Jelcz-Laskowice. Po rewitalizacji
Boją się podawać nazwisk. Zwłaszcza ci, którzy zalegają z czynszem: - Firma w marcu weszła na dach, a za trzy dni spadł deszcz i zalało cztery mieszkania. Do dziś w żadnym z nich nie pojawił się rzeczoznawca, aby ocenić straty. Tym ludziom obiecano, że wyremontuje się im mieszkania, ale tego nie zrobiono. Podłoga gnije, smród, wilgoć.
Kto nadzoruje i odpowiada za prace, wykonywane w budynku przy ul. Techników 5? Wiceburmistrz Piotr Stajszczyk twierdzi, że za remont dachu odpowiada spółka ZGM-TBS (zarządzająca zasobem komunalnym). W sponsorowanych tekstach, zamieszczanych w naszej gazecie, gdzie wszystko było piękne i kolorowe, zapewniał, że czuje się odpowiedzialny i zobowiązany, aby doprowadzić rewitalizację do końca. Na pytanie o szczegóły i termin zakończenia prac, odsyła do innych.
Prezes ZGM-TBS Janusz Wesołowski: - Formalnie te prace prowadzone są w ramach rewitalizacji osiedla. Inwestycję prowadzi gmina Jelcz-Laskowice.
Co z tym dachem?
Piotr Stajszczyk twierdzi, że w termomodernizację budynku zainwestowano ok. 306 tys. zł (bez remontu dachu). Zakres prac ujętych w Lokalnym Programie Rewitalizacji to docieplenie ścian i stropodachu, wymiana okien i naprawa dachu. Na pytanie, czy dach jest naprawiony, wiceburmistrz odpowiada: - Jest robiony, ale z innego projektu. Podczas prac okazało się, że lepiej jest dołożyć więcej pieniędzy. Tak zadecydował zarządca - ZGM-TBS, który wykonał projekt modernizacji dachu, podczas gdy LPR zakładał jedynie wymianę uszkodzonego poszycia papy. W ramach rewitalizacji dach został docieplony, ale papy nie wymieniliśmy. Wszedł nowy, bardziej kosztowny projekt, i w tej chwili jest realizowany. Przetarg odbył się w zeszłym roku, ale zima nie pozwoliła na dokończenie inwestycji. Błędem wykonawcy było to, że zaczął. Nasz inspektor zatrzymał roboty na okres, po upływie którego będzie można dobrze zrealizować inwestycję.
Piotr Stajszczyk nie mówi, kiedy będą wznowione roboty. Twierdzi, że to wykonawca dachu ma się dogadać z mieszkańcami oraz zarządcą budynku oraz doprowadzić do porządku zalane mieszkania. Zapewnia, że dopóki tego nie zrobi, nie dostanie pieniędzy.
Dach przecieka. A co z jego remontem? Wiadomo, że ma kosztować ok. 91 tys. zł. Ani wiceburmistrz Stajszczyk, ani prezes Wesołowski nie podają żadnych terminów. Prace na dachu wznowiono, ale obok bloku przy Techników 5 nie ma żadnej tablicy informacyjnej o robotach.
Trzeba naprawić
Mieszkańcy mówią, że wiceburmistrz Stajszczyk był na Techników 5 i widział, jak to wygląda. Oprócz dachu, niepokoi popękany strop. - Po Świętach Wielkanocnych przyjechała pani projektant i spytała mnie oraz sąsiada, jaka jest konstrukcja dachu - mówi jeden z mieszkańców.
Z dachem od początku szło źle. Mieszkańcy się boją, że zbyt wielki tonaż płyt OSB, położonych na dachu, spowoduje, że strop nie wytrzyma i wszystko się zawali: - Jeżeli w ciągu dwóch tygodni pojawiają się tak duże i długie pęknięcia, to chyba coś nie jest w porządku?
- Projektant twierdzi, że nie będzie problemu, jeżeli wykonawca dachu zrobi wszystko zgodnie z projektem - mówi Piotr Stajszczyk. - Wykonawca musi zedrzeć kilka warstw papy. Nie może na nią położyć płyt, bo to zwiększy masę. Nie pozwolimy położyć płyt, dopóki nie zobaczymy, czy zdjął papę.
Prezes Wesołowski, mówi, że na spotkaniu z przedstawicielami ZGM-TBS, gminy J-L oraz z projektantem, ustalono, że nie ma zagrożenia i do katastrofy nie dojdzie. Ze spotkania sporządzono notatkę. Twierdzi, że w najbliższych dniach stan techniczny dachu będzie sprawdzany przez gminnego inspektora budowlanego. Ma losowo wybrać część konstrukcji dachu i poddać ją oględzinom. A że cztery mieszkania zostały zalane? - To błąd wykonawcy i musi go naprawić - mówi prezes. Tłumaczy też, na czym remont dachu polega - to remont kapitalny poszycia (bez konstrukcji). Do tego wodoodporna płyta OSB oraz dwie warstwy papy. To ma wystarczyć na kilka lat.
