Bystrzyca Jest problem
Pierwszą blokadę zorganizowali mieszkańcy ulicy Cichej. To gruntowa droga gminna, biegnąca od powiatowej, przez las, do kilku działek budowlanych i posesji. - Na mapie łączy się z Wiśniową, ale w rzeczywistości jest ślepa - mówi Bronisława Ozdarska, mieszkanka Cichej. - Kończy się porośniętą hałdą, za moim domem. Dalej jest ugór. Z naszych posesji można wyjechać tylko przez las albo przez niezabudowane działki sąsiadów. Jeździmy tamtędy, bo nam na to pozwolili, ale tylko nam. To nie jest droga i tłumaczyłam to sołtysowi, który przyszedł tu kilka dni temu na oględziny. Mimo moich wyjaśnień, pozwolił jeździć tędy ciężarówkom. Zrobiło się takie błoto, że nie można wyjechać z posesji. Bałam się, że utknę, wioząc rano dzieci do szkoły. Przejść można tylko w kaloszach. Gmina na pewno nie naprawi tej drogi. Kiedyś prosiłam o jedną latarnię, to powiedzieli, że nie ma pieniędzy. Zimą nie odśnieżają, a co dopiero budowa! Naprawę zaoferowali ci od ciężarówek, jeżeli pozwolimy im tędy jeździć. My jednak nie mamy prawa decydować o sypaniu żwiru na czyjś teren.
Mieszkańcy zablokowali drogę i wezwali policję. Funkcjonariusze przyjechali po około 40 minutach. W tym czasie na Cichej utknęło sześć załadowanych ciężarówek. Ostatecznie pozwolono im przejechać, bo nie mieli możliwości wycofania się. Droga jest zbyt wąska i grząska. Policjanci zabronili im jednak jeździć po prywatnych działkach, bez zgody właścicieli.
Wszystko miało być załatwione
Mimo zakazu problem nie zniknął. W kolejnych dniach ciężarówki zaczęły rozjeżdżać ulicę Wiśniową. Gdy i tam mieszkańcy zorganizowali blokadę, próbowały przejechać przez Wrzosową. I tu napotkali sprzeciw. - Przyszedł do nas przedstawiciel firmy, która wozi to "coś" na wyrobisko, z prośbą o zgodę na przejazd ciężarówek, ale się nie zgodziliśmy - powiedzieli nam 26 września mieszkańcy Wrzosowej. - Mimo to dzisiaj chcieli tędy przyjechać. Nie puściliśmy ich, więc musieli się wycofać.
Ale nie zrezygnowali z dostarczenia towaru na miejsce. Dwie ciężarówki wjechały na wyrobisko przez Cichą i prywatne działki. Gdy zapytaliśmy jednego z kierowców, dlaczego tędy jeżdżą, stwierdził, że mają na to zgodę. Pokazał decyzję, wydaną przez Powiatowy Zarząd Drogowy, umożliwiającą przejazd odcinkiem drogi powiatowej nr 1549D. Dokument jednak nie dotyczył dróg gminnych, a tylko takie prowadzą do wyrobiska. - Jestem tu drugi raz i więcej nie przyjadę, bo znów jest jakieś zamieszanie. Powiedzieli mi, że wszystko jest załatwione - rzucił nam na odchodne kierowca i wsiadł do ciężarówki.
Wojciech Drożdżal, kierownik PZD w Oławie, mówi, że wydał zgodę na przejazd drogą powiatową, na prośbę inwestora: - Nie możemy blokować wszystkich, bo inwestor ma prawo się rozwijać. Po naszej drodze mogą jeździć do końca miesiąca, bez sobót i niedziel, robiąc od 20 do 25 kursów dziennie.
Wójt gminy Oława nie wydał żadnej decyzji w tej sprawie, bo nikt go o to nie prosił. Przedstawiciele firmy zwrócili się z tym pytaniem do sołtysa Bystrzycy. - Wspólnie z Radą Sołecką uznaliśmy, że najlepszym rozwiązaniem jest pozwolić im na przejazd przez Cichą i niezabudowane działki - tłumaczy Paweł Bubała. - Mieszkańcy po nich jeżdżą, więc uznaliśmy, że ciężarówki też najlepiej puścić tamtędy. Według mnie, to dużo lepsze rozwiązanie, niż gdyby miały przejeżdżać między domami. Tego chcieliśmy uniknąć, ze względu na dobro mieszkańców. Wydawało nam się, że to lepsze zarówno dla inwestora, jak i dla ludzi. Byłoby dobrze, gdyby w końcu zasypano to wyrobisko. Może wtedy ludzie przestaliby wyrzucać tam śmieci.
Odpady czy kruszywo?
