- Jak się spisały przedszkolaki z naszego powiatu?
- Bardzo dobrze, były naprawdę wspaniałe. Pamiętały numery alarmowe. Niczego nie musiałem ich uczyć. Wszystko, co mówiłem, było im znane. Mogłem im tylko przypomnieć o pewnych sprawach. To ważne, żeby ćwiczyć, ćwiczyć i jeszcze raz ćwiczyć konkretne sytuacje. Wtedy na pewno dzieci będą wiedziały, jak powinny się zachować, gdy ich życiu będzie zagrażało niebezpieczeństwo. Musimy wpajać im wiedzę od najmłodszych lat, a z całą pewnością wyrosną na odpowiedzialnych ludzi.
- Skąd pomysł na organizowanie takich spotkań?
- Inicjatywa wyszła ode mnie. Kiedyś dyrektorka przedszkola poprosiła moją córkę, by zaprosiła tatę-strażaka na zajęcia. Zgodziłem się bez wahania. Pojechałem tam, zrobiłem program podobny do dzisiejszego. Z tą różnicą, że wtedy nie miałem żadnego scenariusza, to była czysta improwizacja. Wyszło fajnie, więc pomyślałem, że skoro w jednym przedszkolu się udało, to dlaczego miałbym tego nie rozszerzyć na całą Polskę? Poznałem Jarosława Jastrzębskiego, który jest właścicielem Centrum Edukacyjnego "Atut". Dowiedziałem się, że ma dostęp do każdego przedszkola w kraju. Dogadaliśmy się i jestem tutaj. Mam za sobą już ponad 200 spotkań. W tym miesiącu było ich 36.
- Jak pan ocenia świadomość polskich dzieci? Wiedzą, co robić w trudnych sytuacjach?
- Często okazuje się, że to one ratują życie dorosłych. Pamiętajmy choćby o śp. Brajanie Chlebowskim - sześciolatku, który jednym telefonem uratował życie rodziny. Sam zginął w pożarze, ale dla nas strażaków, to wielki bohater. Ta sytuacja pokazuje, że dzieci wiedzą, jak się zachować, co nie zmienia faktu, że cały czas musimy im o tym przypominać.
- Zauważa pan postęp, ich świadomość w ostatnim czasie się poprawiła?
- Tak, zdecydowanie. Coraz częściej dzwonią do nas najmłodsi. Na szczęście nie boją się rozmawiać ze strażakami przez telefon. Wybierają dobry numer i mówią np.: "Przyszedłem do domu z przedszkola, a moja mama leży na podłodze". Pytamy wtedy, czy oddycha, i słyszymy: "Tak, tak, oddycha, ale nie wstaje, nie rusza się". W tym momencie przechodzimy do najważniejszej kwestii. Gdzie mieszkasz? - pytamy. To jest kluczowe dla całej akcji, dzieci muszą znać swój adres. Najlepiej, żeby znały też adres przedszkola, babci i miejsc, w których najczęściej przebywają. Im więcej, tym lepiej...
- Jest pan Anglikiem. Czy można porównać zachowanie polskich i angielskich dzieci w sytuacjach zagrożenia?
- Myślę, że nie ma takiej potrzeby. Wystarczy spojrzeć na dzisiejsze spotkanie. Pytałem przedszkolaków, czy potrafią używać telefonów, czy znają numer do straży. Za każdym razem słyszałem głośne potwierdzenie. Tak jest wszędzie. Dzieci wiedzą, co robić, ale trzeba im uświadamiać, że naprawdę mogą uratować życie dorosłych. Jak mówiłem wcześniej, telefon, znajomość adresu i numeru alarmowego. Musimy tego uczyć młodych ludzi na całym świecie. Ja chcę przygotowywać do trudnych sytuacji przede wszystkim polskie maluchy.
- Uczy pan najmłodszych, a jak to z dorosłymi? Wiedzą, co robić?
- Jestem strażakiem i widzę statystyki. Wiem, ile osób umiera każdego dnia. Sam niejednokrotnie pakowałem kogoś do czarnego worka. To nie jest tak, że uczulam tylko najmłodszych. Rozmawiam prewencyjnie z dorosłymi i wtedy czarno na białym im mówię, jaka jest sytuacja. Współpracuję również z Komendą Główną Policji w Warszawie. Organizujemy wspólne akcje uświadamiania kierowców. Mówimy im, czego nie wolno robić w trakcie jazdy i jakie mogą stwarzać zagrożenia.
- A co powiedziałby pan oławskim przedszkolakom po imprezie w hali OCKF?
- Było mi bardzo miło się z wami spotkać. Byliście wspaniali i do tego bardzo grzeczni. Bardzo chętnie odwiedzę Oławę w przyszłości. Kto wie, może tym razem zorganizujemy zajęcia dla rodziców?
Najpopularniejszy strażak w Polsce, znany z programu "Europa da się lubić", opowiadał dzieciom o swojej pracy i przypomniał, jak należy się zachowywać w sytuacjach zagrożenia życia. Impreza odbyła się 24 kwietnia, w oławskiej hali sportowej. Spotkanie zorganizowali: Centrum Edukacji "Atut" i oławski oddział Banku Zachodniego WBK. Każdy przedszkolak otrzymał od banku upominek, a wśród dorosłych rozlosowano bilety na wystawę malarstwa.
Napisz komentarz
Komentarze