Oława. Jest problem
Policja i radni oławskiej Rady Miejskiej poprosili pedagogów o informacje, na temat działań dotyczących przemocy w szkole. Przeważały odpowiedzi o tworzeniu procedur postępowania w trudnych sytuacjach i programach prewencyjnych. Wprowadza się kodeksy bezpiecznych zachowań, apele porządkowo-dyscyplinujące, kontrakty, instaluje monitoring i powołuje zespoły interdyscyplinarne.
Kiedy dochodzi do pobicia ucznia, praktyką niektórych dyrektorów jest oczekiwanie na to, co zrobi rodzic. Kiedy odpuści, sprawy nie ma. Gdy to niemożliwe, bo rodzic już był na policji, dyrektor nie ma wyjścia - też musi złożyć doniesienie. Inni dyrektorzy powiadamiają policję, widząc w tym głównie działania prewencyjne i dyscyplinujące. Poza tym chcą się trzymać przepisów. Ostatecznie zawsze decyduje dyrektor szkoły.
Temat tabu
Komendant powiatowy policji, mł. insp. Jacek Gałuszka, uczestniczył w spotkaniu z dyrektorami szkół ponadgimnazjalnych, na temat stanu bezpieczeństwa w szkołach. Za największy problem uznano palenie papierosów i spożywanie alkoholu. - Na pytanie, czy w szkołach jest przemoc i czy jest zgłaszana na policję, zapadła cisza - mówi komendant. - Dyrektorzy twierdzili, że to, co trzeba - zgłaszają. Poprosiłem o przykłady zdarzeń, które należy zgłaszać. Cisza. Usłyszałem, że to wynika z procedur. Odniosłem wrażenie, że jeżeli dyrektor szkoły nie podaje przykładów, to znaczy, że chyba nie wie, co robić. Kilka lat temu umieściliśmy na naszej stronie internetowej procedury przygotowane przez policję, ministerstwo, władze oświatowe i nauczycieli. Należy je stosować. Tam jest wyraźnie napisane, co zgłaszać na policję.
Komendant twierdzi jednak, że nie wszyscy dyrektorzy mają problemy z zawiadomieniem policji. W tym roku szkolnym było kilkanaście zgłoszeń.
Dyrektor jest zobowiązany!
Procedury w sprawie przemocy w szkołach mówią o tym jasno, podkreśla to komendant oławskiej KPP. W przypadku bicia, uderzenia nieletniego ucznia, nie ma żadnych wątpliwości - trzeba to zgłosić na policję. - O tym, czy było wydarzenie o charakterze przestępczym, zadecyduje sąd - tłumaczy Jacek Gałuszka.
Po spotkaniu z dyrektorami, komendant wysłał pisma do urzędników samorządowych, odpowiedzialnych za oświatę. Poprosił dyrektorów o informacje, na temat niejasnych zagadnień związanych z przemocą. W piśmie do urzędników miejskich wymienił trzy szkoły, w których, według policji, dochodzi do przemocy. Jest to jednak - z powodów niezrozumiałych dla komendanta - utrzymywane w ścisłej tajemnicy na poziomie pedagog-dyrekcja: - Rozmowy z rodzicami, zaczynają się zazwyczaj od pytania dyrektora, czy muszą to zgłaszać na policję i po co? Jeżeli rodzic złoży doniesienie, że było pobicie, a tego dyrektor nie zgłosił, jestem zobligowany powiadomić prokuraturę, że zaniechał czynności (paragraf 231 kk). W takich sytuacjach nie odpuszczę i nie będę patrzył, kim jest dyrektor. Nie jest tak, że dyrektor... może zgłosić. On jest do tego jest zobowiązany!
Sąd rodzinny decyduje
Z pism, które kierują do komendanta dyrektorzy szkół, wynika, że problem przemocy nie dotyczy ich placówek. Zdarza się, że nauczyciele są jej ofiarami. Młodzież (zwłaszcza gimnazjalna) bywa agresywna, a umieszczone w jednej klasie "trudne przypadki", dają popalić. Policja ubolewa nad tym, że szkoły nie współpracują. Namawia, żeby pytać, jeżeli mają wątpliwości. - Nauczyciele i dyrektorzy znają procedury - uważa podinsp. Alicja Jędo, oficer prasowy policji, przez wiele lat zajmująca się sprawami nieletnich. - Może im się wydawać, że media nagłośnią taki przypadek, a szkoła straci na wizerunku. Nic bardziej mylnego. Przemoc jest i będzie, ważne jest, jak szkoła na nią reaguje. Wielu rodziców jest zadowolonych, gdy szkoła szybko reaguje i zapobiega eskalacji przemocy. Warto wspomnieć o roli zespołów wychowawczych w szkołach, bo zdarzają się incydentalne lub niejasne sytuacje, w których interwencja policji jeszcze nie jest potrzebna.