Rozjeżdżanie dróg to jedno, ale może być jeszcze poważniejszy problem - zasypywanie wyrobiska, które ma kilku prywatnych właścicieli. Mieszkańcy boją się, że to, co przywożą i wysypują ciężarówki na działkę nr 560/23, może być szkodliwe dla środowiska i zdrowia. W sprawę mocno zaangażowało się "Stanowicko-Marcinkowickie Stowarzyszenie Mieszkańców", które prowadzi własne "śledztwo" w tej sprawie i relacjonuje je na swojej stronie internetowej oraz w listach do naszej redakcji. W jednym z nich prezes SMSM Rolf Michałowski podejrzewa, że do Bystrzycy trafiają "trujące odpady z siechnickiej hałdy". O swoich podejrzeniach stowarzyszenie poinformowało wszystkie służby, zajmujące się ochroną środowiska - w województwie, powiecie i gminie Oława, a także sanepid - prosząc o zainteresowanie się tematem.
Szkodliwego działania boją się też mieszkańcy, chociaż Kamil Suchocki - przedstawiciel wrocławskiej firmy "Renevis Inżynieria Środowiskowa", która zajmuje się rekultywacją wspomnianej działki - zapewnia, że to nie są odpady. Z mieszkańcami ulic, sąsiadujących z wyrobiskiem, spotkał się 26 września, wraz z radcą prawnym. - To nie odpady, tylko kruszywo geotechniczne GEO2, czyli mieszanina popiołowo-żużlowa, powstająca ze spalania węgla w elektrociepłowni - wyjaśniał. - Materiał ten składowany jest w Siechnicach i może być wykorzystywany do robót ziemnych.
Na dowód swoich słów przekazał mieszkańcom kopię atestu higienicznego, wyniki badań kruszywa oraz kilka innych dokumentów, mówiących między innymi o składzie kruszywa i jego zastosowaniu.
WIOŚ sprawdzi, gmina nie zakaże
To jednak nie przekonało mieszkańców, którzy pobrali próbkę, zlecili jej badanie na własny koszt i czekają na wyniki. Postępowanie w tej sprawie prowadzi też Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska. - Wiemy, co to jest kruszywo geotermiczne, i że wytwarza je firma "Renevis" - mówi Maria Siwiak, z wydziału inspekcji WIOŚ we Wrocławiu. - Jednak pierwszy raz spotykam się z takim jego zastosowaniem, dlatego wszczęliśmy postępowanie sprawdzające. Do tej pory ten produkt był stosowany w budownictwie, a przynajmniej tylko o takim jego zastosowaniu wiemy.
Zdaniem Artura Batóra, inspektora do spraw ochrony środowiska i gospodarki wodnej Urzędu Gminy Oława, obecnie nie ma podstaw do zakazu przywożenia kruszywa na wyrobisko. Nie można też nakazać właścicielowi działki uprzątnięcia gruntu, bo dokumenty, jakie dostarczyła firma "Renevis", nie budzą zastrzeżeń. Według urzędnika nie ma powodu, by podważać ich wiarygodność i zlecać badanie materiału: - To bardzo kosztowne i nie można go zlecić tylko dlatego, że ktoś coś podejrzewa. Nic nie wskazuje na to, żeby to był odpad. Ani dokumenty, ani zapach. Będąc na miejscu, nie odczułem też szczypania w oczy czy łzawienia. Dopóki nie posiądziemy innej, dodatkowej wiedzy, wskazującej na szkodliwe właściwości tego materiału, nie możemy zakazać używania go do rekultywacji wyrobiska.
Będą blokować
Najpierw jednak trzeba dojechać do wyrobiska, a to może być trudne. Mieszkańcy zapowiadają, że nie pozwolą ciężarówkom na rozjeżdżanie dróg, a jeżeli będzie taka potrzeba, to je zablokują. Nie są też zainteresowani propozycją remontu drogi, w zamian za swobodny dojazd do działki 560/23. Oświadczenie w tej sprawie przedstawiła im firma "Renevis", ale żaden mieszkaniec Wrzosowej go nie podpisał.
Skontaktowaliśmy się z właścicielem działki, który potwierdził, że pozwolił firmie wywozić kruszywo na swój teren. Twierdzi, że chce go w końcu zrekultywować, bo zamierza budować tam ranczo. Przyznaje, że nie zgłosił robót w Urzędzie Gminy, bo nie czuł takiej potrzeby. - To przecież moja działka, a nie gminy! - mówi.
Wioletta Kamińska [email protected]
Reklama
Bystrzyca tego nie chce
Mieszkańcy blokują drogi. Nie zgadzają się, by ogromne ciężarówki jeździły między ich domami. Obawiają się też o swoje zdrowie. Chcą wiedzieć, co te samochody wożą na działkę po dawnej piaskowni
- 08.10.2013 16:46 (aktualizacja 27.09.2023 16:16)
Reklama
Napisz komentarz
Komentarze