W liczbach bezwzględnych, najliczniej w Oławie. Na Zwierzynieckiej i Ofiar Katynia już śpi snem wiecznym przynajmniej tylu powojennych mieszkańców, ile osób żyje obecnie w stolicy powiatu, czyli prawie 33 tysiące. Podobna proporcja kształtuje się we wszystkich naszych miejscowościach.
Przez pewien czas po wojnie zmarli trafiali w wiejskich parafiach na przykościelne cmentarze. Z braku miejsca wyznaczano nowe, poza terenem zabudowanym. Mogiły obok kościołów przeważnie pozostały do dziś, ale nie w Oławie, gdzie dużo wcześniej zaczęto chować mieszkańców za murami miasta. Poza kilkoma pomnikami przy kościele Matki Boskiej Pocieszenia (trafiły tam z cmentarza przy Kilińskiego, za przedwojennym szpitalem, zburzonym w czasie wojny), po najstarszych nekropoliach już nie ma śladów. Warto jednak o nich wspomnieć, a listopad do tego nastraja.
Powojenni przybysze pamiętają, że przy Kilińskiego był nieczynny cmentarz. Zamknęli go Niemcy, długo przed XX wiekiem, przenosząc ostatnie pożegnania na Zwierzyniecką. Nasze władze z lat sześćdziesiątych dołączyły ten teren do miejskiego parku. Zniwelowano stare grobowce i resztki mogił. Teraz są tam alejki, ławeczki i wciąż się trzymają leciwe drzewa. To miłe miejsce spotkań nie tylko zakochanych par.
Starszych oławskich cmentarzy Polacy nie zastali. Z kart historii i mapek wiadomo, że kilkaset lat temu miasto kończyło się za bramą Brzeską, która istniała tuż za łukiem, łączącym dzisiejsze ulice Brzeska - Kościuszki. Podobno w niewielkiej odległości za tą bramą grzebano ofiary zarazy, która wtedy spustoszyła Oławę. Potem ten cmentarz rozrastał się coraz dalej, wzdłuż dzisiejszej ulicy 1 Maja, aż do parczku za ulicą Żołnierza Polskiego. W latach siedemdziesiątych ubiegłego wieku kładziono tam sieć kanalizacyjną, w związku z budową oczyszczalni ścieków. Koparki wyciągały z ziemią przeróżne rzeczy, nie tylko czaszki. Nawet rycerskie szable oraz inne świadectwa, że tu składano wojaków i oławian na wieczny spoczynek. Niewykluczone, że to z czasów, gdy władał Oławą królewicz Jakub Sobieski. Na terenie tego cmentarzyska stoją teraz różne budowle, a wieńczą je dwa miniparki - przy kościółku św. Rocha i za „żołnierską” ulicą. Miło przysiąść na obu przytulnych skwerach, bo jest na czym i przyjemnie. Mniej miło, że to wciąż paskudzone miejskie centra psich „spacerów”.
W innych stronach Oławy niełatwo znaleźć cmentarne ślady z dawnych wieków, ale jest takie miejsce, w którym są rażąco zapomniane nagrobki. To macewy na cmentarzu żydowskim, przy ulicy Cichej, w głębi za dworcem kolejowym. Teren ogrodzony i zamknięty na kłódkę. Zwrócił się do nas oławianin, że należałoby zadbać o wycięcie buszu, który tam wyrósł przez lata. Wspomniał o młodzieży z oławskich szkół, która dawniej zajęła się tym zabytkiem, spełniając inicjatywę naszej redakcji. Spróbujemy to ponowić, ale na wejście i ruszenie tam czegokolwiek jest potrzebna decyzja właściciela tego terenu, czyli Gminy Żydowskiej we Wrocławiu. To zadanie na przyszły rok.
Edward Bykowski
Reklama
Miejsca zapomniane
Mróz nie dotarł do nas na Wszystkich Świętych. W naszym powiecie trochę postraszył wiatr z deszczem, ale po południu i wieczorem było pogodniej i cieplej. Wędrowaliśmy tłumnie na miejsca wiecznego spoczynku
- 05.11.2012 09:44 (aktualizacja 27.09.2023 16:38)
Reklama
Napisz komentarz
Komentarze