Z nowoczesną siedzibą banków oraz z odmalowanym domem po przeciwnej stronie, gdzie mieści się najstarsza oławska apteka, wciąż kontrastują zaniedbane sąsiednie budowle. Ucieszył się czytelnik, że w dawnym "Złotym kłosie", późniejszym "Trzecim kurze", wreszcie umyto zapaskudzone okna, a na dachu powiewa informacja, że ten zabytek można wynająć. Daleka droga do jego świetności, ale jest nadzieja, że nie tylko Rynek i plac Zamkowy będą wizytówką miasta.
Oprócz słów uznania za już, trafiały do nas żądania o jeszcze. Szczególnie wskazywano dwa przykłady zaniedbania "ruder". Powoływano się na nową ustawę o porządku i czystości. To nie jest właściwy kierunek, bo te przepisy regulują postępowanie z odpadami komunalnymi, a budynek nie jest odpadem. Rudera to określenie potoczne i nie ma go w ustawach. Natomiast rozwalający się budynek, którego stan zagraża bezpieczeństwu, podlega decyzji powiatowego inspektora nadzoru budowlanego. Może on nakazać właścicielowi usunięcie zagrożeń, a niewykonanie nakazu skutkuje nałożeniem kary. Jeśli nie ma zagrożenia i zaniedbany budynek tylko sobie stoi, to ustawa nie przewiduje kary za brzydki wygląd. Owszem, są możliwości ukarania, jeśli umowa sprzedaży, zawarta przez samorząd miasta lub powiatu, określa datę zakończenia renowacji. Niedotrzymanie tego terminu może być powodem zerwania umowy kupna-sprzedaży. Jeśli w niej nie wpisano, kiedy ten obiekt ma być odnowiony, to nabywca dowolnie decyduje, co i kiedy zrobi.
Nasi rozmówcy wskazywali najczęściej dwa takie obiekty, które nadal obrzydzają miasto. Tuż za rogiem placu Zamkowego, przy ul. 11 Listopada, rzuca się brzydko w oczy siedziba pierwszej oławskiej szkoły zawodowej, potem ośrodka pomocy społecznej, obecnie pustostan. Druga wytykana "rudera", przy ulicy św. Rocha, mieściła dawniej oławskie pogotowie ratunkowe i szpitalny oddział dziecięcy, tam się urodziło i leczono wiele maleństw. Ze względu na spełniane funkcje, oba budynki kojarzą się kilku pokoleniom z ich przeżyciami i wspomnieniami. Zgłaszają więc pretensje, że miasto nie dba o te domy.
Po poszukiwaniu kompetentnych instytucji i serialu rozmów - sprawa się wyjaśniła. Budynek tuż za placem Zamkowym sprzedało miasto 15 lat temu, ale w umowie nie określono terminu remontu. Obiekt na świętego Rocha podobnie sprzedało starostwo. Gdy zaczęły tam odpadać kawałki tynku, powiatowy inspektor nadzoru skutecznie nakazał właścicielowi, żeby zabezpieczył przechodniów. Od lat wiszą te obrzydliwe flaki.
Zatem przy rażącym oczy nieporządku - formalnie wszystko w porządku. Samorządy nie mają prawa decydowania o estetyce nieswojej własności. Mogą tylko prosić właściciela i nic więcej. Bo za sam wygląd nie ma kary.
Edward Bykowski
Napisz komentarz
Komentarze