Wrocław Specjalnie dla lokalnych mediów
Dwa tygodnie temu Kaczyński odwiedził Zieloną Górę, Wrocław i Opole. Mobilizował członków i sympatyków PiS do udziału w Marszu Wolności 13 grudnia. Mówił o zagrożeniach dla wolności i suwerenności Polski, także o zmianach w "Rzeczpospolitej" i "Uważam Rze", planach uchwalenia ustawy o mowie nienawiści, ekspertyzie dla Biura Bezpieczeństwa Narodowego, w której dopuszcza się uznanie Rosji za gwaranta bezpieczeństwa naszego kraju.
Zbigniewowi Ziobrze wytknął "lansowanie się" w TVN i wykluczył przedwyborczy sojusz z "Solidarną Polską".
Media ogólnopolskie, relacjonując weekendowy rajd Kaczyńskiego po zachodniej Polsce, najchętniej komentowały postulat odebrania przywilejów mniejszości niemieckiej oraz hasło repolonizacji banków i mediów.
Na spotkaniu z dziennikarzami gazet lokalnych również pojawił się wątek mniejszości narodowych. Jarosław Kaczyński tłumaczył komunistyczne władze PRL, które w ramach akcji "Wisła", wysiedliły w 1947 na Ziemie Zachodnie ok. 140 tys. Ukraińców i Łemków.
*
Nie mogliśmy przepuścić okazji, jaką stwarza życzliwość prezesa PiS dla lokalnej prasy, o stuprocentowym kapitale polskim. 8 grudnia byliśmy w sali koncertowej Polskiego Radia Wrocław, a w ogólne tematy polityczne wpletliśmy wątki oławskie.
- Panie prezesie, organizuje pan w Warszawie marsz w rocznicę wprowadzenia stanu wojennego. W Oławie mieliśmy niedawno spór wokół obchodów Święta Odzyskania Niepodległości. Rządzącej w powiecie prawicy zarzucono, że umacnia antyrosyjskie postawy. Czy święta narodowe i rocznice historyczne, to dobra okazja do mówienia, kto jest wrogiem, a kto przyjacielem, czy raczej do manifestowania ogólnonarodowej solidarności?
- Rocznice są zawsze obchodzone w pewnym kontekście. Jeżeli mówimy o wolności, solidarności i niepodległości, to dlatego, że te wartości są zagrożone. Dziennikarzy się wyrzuca z pracy za to, że napisali prawdę. Ja spotykam się z mieszkańcami Wrocławia na obrzeżach miasta, bo nie można było wynająć sali w centrum, co sprzyja frekwencji. Podczas moich objazdów po kraju mamy do czynienia z takimi przypadkami bardzo często. To też jest taki mały przyczynek do tego, jak to dzisiaj w Polsce z wolnością jest, bo prawo do spotykania się polityków z obywatelami jest jedną z wartości demokratycznych. Wreszcie mamy zapowiedź ustawy o mowie nienawiści, a to jest zapowiedź wprowadzenia ustawy o cenzurze następczej. Jest to łamanie zasady wolności słowa.
- Ale czy przy okazjach rocznic lepiej wskazywać na wrogów i przyjaciół, czy mówić o solidarności narodowej?
- Solidarność społeczna jest w Polsce bardzo zagrożona. Narasta nędza, coraz więcej ludzi żyje poniżej minimum socjalnego. Jest fatalna sytuacja młodego pokolenia, wzrasta bezrobocie, środki na pomoc społeczną są zamrożone albo nawet zmniejszane. Bardzo zmniejszono np. środki na walkę z bezrobociem, mimo że ono narasta. No i wreszcie zagrożona jest także niepodległość, bo mamy czołobitnych polityków wobec Berlina i Moskwy. Ostatnio dowiedzieliśmy się, że mamy w BBN dokumenty, które mówią, że Rosja ma nam gwarantować bezpieczeństwo, co oznacza podporządkowanie. Ze strony Unii Europejskiej, w istocie Berlina, są przekładane na stół propozycje, w ramach których takie kraje jak Polska wyrzekłyby się swojej suwerenności. Praktycznie cała polityka gospodarcza i społeczna byłaby w ręku innych. Formalnie w ręku Brukseli, ale faktycznie w ręku Berlina i Paryża. Oczywiście, jeżeli się na te wszystkie sprawy patrzy, są tacy, którzy zagrażają i są tacy, których chcemy mobilizować do obrony. Bardzo byśmy chcieli, żeby wszyscy Polacy chcieli się bronić przeciw tej sytuacji, bo jesteśmy wystarczająco silnym narodem, żeby się obronić. Jednak sytuacja wewnętrzna przeszkadza. Jest tak samo jak w XVIII wieku - gdyby naród był skonsolidowany i bardziej świadomy, to ówczesna Polska z całą pewnością by się obroniła. Dziś też byłoby to możliwe, gdyby Polska nie była tak podzielona, gdyby nie było tylu ludzi, którzy lokują swoją lojalność poza Polską.
