Dopóki słońce i księżyc są w górze,
Dopóki trzmiel nawiedza różę
Dopóki dzieci różowe się rodzą,
Nikt nie wierzy, że staje się już...
Czesław Miłosz " Piosenka o końcu świata"
Wszystkim nam trudno zaakceptować fakt, że coś się kończy definitywnie. A nagłe odejście osoby kochanej, najbliższej, zawsze zastaje nas nieprzygotowanych. Reagujemy niedowierzaniem, doznajemy szoku, czujemy w tym wielką niesprawiedliwość.
Z przykrością zauważamy, że z upływem lat coraz więcej osób nam bliskich, drogich, wartościowych... znajduje się po drugiej stronie, poza zasięgiem ludzkiego wzroku. Niestety, w ostatnich dniach dołączyła do tego Zacnego Grona wieloletnia nauczycielka matematyki w Szkole Podstawowej nr 8 w Oławie - Elżbieta Gładysz. Żegnający Ją ksiądz, i jednocześnie były uczeń, zaczął od tego, że 45 minut lekcji i 55 lat życia to zdecydowanie za mało. Wspomniał o tym, że przy każdym spotkaniu pani Ela pytała: - Co słychać?, a w tym pytaniu zawsze dało się odczuć troskę i życzliwość. Jako jeden z uczniów przeprosił za "okradanie" rodziny z Jej osoby. Zauważył, że ostatnio odchodzi wielu młodych ludzi i widocznie w niebie potrzebni są nauczyciele.
Nie wiemy, czego tam Ela naucza, bo kochała fizykę i z sentymentem wspominała swoją pierwszą pracę w szkole średniej. Cokolwiek jednak robiła, wkładała w to serce, dlatego później z pasją uczyła matematyki.
Jako wychowawca otaczała swych uczniów matczyną troską i choć była przy tym wymagająca, nie traciła ich sympatii. Krótko nauczała wychowania do życia w rodzinie i informatyki.
Rodzina była dla Niej najważniejsza, stąd czerpała siłę i otrzymywała wsparcie, tak ciepło mówiła o swoim mężu i córkach. Dzieliła się z innymi posiadaną wiedzą i wrażliwością, odkrywała przed nielicznymi swoje zainteresowania niekonwencjonalnymi metodami leczenia. Zachwycały ją rzeczy proste, jak choćby gołąbki z kapusty pekińskiej czy wielkanocna pascha.
Nauczyciele, poważnie traktujący swoje obowiązki, tak bardzo oddają się pracy, że często brakuje im czasu dla najbliższych i dla siebie. Tak właśnie było w przypadku Eli. Zdecydowała się więc na roczny urlop, by zadbać o nadwątlone zdrowie i w spokoju zaopiekować się chorą mamą. Stęskniliśmy się za Nią i czekaliśmy na wrzesień. Mieliśmy nadzieję, że wróci do nas wypoczęta i pełna sił. Los zdecydował inaczej. Cieszymy się, że najbliżsi mieli Jej trochę więcej dla siebie, ale żałujemy, że przez ten rok byliśmy od Niej odsunięci i nie zdążyliśmy ponownie się spotkać. Dlatego w obliczu ostateczności odczuwamy pewien niedosyt spotkań i rozmów z Nią. Tylu rzeczy Jej nie powiedzieliśmy, z tyloma się spóźniliśmy, o tyle nie zapytaliśmy, tyle nam uciekło... Tej następnej lekcji już nie odbędziemy wspólnie. Szkoda, ale dziś czujemy, że to Ona dała nam lekcję pokory. Głęboko w swoich sercach i pamięci chowamy obraz Eli, osoby naturalnej, prawdziwej pod każdym względem, wyjątkowo skromnej, życzliwej i szczerej, w której nie było miejsca na kłamstwo, fałsz, złośliwość, sztuczność.
Jest to obraz człowieka o wielkim, szlachetnym, ale bardzo wrażliwym i delikatnym sercu, które niestety pękło. Tyle serca oddała innym, że wystarczyło go dla Niej na tak niedługo.
Elu, było w Tobie więcej niż w innych wiary i miłości. W nas jest nadzieja, że kiedyś z uśmiechem powitasz nas po drugiej stronie życia.
Do zobaczenia!
Koleżanki i koledzy z Zespołu Szkolno-Przedszkolnego nr 1 w Oławie
Napisz komentarz
Komentarze