To było przed świętami Bożego Narodzenia. Słowa brzmiały poważnie, a właściciel biura detektywistycznego zapewniał, że ma wiarygodne informacje ze środowiska kościelnego, jakoby ksiądz Waldemar Irek miał sprzeniewierzyć dotacje papieskie i pieniądze przyznane studentom przez państwo. Pomagać w tym miały jeszcze dwie inne osoby. Rutkowski sugerował, że właśnie za tę gotówkę ksiądz kupował ukochane działa sztuki.
Zaciekawiona rozwojem sprawy, tydzień po konferencji, zadzwoniłam do detektywa. Połączenie z nim graniczyło z cudem, wciąż było zajęte lub nie odbierał. "Uderzyłam" do wrocławskiej prokuratury. Okazało się, że Rutkowskiego wcale tam nie było, a żadne zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa nie wpłynęło. Zdziwiona dopytywałam rzecznika, czy, aby na pewno? Przecież detektyw w świetle kamer zapewniał. Rzecznik dodał, że może złożył zawiadomienie, ale na pewno nie w prokuraturze okręgowej. Dzwonię dalej. Tym razem do prawnika, który był obecny na konferencji prasowej. Tu dowiaduję się, że przed świętami Rutkowski był bardzo zajęty i prawdopodobnie nie zdążył, ale na początku stycznia na pewno pójdzie do prokuratury. Nie poszedł. 20 stycznia odebrał telefon ode mnie. Przyznał, że zawiadomienia nie złożył, ale tylko dlatego, że nie ma pewności, czy osoba, która udzielała mu informacji o poczynaniach księdza, zechce zeznawać. - Jeżeli nie zechce, to postępowanie prokuratury nie ma sensu, bo ksiądz Irek nie żyje, a to on rozdawał karty - powiedział.
To, że ksiądz Irek nie żyje, wiemy nie od dziś. Rutkowski wiedział to również na konferencji podczas, której zapewniał, że ma poważne dowody na pozyskiwanie pieniędzy w nielegalny sposób. Mówił też o dwóch księżach, którzy mieli być w to zamieszani. Informacja poszła w świat. Nie trzeba było prowadzić specjalnego śledztwa, żeby dowiedzieć się, o kim mowa. Detektyw podkreślał, że jego biuro to poważna firma i nie będą nikogo pomawiać. Może i firma poważna, ale mało poważne wydało mi się zachowanie detektywa, który na konferencji był tak bardzo pewny swojego źródła informacji. Teraz wygląda na to, że to źródło wyschło i nie zamierza być wylewne u prokuratora. Ale... informacja o tym, że ksiądz Irek wspólnie z innym mógł ukraść miliony, poszła w eter. A może po prostu wystarczyło się ugryźć w język, najpierw zgłosić sprawę w prokuraturze, a później zwołać konferencję. Rutkowski kocha media i wie, co robić, by było o nim głośno. Zwróciłam uwagę na jego zachowanie, kiedy sąd skazywał go w procesie tzw. mafii paliwowej. Wyszedł z sali sądowej z uśmiechem. Pozował do zdjęć i prężył się przed kamerami. Nie ubolewał nad tym, że zapadł wyrok. Cieszył się, że taki niski.
Showman Rutkowski potrafi złe rzeczy obrócić na swoją korzyść. Jak z rękawa sypie gotowymi formułkami, które świetnie trafiają do prostego odbiorcy. Na konferencje często się spóźnia, ale tłumaczy to tym, że właśnie zatrzymywali groźnego przestępcę. Jednym słowem, facet ma wejście. Czy sprawę księdza Irka zakończy równie głośno, jak ją rozpoczął i udowodni, że w tych wszystkich poważnych zarzutach jest chociaż ziarnko prawdy?
Agnieszka Herba
Reklama
Showman Rutkowski
- Jeszcze w tym tygodniu złożę zawiadomienie do prokuratury - grzmiał na konferencji prasowej Rutkowski, unosząc palec ku górze
- 25.01.2014 07:57 (aktualizacja 27.09.2023 16:10)
Reklama
Napisz komentarz
Komentarze