Oława. Sprawa młodzieży
- Jest ich około dwudziestu, regularnie trenują na dużych parkingach, schodach, podjazdach i wszędzie tam gdzie można robić tricki - pisaliśmy w 2011. Nic się nie zmieniło, poza liczbą jeżdżących, która teraz sięga setki i cały czas rośnie! Miłośników ekstremalnej jazdy nie ubywa. Jeżdżą przy Lidlu, Tesco i w innych miejscach, nieprzeznaczonych do tego. Mieszkańcy często narzekają na hałas i niszczenie mienia publicznego. Budowę skateparku miasto obiecuje im od lat. Na obietnicach się kończy.
Młodzież wzięła sprawy w swoje ręce. Sami zorganizowali nieprofesjonalny obiekt w budynku przyległym do baru mini-luzak, obok ZSP nr 2, przy ul. 3 Maja. W budynku, który grozi zawaleniem! Zdają sobie sprawę z zagrożenia, ale ostatnie co mogą zrobić, to zrezygnować z pasji. - Jeździliśmy tam przez trzy lata - mówi Krzysztof Markiewicz. - Miasto nie chciało nam pomóc, więc sami stworzyliśmy sobie takie miejsce. Jeździliśmy tam na bmx-ach, rolkach i deskorolkach. Przeszkody robiliśmy z drewna, mebli, rurek, ze wszystkiego, co mogło się nadać. Ryzykowaliśmy życiem, bo odpadający tynk i spadające cegłówki, mogły spaść nam na głowę. Co mogliśmy zrobić? Nie przestaniemy przecież jeździć - to nasza pasja i sposób na życie. Nie zrezygnujemy z niej. Korzystaliśmy z tego miejsca do czasu, aż ktoś nam je zniszczył. Teraz wiemy, że obiekt niedługo zostanie wyburzony. To nas nie powstrzyma, zbudujemy kolejny "skatepark", nawet jeśli ma być bardziej niebezpieczny. To okrutne, ale czasami mam wrażenie, że potrzeba tragedii, by władze zrozumiały, że w tym mieście potrzebny jest profesjonalny obiekt.
Na fot. Miasto nie chciało pomóc, więc sami stworzyli miejsce do ćwiczeń, które wyglądało tak...
Miłośnicy rolek, deskorolek i rowerów chcą założyć stowarzyszenie, dzięki temu będą mogli działać bardziej formalnie. Obecnie są dużą, ale niezorganizowaną grupą. Na Facebooku założyli profil "Skatepark Oława". Wrzucają tam filmiki i starają się propagować swoją pasję. Pomoc zaoferował im prezes "Term Jakuba", Zbigniew Szwarc. Wspólnie z nim, na przełomie września i października mają zorganizować mini zawody. - Pomysł jest i mamy nadzieję, że razem z panem Szwarcem uda nam się go zrealizować - mówi Markiewicz. - Wszystko jest jeszcze w fazie rozmów. Wiadomo, że zawody miałyby się odbywać na terenach term. Oprócz rolek, deskorolek i rowerów, możliwe że rywalizacja toczyłaby się również w sportach walki. Chcielibyśmy w taki sposób pokazać, że robimy coś fajnego i że jest nas wielu.
...a teraz wygląda tak
Chcąc poskakać na profesjonalnych przeszkodach, oławscy zapaleńcy muszą odwiedzać inne miejscowości - Grodków, Bierutów, Opole, Żmigród i Milicz. Czemu inni nie mieliby przyjeżdżać do Oławy? - To przecież wielka promocja dla miasta - przekonuje Markiewicz. - Jeśli dużo mniejszy Grodków może mieć skatepark, to nie wierzę, że Oławy nie stać na taką inwestycję.
Budynek grozi zawaleniem - tu był oławski "skatepark"
Młodzi ludzie nie zmierzają się poddać. Stracili co prawda wiarę, że wizytami u burmistrza mogą coś ugrać, ale zapowiadają, że nie dadzą o sobie zapomnieć. - Mogą nas straszyć policją, Strażą Miejską, burzyć nasze "miejscówki", ale i tak nie przestaniemy jeździć. Chcemy być zauważani, by w końcu ktoś zrozumiał, że nasza potrzeba nie dotyczy kilku, a kilkudziesięciu, czy nawet kilkuset osób. Temat skateparku ciągnie się latami i zdążyliśmy zauważyć, że proszenie władz, zawsze kończy się tym samym - niespełnioną obietnicą. My jednak nie zamierzamy się poddać. Będziemy walczyć do skutku. Miejmy tylko nadzieję, że jazda na nieprofesjonalnych obiektach nie skończy się tragedią.
W Żmigrodzie się udało. Czas na Oławę!
Kamil Tysa [email protected]
Napisz komentarz
Komentarze