Miłość w ZFA
Tymczasem panna Hnatkowska, którą poznał w czasie nauki u mistrza Küblera, uzyskała wystarczające uprawnienia i możliwości, by otworzyć i z sukcesem prowadzić swój własny „Zakład fotografii artystycznej” przy ul. Piłsudskiego 16. Jako znajomy z lat nauki, Bronisław zatrudnił się u niej. Połączyła ich praca, ale też i głębsze uczucie. Z czasem się pobrali. W 1936 roku rozpoczęli budowę domu, który zaprojektował Stefan Hnatkowski.
Mijały kolejne miesiące, zakład prosperował świetnie. Alicja Kamińska, siostrzenica Bronisława, opowiada, że „wujek często pracował w terenie, fotografując mieszkańców wsi oraz turystów w kurortach, m.in. w Krynicy, gdzie uzyskał zgodę na sfotografowanie Jana Kiepury i otrzymał potem jego autograf na zdjęciu”. - Jedno zdjęcie nawet dostałam w prezencie! - chwali się Alicja. Po dwóch latach budowy, Michalina i Bronisław mogli się wprowadzić do własnego domu - piękna, modernistyczna, na owe czasy bardzo nowocześnie urządzona willa, była gotowa w 1938 roku. Nic, tylko żyć i pracować.
*
Kampania wrześniowa w 1939 roku zawiodła żołnierzy z Kołomyi aż pod Lublin. Oddział został otoczony i rozbity, a żołnierze wzięci do niemieckiej niewoli. Wśród nich był Bronisław Żydło, któremu jednak udało się uciec wraz z kolegą.
Przedzierali się lasami, doszli pod Nowy Sącz, z końcem września Bronisław dotarł do Kołomyi. Nie nawojował się wiele, w przeciwieństwie do swego brata Stefana, który walcząc w pułku ułanów, nie złożył broni po kapitulacji, tylko przeszedł do partyzantki. Ale gdy się patrzy na zdjęcie młodego Bronisława, to trudno sobie wyobrazić tego miłego, ciepłego człowieka z bronią. Wydaje się samą łagodnością, niepasującą do brutalności wojny. W notce biograficznej z oławskiej Izby Muzealnej czytamy: - Po kampanii wrześniowej fotograf wrócił do swojego zawodu. Razem z żoną prowadził zakład fotograficzny do 1 maja 1946 r. W ramach akcji przesiedleńczej przyjechał do Oławy 1 czerwca 1946.
Z oławskiego dworca kolejowego Żydłowie dotarli do centrum miasta wozem konnym i wprowadzili się do mieszkania przy placu Zamkowym 25, na pierwszym piętrze. - Wybrałem tę kamienicę, bo była najładniejsza i miała piękną klatkę schodową - mawiał Bronisław Żydło.
Do dziś niewiele pozostało z dawnej świetności budynku - zaskakuje jedynie niezwykle przestronna klatka schodowa, której ozdobą były spiralne schody, dziś przebudowane, podobnie jak architektura pięter, a także układ mieszkań, w kolejnych latach podzielonych na mniejsze.
Z Kołomyi, oprócz sprzętów i rzeczy osobistych, Żydłowie przywieźli również nie lada skarb - aparaty, powiększalniki, klisze, papiery fotograficzne - co pozwoliło im bardzo szybko urządzić zakład, mieszczący się w części mieszkania.
(cdn.)
Grażyna Notz
[email protected]
Fot.: archiwum rodziny Żydłów
Napisz komentarz
Komentarze