Oława Rozmowa
- Mówił pan na niedawnym zjeździe waszego towarzystwa, że od kilku lat czuje się prawdziwym kresowiakiem. Skąd wzięła się ta fascynacja i miłość do Kresów u osoby, która nie pamięta tej "ziemi utraconej", a za nią tęskniły i tęsknią nasze babcie?
- Od dziecka miałem mocne zamiłowanie do historii. Kresy są we mnie, ponieważ słuchałem opowieści starszych, chętnie czytałem o Kresach. Niejednokrotnie pytałem ojca, czy mamy tam jakąś rodzinę, chciałem się tam wybrać i zobaczyć to, co znałem z opowieści. Odpowiadał, że tam już nie ma nikogo, że może kiedyś...
- Ojciec pochodzi ...
- ...z Białokrynicy, a mama ze Starego Miasta. W 2001 roku po raz pierwszy pojechałem na Wileńszczyznę. Zobaczyłem, jak piękne są Kresy! Na Wileńszyźnie byłem czterokrotnie, a w Podhajcach ani razu. Pewnego kwietnia 2008 przyszedł do mnie Michał Mazur i zaproponował wspólny wyjazd do Podhajec. Zgodziłem się oczywiście i pojechałem na dwa dni, na odpust w kościele Świętej Trójcy w Podhajcach. Te dwa dni to był przełom. Jak zobaczyłem tę ziemię, to coś we mnie drgnęło. Poczułem się, jakbym tam zawsze żył. Byli ze mną wtedy także członkowie mojej rodziny ze strony mamy. Jej siostra, moja ciocia i matka chrzestna, Aleksandra Zaremba z Kułakowskich, idąc ulicami Podhajec, mówiła: - Tu był ten dom, tam się bawiłam - okruchy wspomnień dziecięcych. To bardzo przejmujące, że Kresy tak bardzo tkwią w tych ludziach, że kochają ziemię, na której się urodzili i wychowali. Wtedy, gdy odwiedziłem Kresy po raz pierwszy, dojrzałem do decyzji, że trzeba coś dla tej ziemi zrobić. Trzeba ją ludziom przypomnieć i wyeksponować jej znaczenie dla Rzeczpospolitej. Od tej pory byłem w Podhajcach 22 razy. Jeszcze w tym samym roku zacząłem organizować zbiórkę darów. W 2009 zorganizowaliśmy pierwszą pielgrzymkę podhajecką, na którą pojechało 216 osób! Mamy za sobą już 5 pielgrzymek.
- Co się działo po tej pierwszej, dla pana znaczącej pielgrzymce?
- Tuż po niej, 14 listopada 2009 powołałem do życia Towarzystwo Miłośników Ziemi Podhajeckiej. Naszym głównym celem jest odbudowa kościoła Świętej Trójcy w Podhajcach.
- Pana ojciec pojechał w końcu na Kresy?
- Był ze mną trzykrotnie, zresztą nie tylko on. W sumie "wywiozłem" tam przeszło 600 osób, nie tylko z Polski, ale również z Australii, Kanady, Danii, Niemiec i Szwecji. Niektórzy z nich byli tam po raz pierwszy i ostatni w życiu.
- Byli wśród nich tacy, którzy zobaczyli swoje domy?
- Jak najbardziej. Zobaczyli domy, rozpłakali się, długo wspominali. Takim przykładem jest mój ojciec, ponieważ jego dom rodzinny, zbudowany przez dziadka Franka Wojciechowskiego, ciągle stoi. Jeżeli mówimy o miłości do tej ziemi, to podam przykład mojej babci. Przeżyła 95 lat. Przez ostatnie lata życia, musieliśmy zamykać ją w domu, ponieważ dwukrotnie została zatrzymana przez sąsiada na końcu wsi - Gaju Oławskiego. Szła wieczorem, z tobołkiem na placach. Na pytanie, gdzie idzie, odpowiadała, że wraca do Białokrynicy. Tęsknota za tą ziemią była i jest niesamowita, a marzenie, żeby wrócić do domu rodzinnego - największe i najważniejsze.
- Spotkał się pan ze strachem kresowian, że zobaczenie swojej starej, zapadniętej chałupy, będzie zbyt silnym przeżyciem? Z tego powodu moja babcia nigdy nie pojechała w okolice Trembowli.
