Gmina Oława Półmetek kadencji
- Stanowicko-Marcinkowickie Stowarzyszenie Mieszkańców, którego prezesem jest Rolf Michałowski zarzuca panu korupcję, niegospodarność i działania na szkodę gminy...
- Nie chciałbym rozmawiać na temat tego pana i jego fantazji. O swoich podejrzeniach poinformował prokuraturę, która zajmowała się sprawą, ale po kilku miesiącach umorzyła. To jednak panu Michałowskiemu nie wystarczy, bo on ma zawsze rację. Uważa, że wie lepiej i za wszelką cenę chce to udowodnić, dlatego teraz mamy w urzędzie kolejną kontrolę. Nie mam nic przeciw kontrolom. Tylko jak to ma tak nadal wyglądać, to chyba niedługo kupię jeszcze jeden budynek - specjalnie dla pracowników CBA, CBŚ, NIK, czy kogo tam jeszcze. Nie będą musieli jeździć w tę i z powrotem, a my co chwilę reorganizować pracy urzędu, żeby zapewnić im pomieszczenie do pracy. Warto by się też zastanowić nad kosztami takich kontroli. Jeżeli nic nie wykażą, powinni za nie zapłacić ci, którzy piszą bezpodstawne donosy.
- Dlaczego ten temat pana denerwuje?
- Raczej drażni, bo od pewnego czasu, zamiast skupić się na pracy i obowiązkach, przygotowujemy kolejne stosy dokumentów, a ludzie, którzy powinni zajmować się poważnymi sprawami, tracą czas na bzdury. I jeszcze jedno - jak nasz kraj był w potrzebie a ludziom ciężko się żyło, to pan Michałowski wyjechał do Niemiec i zrzekł się polskiego obywatelstwa. Teraz przyjechał tu i oczekuje, że wszyscy będą tak tańczyć, jak on zagra. Jest niemieckim obywatelem, dlaczego tam nie walczy o swoje racje? Dlaczego nie likwiduje elektrowni wiatrowych czy fotowoltaicznych, którym jest przeciwny? Odpowiedź jest prosta. Tam nikt nie chciałby z nim nawet słowa zamienić. Ja też już skończyłem rozmowy z tym panem! Nie odpowiadam już nawet na jego pisma. Spotkałem się z przedstawicielami Stanowicko-Marcinkowickiego Stowarzyszenia Mieszkańców na początku kadencji, aby ustalić zasady współpracy. Miały to być merytoryczne dyskusje, które skończyły się szybciej niż zaczęły. Dokładnie w momencie, gdy okazało się, że mam inne zdanie niż pan Michałowski i nie zamierzam go zmieniać.
- Zatem nie widzi pan nic niestosownego w tym, że gmina współfinansuje LZS, którego pan jest szefem, i pod jego szyldem startował w wyborach?
- Nie, nie widzę. Nie wziąłem z LZS-ów złotówki na kampanię wyborczą i można to sprawdzić. Jeżeli ktoś ma dowody na to, że kłamię, chętnie je poznam. Rozliczenie kampanii wyborczej złożyłem u komisarza wyborczego w styczniu 2011.
- Od kilku lat w Gaci - pana rodzinnej miejscowości - budowana jest największa hala sportowa w gminie.W tym roku w budżecie zapisano na ten cel ponad milion złotych, podobnie jak w roku ubiegłym. Po co w tak małej miejscowości tak spektakularna i kosztowna inwestycja?
- Wcale nie jest taka kosztowna. Przypominam, że dwa miliony złotych to dotacja z "Ekogoku", którą musielibyśmy oddać, rezygnując z budowy. Po drugie, w tamtym roku zaplanowaliśmy z budżetu gminy na halę ponad milion, ale wydaliśmy tylko 200 tysięcy złotych, bo wykonano prace tylko na taką kwotę. Mam nadzieję, że w tym roku uda nam się pozyskać dofinansowanie z Totalizatora Sportowego. Już złożyliśmy wniosek. Nie rozumiem, dlaczego ta inwestycja tak bardzo kłuje w oczy? Hala jest potrzebna na bazę treningową. Będzie z niej korzystać co najmniej sześć klubów sportowych, które zimą muszą jeździć do Marcinkowic lub do Bystrzycy. Obłożenie obiektów w tych miejscowościach jest tak duże, że niektóre treningi rozpoczynają się tam o godzinie 22.00. We wszystkich miejscowościach gminy Oława buduje się kanalizację i wodociągi, za pieniądze z budżetu gminy. W Gaci wybudowano to z pieniędzy "Ekogoku". Czy to znaczy, że tej miejscowości już nic się nie należy? Przecież jest częścią gminy Oława...