Alicja Jędo tłumaczy, że każda sprawa niezgodnego z prawem zachowania, zgłoszona na policję, jest skierowana do sądu rodzinnego, który decyduje o dalszym losie nieletniego.
Było takie zdarzenie
5 września doszło do pobicia ucznia klasy I w Gimnazjum nr 2. Sprawa była dwa razy poruszana na sesjach oławskiej Rady Miejskiej i raz na posiedzeniu miejskiej komisji. 10 września matka złożyła doniesienie na policji, że w wyniku bójki syn doznał złamania ręki. 26 września wpłynęło zawiadomienie od dyrektora Ireneusza Pętala do Komendy Powiatowej Policji w Oławie. Policja ustaliła, że do zdarzenia doszło na korytarzu szkolnym. Prowadzono postępowanie, a wyniki przekazano do Sądu Rejonowego w Oławie, Wydział Rodzinny i Nieletnich. Dyrektor Ireneusz Pętal jest od 1 października na urlopie zdrowotnym.
Na pytanie, czy złamanie ręki powinno być zgłoszone, komendant policji odpowiada, że tak. Dlaczego tego nie zrobiono? Tego Gałuszka nie wie. Przypomina jednak, że gdy dziecko jest w szkole, odpowiada za niego dyrektor.
- Uczeń, który został uderzony, nie zgłosił tego nikomu - ani nauczycielowi dyżurnemu, ani temu, z którym miał lekcje - mówi Aleksander Zborowski, pełniący od października tego roku obowiązki dyrektora Gimnazjum nr 2. - Nie zgłosił, że boli go ręka czy palec, ani w dniu wypadku, ani później. Mama chłopca przekazała dyrekcji, że dziecko zostało pobite przez czterech uczniów. Okazało się, że pobili się "jeden na jednego". Rozmawialiśmy z uczniami. Chłopcy się przeprosili. W piątek 7 września była w szkole mama chłopca, powiedziała, że idzie z synem na pogotowie, bo boli go ręka. Nie chciała, aby zgłaszać to na policję i twierdziła, że jest zadowolona z polubownego załatwienia sprawy. Szkoła otrzymała jednak informację, że fakt był zgłoszony na policję.
Rodzice mają pretensje
Takie sytuacje niepokoją dyrektorów i stawiają przed wyborem: negocjować z rodzicem czy zgłaszać na policję? Co zrobić, jeżeli rodzic prosi o niezgłaszanie sprawy? Na posiedzeniu Komisji Prawa i Porządku Publicznego Rady Miejskiej, 22 października, na temat przemocy w szkołach, Krystyna Cheba, pedagog ze Szkoły Podstawowej nr 8, opowiadała, że spotkała się z pretensjami rodziców, gdy szkoła zawiadomiła policję. Dziecko niechcący uderzyło dziecko, ale efekt był groźny: - Postępowanie szkoły było zgodne z procedurą - uważa pedagog.
W posiedzeniu komisji prawa uczestniczyło ośmiu pedagogów, ze szkół podstawowych i miejskich gimnazjów. Na pytanie o zdarzenie z 5 września, pedagog z Gimnazjum nr 2 Marzena Schiller, odpowiedziała, że ona postępuje zawsze zgodnie z procedurami i w swoich działaniach kieruje się dobrem dziecka. O procedurach mówiła kilkakrotnie. Na pytanie, skąd bierze się agresja, panie pedagog wskazywały sytuacje domowe - dzieci odreagowują stres w szkole. Rodzice są zabiegani, nie mają czasu. Krystyna Cheba z SP nr 8 stwierdziła, że rodzice źle wyrażają się o nauczycielach w domu, a uczniowie przenoszą to do szkoły. Kinga Tyczyńska-Jelonek z SP nr 4 mówiła o nasilaniu się agresji słownej - rodzice często nie reagują na to. Mówiono też o spożywaniu alkoholu. Anna Mikeska-Szyran z Gimnazjum nr 1 wspomniała, że uczniowie napili się idąc na targi edukacyjne. Przyszli w takim stanie do szkoły. Powiadomiono policję i rodziców.
Władza: - Jest bezpiecznie!
Na sesji Rady Miejskiej, 25 października, radny Mieczysław Koprowski (PO) pytał odpowiedzialnego za oświatę wiceburmistrza Jerzego Hadrysia, czy dzieci mogą się czuć bezpiecznie w miejskich szkołach. Przypomniał o kolejnym pobiciu w Gimnazjum nr 2, którego nie zgłoszono na policję (po ubiegłorocznym wypadku, którym zajmowały się media).