- Spotykałem się z różnymi obawami, mnóstwo ludzi bało się jechać. Nie wiedzieli, jak zostaną przyjęci przez Ukraińców i co tam zastaną. Jesteśmy zawsze bardzo mile przyjmowani. Szanują nasze uczucia do tej ziemi. Nigdy nie usłyszałem tam złego słowa o Polakach. W miejscu zamieszkania mego ojca jestem serdecznie przyjmowany, a w jego domu mieszkają Łemkowie - też przesiedleńcy, jak Polacy z Kresów. Obecny właściciel tego domu wybudował sobie nowy. Mówił, że stary chciał sprzedać, ale nie robi tego, dopóki ja tam przyjeżdżam.
- Członkowie Towarzystwa Miłośników Ziemi Podhajeckiej byli niedawno w Podhajcach, w związku z poświęceniem tablicy pamięci legionistów. Gdzie została wmurowana?
- Tablica trafiła do Podhajec wcześniej, teraz byliśmy na uroczystości jej odsłonięcia. Trzeba wrócić do okresu przedwojennego, gdy na cmentarzu w Podhajcach powstał kurhan, na którym zamontowano tablicę z napisem - Legionistom Polskim 1914 - 1918. Wielu podhajczan, nawet dobrze znających miejscowość, nie pamiętało tablicy. Jako dzieci nie zwracali uwagi na takie rzeczy. Została zniszczona przez dzieci z domu dziecka, który znajdował się obok cmentarza. W trakcie prac na cmentarzu w ramach akcji "Mogiłę pradziada ocal od zapomnienia", podhajczanin Roman Dziernikiewicz zaproponował, aby przywrócić tablicę na jej miejsce. Izabela Mizera z Dzierżoniowa podchwyciła temat. Tamtejsze Stowarzyszenie Kresowe sfinansowało wykonanie tablicy i wróciła tam, gdzie powinna. 17 listopada odbyła się uroczystość odsłonięcia i poświęcenia, z udziałem władz Podhajec. Kurhan wymaga renowacji - oczyszczenia kamieni i scalenia konstrukcji. Podobnie jak w przypadku pomnika Adama Mickiewicza, tego zadania podjął się Henryk Pękalski. Prowadzi rozmowy, aby obelisk otrzymał przedwojenny wygląd. Będzie kolejnym dowodem polskości tej ziemi, podobnie jak pomnik i ulica Mickiewicza, która przetrwała zawieruchę wojenną. Podhajczanie są przekonani, że Mickiewicz mieszkał tam przez jakiś czas. Wierzą też, że przebywał tam również Fryderyk Chopin. Może wiąże się to z tym, że dawniej mieszkała tam księżna Marcelina Czartoryska, ulubiona uczennica Chopina, która, jako jedna z nielicznych, była przy jego śmierci.
- Jaki jest stosunek Ukraińców do polskich cmentarzy? Polacy po wojnie często niszczyli niemieckie cmentarze, albo robili na ich miejscu parki.
- To potraktowali gorzej niemieckie cmentarze niż Ukraińcy nasze. Ukraińcy mają inne podejście do cmentarzy. Nie odwiedzają często swoich bliskich, nekropolie są zarośnięte. Władze Podhajec porządkują cmentarz przed naszym przyjazdem. Nie ma tam żadnej wrogości do nas i naszych przodków.
- W towarzystwie podhajeckim, które pan powołał, skupiło się wielu ludzi z całej Polski. Widać, że było potrzebne...
- Była taka luka. Czuję taką niemoc i bezsilność, bo to wszystko za późno. Można było zacząć działanie znacznie szybciej. Mogłem częściej rozmawiać o Kresach z bliskimi, którzy już nie żyją. Dlatego teraz robię wszystko, co mogę, aby zachować jak najwięcej wiedzy o dawnych Kresach. Stąd strona internetowa i powstająca książka o wspomnieniach i latach dzieciństwa na Ziemi Podhajeckiej. Tam było ponad sto miejscowości. Wiele z nich, zniknęło bezpowrotnie wraz z wejściem Sowietów - ludzi wysyłano na Sybir, a miejscowość zrównywano z ziemią.
- Co czeka was w najbliższym czasie?
- Opłatek podhajecki 12 stycznia, a w maju - kolejna pielgrzymka. Trasa będzie poszerzona o okolice Trembowli i Buczacza. Mamy już przewodnika i zapraszamy!
Napisz komentarz
Komentarze