 metrów, ale Filip Wichman bez problemów złapał piłkę. Później Mateusz Gancarczyk znalazł się w podobnej sytuacji jak wcześniej „Kiełbik”, ale jego wolej też był niecelny.
W doliczonym czasie gry świeżo wprowadzony na boisko Adrian Okoń popisał się indywidualną akcją - minął obrońcę i strzelił kąśliwie w dolny róg, zmuszając Dłoniaka do interwencji, jednak sędzia uznał, że piłka wyszła za linię końcową, po odbiciu się od słupka i nakazał wznowić grę od bramki.
0:1 - Mateusz Gancarczyk (w 8 min.)
1:1 - Maciej Sędziak (27)
1:2 - Krzysztof Gancarczyk (29)
1:3 - Waldemar Gancarczyk (42)
Sędziowali: Marek Dłubała z Lubina jako główny oraz Robert Łabuziński i Norbert Deluga - asystenci liniowi (WS OZPN Legnica).
Żółte kartki: Michał Nowak (w 28 min.) i Adam Suchowera (70) - obaj za faule.
Stilon: Dłoniak - Somrani, Bil, Szwiec, Suchowera - Maliszewski, Świtaj (67 Timoszyk), Szałas, Sędziak (81 Rosołowicz), Werbski (46 Ziajka) - Nowaczewski (46 Posmyk).
MKS SCA Oława: Wichman - Dołgan, Kalinowski, Sikorski, Kiełbasa - Wejerowski (+90 Zapał), Peroński - M.Gancarczyk (+90 Okoń), W.Gancarczyk, K.Gancarczyk - Nowak (87 Majbroda).
Pomeczowe komentarze
Łukasz Maliszewski - kapitan Stilonu: - Nie tak to miało dzisiaj wyglądać, ale cóż - drużyna oławska była po prostu od nas lepsza. Mieliśmy dać się wyszumieć rywalom, a potem dopiero zaatakować. Jednak straciliśmy dość szybko pierwszą bramkę, więc ta pierwotna koncepcja musiała się zmienić. Wyrównaliśmy, ale wkrótce strzelono nam drugiego gola i na dokładkę jeszcze jednego "do szatni". W drugiej połowie musieliśmy więc grać jeszcze bardziej ofensywnie. Nie dogoniliśmy jednak przeciwnika, a to oznacza, że nie mieliśmy z przodu odpowiednio silnych argumentów. Brakowało w naszym zespole kilku podstawowych zawodników, którzy pauzowali za kartki, ale to nas nie tłumaczy, bo powinniśmy mieć wyrównaną kadrę. Nie możemy się tłumaczyć także tym, że każdy, kto przyjeżdża do lidera, chce z nim wygrać. Z taką sytuacją mamy przecież do czynienia już od dawna.
Mateusz Gancarczyk - skrzydłowy MKS SCA: - To był bardzo ciężki pojedynek. Stilon to bardzo dobra drużyna, która nieprzypadkowo lideruje po rundzie jesiennej. Wygraliśmy, bo każdy w naszym zespole niemal w stu procentach wykonał swoje zadanie. Przygotowywaliśmy się w szczególny sposób do tego meczu, bo on miał bardzo duże znaczenie dla dalszego przebiegu rundy wiosennej i dla naszych planów. Po ewentualnej porażce tracilibyśmy do gorzowian już 12 punktów i ciężko by było to odrobić. Teraz dzieli nas od Stilonu tylko sześć oczek i mamy do rozegrania u siebie zaległy mecz z ubiegłego roku, właśnie z tym zespołem. Gdy go wygramy, strata zmniejszy się do trzech punktów. Wygrana w Gorzowie ma też duże znaczenie psychologiczne, bo to był pierwszy mecz o punkty w tym roku, a wiadomo, że dobre rozpoczęcie z reguły przekłada się na niezłą grę w kolejnych spotkaniach.
Tomasz Jeż - trener Stilonu: - To spotkanie zapowiadało się jako bardzo ciężkie, ale chyba włożyliśmy w nie trochę za mało serca. Goście wygrali, ponieważ szybciej i lepiej od nas zorganizowali się na boisku. Bardzo sprawnie przechodzili z obrony do ataku, a nam tego właśnie brakowało. Byliśmy dziś ogólnie słabsi w rzemiośle piłkarskim. Naszą grę cechowało bardzo dużo niedokładności i brak zrozumienia między piłkarzami. Drużyna trenera Smółki przyjechała tutaj z jasnym planem taktycznym - ustawiła się na swojej połowie i wyprowadzała szybkie kontry. Najdziwniejsze jest to, że tym sposobie gry rywala prawie wszystko wiedzieliśmy. Mieliśmy zastosować na to skuteczne antidotum - rozpoczynać obronę własnej bramki szybko i wysoko. Gdzieś to jednak umknęło mojej drużynie na boisku, bo reagowała całkiem inaczej. Ponieważ jako trener jestem od tego, żeby nad wszystkim panować, biorę tę porażkę na swoje barki. Porozmawiam poważnie z zawodnikami i mam nadzieję, że już nigdy to się nie powtórzy. Przeanalizuję także zapis video pod kątem gry naszego golkipera i sprawdzę, czy Dawid Dłoniak zawinił przy którejś z bramek. Jeśli tak, to wyciągnę z tego odpowiednie wnioski.
Zbigniew Smółka - trener MKS SCA: - Nasi chłopcy zostawili na gorzowskim boisku sporo serca i zdrowia, za co należy im się wielki szacunek. Oprócz świetnej dyspozycji braci Gancarczyków, najbardziej cieszyły mnie gra oraz taktyczne umiejętności naszej defensywy. To za jej sprawą Stilon bił głową w mur przez większą część meczu, mimo bardzo dużego potencjału w ataku. Nieźle wychodziły nam także stałe fragmenty gry, które ćwiczymy na treningach bardzo często, czasami aż do bólu. Bałem się dzisiaj przede wszystkim o Filipa Wichmana, bo z powodu kontuzji prawie nie przepracował okresu przygotowawczego. Zagadką była także forma Michała Nowaka. On jest z nami dopiero tydzień, ma duże zaległości treningowe, ale mimo to wykonał dzisiaj kawał solidnej roboty. O resztę chłopaków byłem spokojny i słusznie, bo na nikim się nie zawiodłem.
Tekst i fot.:
Dominik Czerenda
Napisz komentarz
Komentarze