- Myślę, że każdy na moim miejscu odpowiedziałby, że mogą się czuć bezpiecznie - stwierdził Jerzy Hadryś. - W miarę możliwości zapewniamy dzieciom bezpieczeństwo. Nie da się ustrzec przed takimi sytuacjami. Ważne jest, jak w danej szkole reaguje się na takie problemy. Robią wszystko, aby przeciwdziałać przemocy. Do szkoły przychodzi kilkuset uczniów, w różnych nastrojach. W każdej chwili może się coś zdarzyć, a nauczyciel nie jest w stanie temu zapobiec, ale robią, co mogą.
Zdaniem, radnego, po raz kolejny coś zaniedbano.Procedury są bowiem jasne - gdy doszło do obrażenia ciała, dyrektor ma obowiązek powiadomić policję. - Dlaczego pan mówi, że ponownie? - odpowiadał Jerzy Hadryś. - Było postępowanie, było zakończone uniewinnieniem pracowników szkoły i dyrektora przez kuratorium. Było zgłoszenie od dyrektora na policję.
- Wtedy zgłoszono na drugi dzień - ripostował radny.
Jerzy Hadryś przekonywał, że teraz (pobicie z 5 września) zgłoszono wszystko o czasie. Jeżeli było inaczej, to poinformuje o tym radnych.
"Procedury" - słowo klucz
Tak się jednak nie stało, choć temat wrócił na listopadowej sesji Rady Miejskiej. Radny Koprowski przypomniał, że dyrektor Gimnazjum nr 2 zgłosił policji to złamanie ręki po trzech tygodniach. Pytał, czy zostaną wyciągnięte konsekwencje wobec osób, odpowiedzialnych za bezpieczeństwo dzieci w szkołach. Tym razem odpowiedział burmistrz Franciszek Październik: - Znamy sprawę incydentu w gimnazjum. Toczą się procedury i jak sprawa się zakończy, wtedy zastanowimy się nad wyciągnięciem konsekwencji dyscyplinarnych.
Komendant Gałuszka nazywa rzeczy po imieniu: - Prawo jest, tylko z niego nie korzystamy.
Luki w systemie
Postępowanie w sprawach aktów przemocy tylko z pozoru wydaje się proste. Policja nie informuje szkoły, co się dalej dzieje z ewentualnymi, rozpoczętymi postępowaniami. Trudne są także rozmowy z rodzicami. Bardzo często właśnie rodzice przekonują dyrektorów, żeby nie zawiadamiali policji. Czasem dyrektorzy ulegają zapewnieniom, że wszystko jest w porządku. Uczniowie przepraszają się w obecności pedagoga i dyrekcji. Wszystkim zależy na tym, aby sprawę załatwić w szkole. Nie zawsze się to jednak udaje. - Policja i sąd nie mają obowiązku informować nas o tym, na jakim etapie są sprawy, prowadzone wobec uczniów - mówi Aleksander Zborowski. - Nawet, gdy rozprawa się zakończy i uczeń dostanie kuratora, nikt oficjalnie nas o tym nie informuje. To błąd, bo szkoły często działają po omacku, nie wiedzą, jakie kroki dalej podejmować.
Przepisy mówią, że obowiązkiem kuratora jest dowiadywanie się o funkcjonowaniu ucznia w szkole.
"Dobre imię szkoły" to mit
Aleksander Zborowski nie ma żadnych problemów ze zgłoszeniem na policję naruszenia nietykalności ucznia. Nie interesuje go, czy rodzic chce, aby to było zgłaszane, czy nie. On trzyma się procedur - zawiadamia policję i rodziców: - Od października do połowy listopada było 10 zdarzeń, o których zawiadomiłem policję. Potem młodzież się uspokoiła, może rozmowy z policją podziałały profilaktycznie. Uczniowie wiedzą, że nie lekceważymy niczego - kopniaków, bicia po twarzy. Wiedzą, że nie ma aprobaty dla takich zachowań. Agresja rodzi agresję. Jeżeli uczeń, wychowawca, czy pedagog zgłosi mi coś niepokojącego, niczego nie ukrywam. Policja prowadzi także postępowanie w sprawie przemocy wobec nauczycielki naszej szkoły, znieważanej przez uczniów.
Dyrektor uważa, że właśnie niezgłaszanie problemów przemocy w szkole organom ścigania działa na szkodę "dobrego imienia szkoły", bo prędzej czy później sprawa wybuchnie i dopiero zrobi się "afera". Łagodzenie wszystkich konfliktów i pilnowanie, aby sprawa nie wyszła na zewnątrz, może prowadzić do tego, że uczniowie czują się bezkarnie. Nie ma szkół bez agresji, są tylko różne wobec niej postawy.
Monika Gałuszka-Sucharska
Napisz komentarz
Komentarze