- Zakończenie budowy hali zaplanowano na czerwiec 2013. Czy to realne?
- Termin oddania obiektu do użytku jest przesunięty na koniec roku, a pełne rozliczenie inwestycji nastąpi prawdopodobnie w pierwszym kwartale 2014.
- Kiedyś powiedział pan, że chce stworzyć w Gaci szkołę mistrzostwa sportowego. Czy ten pomysł jest wciąż aktualny?
- Nie mówiłem o szkole mistrzostwa, tylko o szkółce piłkarskiej, w której mogliby trenować młodzi chłopcy. Dla nas byłaby to okazja na wyłapanie młodych talentów, trenowanie i odpowiednie przygotowanie do gry w większych klubach. Mam nadzieję, że taka możliwość powstanie, bo obecny system szkolenia drużyn i zawodników jest zły.
- Radni nie poparli projektu uchwały w sprawie likwidacji Gminnego Centrum Kultury, Sportu i Rekreacji. Czy zrezygnował pan już z tego pomysłu?
- Nie, jeszcze raz poddam go pod głosowanie, tylko dam radnym trochę czasu na przemyślenie tematu. Gmina nie potrzebuje centrum kultury, bo to samo może robić referat kultury, za zdecydowanie mniejsze pieniądze. Nie ukrywam, że likwidacja GCKSiR wiąże się z redukcją stanowisk, które obecnie są tam sztucznie utrzymywane.
- Czy decyzja o likwidacji Zakładu Wodociągów i Kanalizacji też była podyktowana sytuacją finansową gminy?
- Tak. To pracownicy Urzędu Gminy zajmowali się pisaniem wniosków unijnych i pozyskiwaniem środków zewnętrznych. ZWiK miał za mało ludzi, aby to robić. Nie było więc sensu utrzymywania jednostki gminnej, którą może zastąpić referat. To na pewno wpłynie na poprawę naszej sytuacji finansowej.
- W lipcu 2011 zwolnił pan z pracy komendanta Straży Gminnej i do tej pory nie powołał nowego. Dlaczego?
- Czekam na decyzję rządu w sprawie używania fotoradarów przez Straż Gminną. Jeżeli będzie mogła ich używać, będą z tego pieniądze. Wówczas ogłoszę konkurs na komendanta. Jeżeli rząd zdecyduje inaczej, trzeba będzie ciąć etaty.
- Czy wprowadzone oszczędności mają odzwierciedlenie w poprawie sytuacji finansowej gminy, czy nadal balansujecie na granicy dopuszczalnego zadłużenia?
- Nie jest tak źle. Zadłużenie udało się zmniejszyć z blisko 60 do 45%.
- W budżecie na ten rok zaplanowano około 5 mln zł dochodu ze sprzedaży gruntów. Jeżeli nie uda się tego osiągnąć, z jakich inwestycji zrezygnujecie?
- Nie musimy z niczego rezygnować. Przy mniejszym zadłużeniu gminy można bez obaw wziąć kredyt, albo pożyczkę, jeżeli w ogóle będzie taka potrzeba.
- Jak wygląda sprawa kar umownych, które gmina ma zapłacić spółce ESV?
- Od maja ubiegłego roku negocjowaliśmy z nim podpisanie ugody. Gmina miała przekazać ESV majątek, wartości 1,5 mln złotych. Chodzi tu o część infrastruktury, w którą zainwestowała gmina podczas rozbudowy sieci energetycznej w stanowickiej strefie aktywności gospodarczej. Mieliśmy także zapłacić 3,5 miliona złotych w gotówce, ale ratalnie, przez 10 lat. Przystaliśmy na to, ale ESV chce też, aby gmina uznała zadłużenie wobec nich, w wysokości 27 mln zł. W sytuacji, gdybyśmy nie wywiązali się ze swoich obowiązków, ugoda traciłaby moc, a zapis o zadłużeniu wchodziłby w życie. Nie zgadzamy się na takie rozwiązanie, dlatego sprawa najprawdopodobniej trafi ponownie do sądu.