Nic groźnego
- Wiceburmistrz Stajszczyk widział zalane mieszkania, obiecał, że przyśle tu inspektora z gminy, ale ten jeszcze się nie pojawił - opowiada mieszkaniec z Techników 5. Piotr Stajszczyk twierdzi, że rozmawiał z wykonawcą dachu. Mieszkańcy twierdzą, że interweniowali w spółce ZGM-TBS, bo na ścianach i sufitach pojawia się coraz więcej pęknięć. Usłyszeli od pracownicy: - A co, ja przyjdę zamurować? Skarżą się, że remonty, prowadzone w ramach rewitalizacji osiedla Fabrycznego, dofinansowane z pieniędzy unijnych, odbywają się bez nadzoru. Firma kończy, a nikt nie sprawdza, jak zostały wykonane prace.
Wesołowski uspokaja, że pęknięcia na ścianach i suficie to kwestia stosowanej w latach 50. technologii "deskowania" - płyty przybijane są do desek od spodu. Stan obecny nie zagraża bezpieczeństwu.
Nie wszystko na raz
Na Techników 5 obawiają się także instalacji elektrycznej, która miała być wymieniona po pożarze. ZGM-TBS w najbliższym czasie nie planuje wymiany. Prezes Wesołowski mówi, że w budynku i tak wykonano ogrom pracy, a nie da się zrobić wszystkiego na raz. Podłączono kanalizację, wymieniono posadzkę i wentylację (mieszkańcy mówią, że nie działa, bo baterie się wyczerpały). Budynek ocieplono, pomalowano elewację.
Kolorowy budynek wygląda jak "wieś potiomkinowska". Z daleka - ładnie, z bliska - gorzej. Tynk odpada, rynny do połowy, woda cieknie po ścianach, kapie z dachu, progi się kruszą, korytarze niepomalowane, popękane ściany. Mieszkańcy odsuwają dywany i pokazują, jak panele pęcznieją od wilgoci. - Budynek jest remontowany prowizorycznie, żeby tylko się trzymało - mówi mieszkanka. - Jesteśmy okłamywani w sprawie dachu. W ZGM-TBS cały ubiegły rok mówiono, że będzie remont generalny dachu. Teraz twierdzą, że to tylko drobne naprawy. Jak rzucili na dach płyty OSB, to myślałam, że mieszkanie mi się zawali.
Mieszkańcy pokazują załataną dziurę w suficie. Człowiek spadł z dachu i wpadł tędy na korytarz. Są wdzięczni gminie za to, że próbuje coś robić, ale uważają, że brakuje nadzoru. Nie wiedzą, kiedy zakończy się remont dachu. - Jako gmina będziemy odbierać prace, ale jeszcze nic nie odbieramy - tłumaczy Piotr Stajszczyk. - Najpierw zaczęli za szybko, dlatego mieszkańców zalało, a kolejne roboty polegały na zabezpieczeniu dachu.
Miało być dobrze...
Mieszkańcy czują się oszukani. Gmina, w ramach rewitalizacji miała im wymienić okna: - W innych blokach to zrobiono, a u nas nie. A żądają pieniędzy!
W tekstach sponsorowanych było napisane jedynie "wymiana okien". Tymczasem okna wymieniono, ale tylko na klatkach schodowych, w tzw. częściach wspólnych budynku. Problemów w tym budynku nie brakuje, mimo że opłaty (czynsz plus media) w porównaniu z warunkami panującymi w baraku, są wysokie. Za 32 m kw. (jeden pokój) płaci się 470 zł. Niektórzy płacą nawet powyżej 700 zł, chociaż nie ma gazu. Kilka dni temu znów przyszło zawiadomienie o podwyżkach. Prezes zapewnia, że będzie taniej: - Dzięki termomodernizacji (ociepleniu elewacji), mieszkańcy będą płacili mniej za ciepło.
- Mamy pretensje do komunalki. Cokolwiek chcemy tam załatwić, to mówią nam, że nie płacimy i traktują nas z buta - opowiada mieszkanka. - Ja i wiele innych osób płaci w terminie i chcemy normalnie żyć. Wstydzimy się zaprosić tu kogoś z rodziny.
