Gmina Domaniów. Zmiany w oświacie
Rodzice, wójt oraz radni spotkali się 18 stycznia z przedstawicielami fundacji "Świat dzieci i dorosłych" (ŚDiD), która chce przejąć od gminy placówkę. To już trzecie takie spotkanie. Wcześniej prezentowały się dwie inne organizacje - stowarzyszenie "Michałki" i fundacja "Elementarz", która niedawno przejęła od jelczańskiego samorządu prowadzenie szkoły w Wójcicach. Przedstawiciele fundacji ŚDiD mówili o warunkach, jakie mieliby uczniowie w ich placówce. Uspokajali rodziców, że nie zamierzają łączyć klas, tylko niektóre przedmioty - wychowanie fizyczne, plastykę i religię. Zamierzają również utrzymać taką samą liczbę nauczycieli, jednak byłaby zawarta z nimi umowa na podstawie kodeksu pracy, a przestałaby obowiązywać Karta Nauczyciela.
Na spotkaniu byli także rodzice uczniów ze szkoły w Witowicach (gmina Wiązów), która ma być wkrótce zlikwidowana. Pytali o ewentualną możliwość zapisania swoich dzieci do SP w Goszczynie.
Boją się łączenia
Rodzice, którzy licznie uczestniczyli w spotkaniu, nie boją się już przejęcia szkoły przez stowarzyszenie lub fundację, ale martwi ich łączenie klas. Uważają, że takie działanie będzie ze szkodą dla ich dzieci i wpłynie negatywnie na wyniki w nauce. Zaniepokojeni są tym szczególnie po spotkaniu z przedstawicielami fundacji "Elementarz", która chce łączyć klasy. Rodzice boją się, że Rada Gminy Domaniów wybierze właśnie tę organizację, ponieważ jest największa i ma już doświadczenie w tym zakresie. Oni woleliby fundację "Świat dzieci i dorosłych".
Przewodnicząca Rady Gminy, Elżbieta Rudnik-Weinert, uspokajała uczestników spotkania mówiąc, że nikt szkoły w Goszczynie nie zamyka, a obecne konsultacje są organizowane po to, żeby rodzice i nauczyciele mogli zapoznać się z ofertami. Potem Rada Rodziców i Rada Pedagogiczna wyrażą swoje zdanie, które Rada Gminy z pewnością weźmie pod uwagę, podczas głosowania, na sesji, w połowie lutego. To rodzicom jednak nie wystarczyło. - Rozumiemy, że gmina nie może prowadzić szkoły, bo koszty są bardzo duże - mówiła Elżbieta Woleniuk, mama ucznia. - Chcemy wiedzieć, dlaczego rodzice nie będą mieli decydującego głosu. Nie chcemy, żeby inni decydowali, kto ma uczyć nasze dzieci. My wybraliśmy radnych oraz wójta i chcemy, żeby uszanowali naszą decyzję. Proszę pamiętać, że za dwa lata znów są wybory!
Przewodnicząca rady ripostowała, że radni podejmą uchwałę zgodnie z własnym sumieniem. Uspokajała, że opinia rodziców będzie na pewno brana pod uwagę, jednak nie może radnym niczego nakazać.
Wójt Dorota Swadek-Schneider również starała się łagodzić nerwową sytuację: - Gdybyśmy byli populistami, to łączylibyśmy klasy i przetrwałoby to w takiej formie jeszcze co najmniej przez dwa lata. To ustawodawca zobowiązał radę do podjęcia takiej decyzji.
Wójt dodała, że radni muszą również brać pod uwagę sytuację ekonomiczną i możliwości finansowe gminy. Apelowała o to, aby pozwolić w demokratyczny sposób zdecydować radnym o przyszłości szkoły w Goszczynie.
Dla dobra dzieci
Rodzice są przeciwni temu, aby o losach ich dzieci decydował tylko czynnik finansowy. Wójt mówiła, że jako szef gminy musi myśleć o wszystkim, również o nauczycielach, pracownikach obsługi i administracji. Władze chcą mieć także pewność, że organizacja, która przejmie szkołę, da sobie radę z tym zadaniem.
Rodziców ciekawiło, ku której opcji skłaniają się radni, a oni twierdzili, że w tym momencie takiej deklaracji nie mogą złożyć, bo wszystko trzeba dokładnie przeanalizować.
- Te żale i pretensje, to zaszłości z wielu lat - mówiła Elżbieta Rudnik-Weinert. - Nie można oczekiwać, że czarodziejska różdżka wszystko zmieni. Trzeba na to czasu, a nikt nie ma złej woli. Jesteśmy po to, żeby wspólnie rozwiązać problem.
Przejęcie szkoły przez fundację lub stowarzyszenie nie zadowala ani dyrekcji, ani nauczycieli. Woleliby, aby szkoła nadal była prowadzona przez gminę. - Nie występuję w swoim interesie, bo prawdopodobnie za rok mnie tutaj nie będzie, lecz w interesie dzieci - mówiła nauczycielka Daria Jaroch. - Gmina potrzebuje 300 tysięcy złotych, oprócz subwencji, żeby szkołę utrzymać, a cały budżet wynosi 15 milionów. Czy tych pieniędzy nie można jakoś wygospodarować? Jest również szansa, że dzieci z Witowic do nas przyjdą. Prosimy o jeszcze jeden rok.
Dorota Swadek-Schneider odpowiedziała, że przy takim rozwiązaniu dzieci nic nie tracą i nie chodzi tylko o 300 tysięcy złotych. Gmina musi dbać o wszystkich, dlatego liczona jest każda złotówka, a szkoły w Goszczynie nikt nie zaniedbał. Pani wójt dodała również, że rodzice muszą uwierzyć w to, że nikt z władz gminy nie ma żadnych ukrytych intencji i nie chce nikogo oszukać, tylko jak najlepiej rozwiązać tę trudną sytuację.
Tekst i fot.: Malwina Gadawa
Napisz komentarz
Komentarze