- Od kilku lat mieszkańcy proszą, a władze gminy obiecują pas zieleni, oddzielający osiedle domków jednorodzinnych w Stanowicach od strefy ekonomicznej. Taki pas istnieje na mapach. Wymagają tego przepisy, tymczasem drzew jak nie było, tak nie ma. Kiedy gmina wywiąże się ze swojego obowiązku?
- Już raz zasadzono pas zieleni, ale część drzewek uschła, a inne zniszczono. Dlatego teraz najpierw chcemy wybudować ulicę Poziomkową, a dopiero później powstanie pas zieleni. Jest też pomysł na wstawienie tam ekranów wygłuszających. Potrzebujemy jednak jeszcze trochę czasu.
- Ile? Czy może pan podać konkretną datę?
- Nie, bo nie wiem, kiedy rozpoczniemy budowę Poziomkowej.
- Zgodnie z unijną dyrektywą do końca roku 2015 cała gmina ma być skanalizowana.
Czy to to możliwe?
- Nie ma na to pieniędzy. Łatwo jest powiedzieć: - Macie zrobić to, czy tamto! Tylko niech jeszcze powiedzą, skąd wziąć na to pieniądze?! Powstał program, z którego gminy, należące do związku komunalnego "Ślęza-Oława", miały pozyskać pieniądze na budowę kanalizacji. Coś się komuś odmieniło i zmienili zasady dofinansowania z Funduszu Spójności. O pieniądze mogły się ubiegać gminy, które mają powyżej 15 tysięcy ludności. My mamy nieco ponad 14 tysięcy, zatem nie możemy starać się o te fundusze. Nikt nas jednak nie zwolnił z wymogu budowy kanalizacji sanitarnej, która ma spełniać zasady przyjęte przez związek, czyli odprowadzania ścieków do zlewni na Odrze. Gdyby nie to, moglibyśmy budować odrębne oczyszczalnie dla kilku wiosek. Tego jednak nie wolno nam robić. Skoro tak, niech się martwią i kombinują ci, którzy już w trakcie gry zgodzili się na wprowadzenie nowej unijnej dyrektywy.
- Ekonomiści zapowiadają 2013 jako trudny rok. Czego pan się najbardziej obawia w tym okresie?
- Kolejnych chorych pomysłów naszego rządu i parlamentu. Tego, że znów zechcą obarczyć samorządy zadaniami, które będą nas słono kosztować. Jeżeli tego unikniemy, będzie dobrze.
- Jakie marzenie na drugą część swojej kadencji ma wójt gminy Oława?
- Chciałbym rozpocząć budowę dróg gminnych, wykorzystując do tego ustawę o partnerstwie publiczno-prywatnym. Już w ubiegłym roku nad tym pracowałem i mam nadzieję, że wkrótce można będzie to zastosować. Problem w tym, że pożyczki, zaciągnięte na te zadania, teraz są wliczane do długu gminnego. Chcę tego uniknąć i według mnie ustawa na to pozwala, ale rządzący są innego zdania. Zamierzam udowodnić, że nie mają racji. Gdyby to się udało, jesteśmy w stanie rozpocząć budowę najważniejszych dróg gminnych. To nie jedyna rzecz, którą chciałoby się zrobić, ale jak nie ma miedzi, to się na..., no na czymś miękkim siedzi.
- A czego życzy sobie Jan Kownacki w życiu prywatnym?
- Przede wszystkim zdrowia! Jeżeli będzie mi dopisywało tak jak dotychczas, będę zadowolony!
- Wystartuje pan w kolejnych wyborach, czy poświęci się pasji, którą jest piłka nożna?
- Jedno nie wyklucza drugiego. W wyborach wystartuję, bo lubię to, co robię. A i od futbolu nie zamierzam uciekać...
- Dziękuję za rozmowę!
Napisz komentarz
Komentarze