- Czy dopuszcza pan lokalne koalicje z PO? Gdyby podczas ostatnich wyborów burmistrza Oławy kandydat PiS poparł w drugiej turze kandydata PO, PiS miałoby szansę na trwałe współrządzenie miastem.
- W przeciwieństwie do Platformy, nie zakazujemy takich koalicji. To Platforma zakazała koalicji z Prawem i Sprawiedliwością, chociaż nie wszyscy lokalni działacze tego przestrzegają. Ale taki zakaz istnieje i został zrealizowany z całą konsekwencją na poziomie wojewódzkim. Dlatego w kilku województwach, w których wygraliśmy wybory, nie rządzimy, bo stworzono koalicje przeciwko nam. Krótko mówiąc, jest to pytanie do Platformy Obywatelskiej. My to akceptujemy, ale działacze w poszczególnych powiatach i województwach decydują sami. Nie narzucamy im, jakie mają zawierać koalicje. Widocznie ocenili tę kandydaturę PO jako złą. Nie będę wchodził w szczegóły, bo ich nie znam. Kiedy burmistrzem był Waldemar Wiązowski, który później został naszym posłem, bywałem w Oławie. Natomiast późniejszych losów władz tego miasta po prostu nie znam.
- Młodzieżówka PiS w Oławie walczy o nadanie imienia Ofiar Katastrofy Smoleńskiej skwerowi w centrum miasta. Natomiast Rada Miejska odstąpiła od podjęcia takiej uchwały. To jeden z przykładów, że nie ma w Polsce konsensusu wobec uczczenia ofiar katastrofy. Panu zarzuca się wykorzystywanie ich pamięci do celów politycznych. Jak ustosunkuje się pan do tych zarzutów?
- Ci, którzy boją się pamięci o tym strasznym nieszczęściu, używają takiego związku frazeologicznego, żeby dezawuować coś, co jest oczywiste. Nie tak dawno temu przeprawiałem się przez San promem. Zobaczyłem tam pomnik upamiętniający katastrofę, która zdarzyła się w tym miejscu w 1946 roku, utonęło dwadzieścia kilka osób. W podręcznikach nikt o tym nie przeczyta, ale pomnik postawiono. To, że po największej polskiej tragedii po 1945 roku, powinien przede wszystkim w Warszawie powstać pomnik, to jest coś zupełnie oczywistego. Ci, którzy z tym walczą, pokazują, że mają coś na sumieniu, tyle mogę w tej sprawie powiedzieć.
Wojciech Orłowski, tygodnik "Kurier Gmin" z Wołowa: - Mam pytanie odnośnie sejmowej uchwały o akcji "Wisła". Wiem, że Prawo i Sprawiedliwość reprezentuje stanowisko, aby nie potępiać tej akcji. Jak to wygląda?
- Uważamy, że terror UPA, skierowany przeciw zwykłym obywatelom, mordowanie całych wsi, był faktem. Każda ówczesna władza - a mielibyśmy więcej szczęścia, gdyby to była władza demokratyczna - musiałaby podjąć daleko idące działania, zmierzające do tego, żeby z tym skończyć. Każda władza jest zobowiązana do chronienia swoich obywateli. Dlatego nie widzimy powodu, żeby tę akcję potępiać, tym bardziej, że Ukraińcy nie chcą potępić ludobójstwa, popełnionego przez UPA. W akcji "Wisła" ludobójstwa nie było. Wywożono ludzi z ich domów, to jest złe, nie twierdzimy, że to jest dobre, ale powody były. Poza tym my odrzucamy politykę, przyjętą przeszło 20 lat temu, że wszystkim dookoła się kłaniamy, wszystkich przepraszamy, tylko nas jakoś nikt nie chce przeprosić. Niemcy półgębkiem, ale wziąwszy pod uwagę rozmiar ich zbrodni, to jest jeden procent tego, co być powinno, a reszta w ogóle, jeszcze się traktują jako poszkodowani. Taka polityka donikąd nie prowadzi, jest to polityka pochyłej wieży, na którą każda koza wejdzie.
*
Na koniec spotkania Jarosław Kaczyński zainteresował się losami oławskiego Moto-Jelcza. Gdy powiedzieliśmy mu, że drużyna pod nieco inną nazwą gra obecnie w drugiej lidze, odniósł aktualny podział rozgrywek do historycznego: - Czyli de facto trzecia liga, a kiedyś byli w drugiej... Ale dobrze, że w ogóle są, bo wiele klubów zniknęło...
Xawery Piśniak
Reklama
Jarosław Kaczyński woli się lansować w prasie lokalnej niż w studiu TVN. My z tego skrzętnie skorzystaliśmy, zadając pytanie, czy rocznice historyczne to odpowiednia okazja do polaryzacji społeczeństwa? Prezes natomiast zapytał, w której lidze jest Moto-Jelcz?
Reklama
Napisz komentarz
Komentarze