Pięć lat temu pomalowano ściany na korytarzach. Prezes mówi, że mieszkańcy nie szanują budynku. Nie wyklucza jednak pomalowania jednej kondygnacji. Kiedy? Na razie nie wiadomo.
Dwie strony medalu
Zastępca burmistrza Piotr Stajszczyk pokazuje dwie strony medalu. Jedna - gmina włożyła wiele pieniędzy w ten budynek. Druga - wielu mieszkańców w ogóle nie płaci za nic. To jest problem społeczny. Gmina zainwestowała i ma nadzieję, że mieszkańcy będą o to dbali. - Jeżeli będziemy inwestować w budynki, gdzie są duże zaległości, a nie tam, gdzie mieszkańcy płacą bardziej regularnie, to nie będzie w porządku.
Czy to jedyny blok, w którym mieszkańcy mają zaległości czynszowe? Stajszczyk tłumaczy, że jest jeszcze "czternastka", która w ogóle nie była robiona, z kilku względów. Głównie dlatego, że to budynek w najgorszym stanie na tym osiedlu. Pomalowano go więc tylko z zewnątrz, bez docieplenia.
- Na tym osiedlu przez dziesiątki lat nic nie było robione, a jak w końcu wydaliśmy pieniądze, chcieliśmy zmienić także mentalność ludzi - mówi zastępca burmistrza. - Zawsze będzie tak, że nie wszystkim pewne rzeczy się podobają. Część z mieszkańców, którzy zgłaszają te uwagi, nie płaci czynszu. Chodzi o pewną uczciwość. Proszę spytać o to w ZGM-TBS...
Z rewitalizacji wiceburmistrz jest zadowolony - zmienił się wizerunek osiedla i samopoczucie wielu mieszkańców.
To mieszkańcy?
Piątka miała więcej szczęścia, choć pojawia się pytanie, czy nie lepiej było wyremontować mniej bloków, ale porządnie? - Nie, nie - odpowiada wiceburmistrz. - Po pierwsze, nie byłoby to uczciwe w stosunku do mieszkańców, a po drugie - dofinansowanie było również na to, aby można było uzyskać inne, pozytywne efekty - np. oszczędności energii. Uzyska się je poprzez modernizację budynku. Zrobienie remontu w środku nie przyniosłoby oszczędności. Były ograniczone pieniądze na mieszkalnictwo. Trzeba było podjąć decyzję. Zaproponowałem najbardziej sprawiedliwą - zrobić całe osiedle, aby budynki miały oszczędności. Robiliśmy też budynki wspólnotowe. Jak by to wyglądało, gdyby gminne były zrobione, a pozostałe - nie?
Stajszczyk zapewnia, że chodzi nie tylko o efekt wizualny. Gdy pokazujemy mu zdjęcia odpadającego, łuszczącego się tynku, pokruszonego i sypiącego się progu po remoncie (przykrytego dywanem) oraz niepełnych rynien, twierdzi, że gmina może ładować pieniądze, ale trudno zmienić mentalność ludzi. W pałacu (siedzibie urzędu) były miedziane rynny i zostały skradzione. Na pytanie, czy to mieszkańcy wyrwali rynny, odpowiada: - Oczywiście, myśli pani, że my takie coś odebraliśmy?! Nie ma takiej możliwości!
O progu: - Nie wiem, kto to przykrył.
O wodzie, lejącej się na ściany i odpadającym i pęczniejącym z wilgoci tynku: - Roboty ziemne, to problem zarządcy. Nie było tego w projekcie rewitalizacji. To drobne sprawy, które można realizować w ramach remontów bieżących. Dewastacja przez mieszkańców jest mniejsza niż była kiedyś, ale się zdarza. Widać, że ściana puchnie, pewnie od wody, która nie jest dobrze odprowadzana. Ta rynna też tak nie wyglądała. Przyjrzymy się temu podczas przeglądów. Pewne rzeczy będą naprawione, choć jestem pewien, że nie zostały uszkodzone przez wykonawców. Nie postawimy tam policjanta. Mieszkańcy muszą się nauczyć, że to ich dobro wspólne.
Koszty
Rewitalizacja osiedla Fabrycznego kosztowała ok. 9 mln zł, z czego termomodernizacja budynków - 2,6 mln zł. Koszty rewitalizacji ponieśli nie tylko gmina i Unia Europejska, ale także mieszkańcy - wspólnoty mieszkaniowe. Gmina jest w trakcie rozliczeń całości inwestycji. Rozliczana będzie każda wspólnota i każdy budynek. Barak przy Techników 5 jest budynkiem w 100% gminnym i to samorząd poniesie koszty jego rewitalizacji.
Tekst i fot.: Monika Gałuszka-Sucharska
Napisz komentarz
Komentarze