Oława Sylwetka
Ostapski miał za sobą długi dzień. Przełomowy w ponaddwudziestoletniej karierze. Pierwsze posiedzenie komisji konkursowej, 10 stycznia, zakończyło się patem. Działacze potrzebowali więcej czasu, aby przemyśleć wszystkie atuty i słabości dwóch głównych kandydatów - dotychczasowego trenera kadry Ryszarda Soćki i prowadzącego juniorki od 2011 Waldemara Ostapskiego. Po stronie Soćki były spektakularne sukcesy Agaty Wróbel i Aleksandry Klejnowskiej, ale i skandale, związane z dopingiem. Za Ostapskim przemawiały osiągnięcia Mariety Gotfryd i zamiar unowocześnienia metod szkoleniowych. Jego szanse zwiększyły się, od kiedy w fotelu prezesa Polskiego Związku Podnoszenia Ciężarów zasiadł Szymon Kołecki.
23 stycznia rywalizacja z Soćką rozstrzygnęła się na korzyść Ostapskiego. Dla polskiej sztangi kobiet, ale i dla niego prywatnie, zaczynał się nowy etap. Wracając nocą do Oławy, myślał o swoim burzliwym życiu, błędnych decyzjach i wrodzonej przekorze. Oraz o tym, co zawsze było nadrzędne - pasji dla sportu.
Dyplom i protest-songi
- W PRL-u sport był enklawą wolności - ocenia z perspektywy lat. - Zawodnicy trenowali i mieli spokój, że żaden behapowiec nie będzie za nimi chodził i poganiał do roboty. Sam zaczął podnosić ciężary jako siedemnastolatek. Pierwszy trener, w "Pogoni" Oleśnica, rozpalił w chłopaku sportowy entuzjazm i stał się wzorem do naśladowania. - Zbigniew Jasiński był erudytą i znał się na ludziach - podkreśla oławianin. - Miał fantastyczne poczucie humoru. Kiedy na treningach atmosfera stawała się napięta, rozładowywał ją jednym celnym żartem.
Znajomość psychiki ludzkiej to również dla Ostapskiego klucz do sukcesu. Nie poprzestał na uprawnieniach trenerskich i w 2011 roku ukończył studia pedagogiczne. Od tamtej pory na oficjalnych dokumentach podpisuje się jako trener-pedagog. Osobną rzeczą jest jego zamiłowanie do literatury i filozofii. Ciężarowiec dyskutujący o Nietzschem i Dostojewskim - bezcenne. Podobnie jak jego młodzieńcza twórczość. 23-letni Waldek trafił w 1980 roku do LKS "Polwica" Wierzbno. Zamieszkał w hotelu robotniczym, z widokiem na PGR. Nie wiadomo, czy otoczenie było tak inspirujące, czy po prostu strasznie się nudził. W każdym razie po treningach układał protest-songi o ponurej socjalistycznej rzeczywistości. Wieczorami śpiewał je studentom Akademii Rolniczej, odbywającym praktyki w Polwicy. - Rano się budzę trochę nieswojo, obok obora, a tam już doją /Doją te krowy, a mleka mało, powiedzcie krowy, jak to się stało? Rano się budzę trochę nijako i się przyglądam rannym pijakom/ By nie dopuścić do zmory kaca, od rana piją, a kiedy praca? / Rano się budzę trochę niemrawy, w sklepie kolejka, dowieźli kawy / Tutaj za kawą, tam znów za mięsem, stać trzeba nawet za marnym kęsem.
Barwną osobowość trenera doceniła oławska kapituła nagrody im. Karola Marhwiaka, złożona z muzyków zespołu "Bez Nas Wy", przyznając mu wyróżnienie w 2002. Rodzinne tradycje kontynuuje najmłodszy syn Ostapskiego, Paweł, składając rymy w hiphopowej grupie "10 pięter".
Lustrowanie kandydata
Najgorętsze emocje w życiorysie trenera budzi jego siedmioletni okres pracy w Służbie Bezpieczeństwa. Trafił tam w najgorszym możliwym czasie, zaraz po wprowadzeniu stanu wojennego. Nigdy nie taił tego faktu. Po 1989 roku, kiedy rozgorzały dyskusje o lustracji i dekomunizacji, publicznie opowiadał o pracy w SB. Jako świeżo nominowany szkoleniowiec kadry narodowej, Ostapski już niechętnie wraca do tego okresu: - Mówiłem na ten temat tyle razy, a zawsze znajdzie się ktoś, kto mi dokopie. Poszedłem do milicji, bo chciałem trenować w Gwardii, a potem dostać się do Śląska. Tam etat był zablokowany i zamiast do klubu, wysłali mnie do szkoły MSW. W 1989 groziła mi dyscyplinarka za niesubordynację. Zwolnili mnie na mój wniosek.
Rywale Ostapskiego nieraz wyciągali z jego życiorysu ten wstydliwy okres. Na trzy miesiące przed konkursem na stanowisko trenera kadry seniorek, kiedy było już wiadomo, że oławianin wystartuje, ponownie pojawiły się głosy, czy człowiek o takiej przeszłości może pełnić tę funkcję. Ostapski odpowiedział w swoim stylu. Na "branżowej" stronie polska-sztanga.pl zamieścił coś w rodzaju eseju filozoficznego. Obficie posiłkował się cytatami z teoretyka postmodernizmu Zygmunta Baumana, awangardowego prozaika Roberta Musila oraz rumuńskiego katastrofisty Emile Ciorana. Przekaz o zatarciu się granic dobra i zła oraz instrumentalnym traktowaniu moralności był jasny dla każdego średnio rozgarniętego odbiorcy. Za to jak strasznie musiała boleć ta napuszona forma!
Dziewczyna w bejsbolówce
Ostapski pozwolił sobie na taką ekstrawagancję, bo jest trenerem o niekwestionowanym dorobku. Szkolił młodzika Szymona Kołeckiego, pracował z trzykrotnym olimpijczykiem Grzegorzem Kleszczem, a jego córka Katarzyna zdobywała medale na mistrzostwach Europy. Największym odkryciem w jego karierze była Marieta Gotfryd - olimpijka, medalistka mistrzostw świata i mistrzostw Europy. Ostapski tak zapamiętał pierwsze spotkanie z nią: - Wracając z dworca kolejowego, przechodziłem przez boisko szkolne. Zauważyłem dziewczynę w ogrodniczkach i bejsbolówce, założonej do tyłu daszkiem, jak grała z chłopakami w piłkę. Poprosiłem ją na bok, przedstawiłem się i zaprosiłem do nowo otwartej sekcji podnoszenia ciężarów kobiet. To było w 1997, Marieta miała 17 lat, rok później była mistrzynią Europy juniorek.
Nowego trenera kadry czeka od razu poważny sprawdzian. W kwietniu odbędą się mistrzostwa Europy kobiet, a w październiku mistrzostwa świata w Warszawie.
Jeszcze większe wyzwanie Ostapski widzi w walce z praktyką dopingu: - To nieprawda, że we współczesnym sporcie sukcesy bez sztucznego wspomagania są niemożliwe. Będę się starał tak przygotować dziewczyny, żeby walczyły fair play. Jestem świadomy, że dla kogoś, kto już się przyzwyczaił do dopingu, taka zmiana może być bardzo trudna. Dlatego jestem gotów na wprowadzenie nowych zawodniczek i głęboką przebudowę kadry.
Xawery Piśniak
Napisz komentarz
Komentarze