Zakład działał do 1978 roku. Kilka lat później, w 1982, zmarła Teklusia. Żydłowie prowadzili ciche życie emerytów. Agata Żydło wspomina, że „ciocia Myszka” do ostatnich dni zachowała jasność umysłu, codziennie dokładnie studiowała gazetę (przy użyciu lupy), by być na bieżąco.Jako osoba wykształcona, znająca kilka języków, zawsze interesowała się wydarzeniami na świecie, była zorientowana w polityce, ekonomii, a nawet interesowała się nowinkami sportowymi. Do końca sama zajmowała się kuchnią, a na swoje setne urodziny, obchodzone w gronie rodzinnym bardzo uroczyście, przygotowała do dziś wspominane tradycyjne, znakomite nalewki, które od lat były jej specjalnością. Bronisław Żydło pod koniec życia coraz bardziej zamykał się w sferze wspomnień, oddalał się od otaczającej go rzeczywistości. Czasami wsiadał do taksówki i kazał się wieźć na podany adres domu w... Kołomyi. Znający go taksówkarz robił kilka kółek po mieście, podwoził go na plac Zamkowy 25 lub pod sklep bratanka Leszka, w Rynku, mówiąc, że już są na miejscu - ku satysfakcji pasażera.
W mieszkaniu Żydłowie mieli obraz, przedstawiający ich piękny dom, pozostawiony w Kołomyi. Bronisław często siadał przed nim i spędzał tak całe godziny. Wspomnieniami wracał do rodzinnych stron, do lat młodości. Choć znacznie młodszy od żony, to on potrzebował jej wsparcia, gdy tracił kontakt z realnym światem.
- Była wrześniowa noc 1996 - wspomina Agata. - Gdy zadzwonił do nas stryjek Bro-nisław i w pełni świadomie, przerażony zawołał - ratujcie Myszkę, coś jej się stało! Michalina zmarła w szpitalu, nie odzyskawszy przytomności, dwa dni po wylewie, 12 września 1996, miała prawie 101 lat.
Z wymagającym opieki Bronisławem zamieszkała „stryjeczna wnuczka” Agata. Przeżył swoją Myszkę prawie o sześć i pół roku, zmarł w domu, 21 stycznia 2003, trzy miesiące przed 97. urodzinami. Obydwoje pochowani są w rodzinnym grobowcu, na cmentarzu przy ul. Zwierzynieckiej. O ten grobowiec Bronisław zadbał wcześniej, przed laty, gdy oboje byli jeszcze w dobrej kondycji.
Pozostały fotografie, dokumenty, książki, trochę sentymentalnych pamiątek, w tym przywieziony z Kołomyi aparat fotograficzny w drewnianej obudowie, stojący na statywie. I pozostała jeszcze ludzka pamięć starszych oławian, którzy zachodzili do nieco staroświeckiego atelier, na pierwszym piętrze przy placu Zamkowym 25, by uwiecznić ważne życiowe chwile i zdarzenia.
Grażyna Notz
[email protected]
Fot.: archiwum rodziny Żydłów
Napisz komentarz
Komentarze