I byłaby w tym jakaś racja. Skoro na oficjalnym zaproszeniu czytam, że na uroczystości - jak by nie było pod patronatem Prezydenta RP - zapraszają wspólnie starosta, burmistrz i pułkownik, mniemam, że to właśnie oni organizują obchody. Gdy czytam podobne zaproszenie na gazetowej stronie Starostwa, sygnują je także starosta, burmistrz i pułkownik. Gdy jednak zbliża się Dzień Weterana, to jednak tylko pułkownik Praczuk dostaje do ręki decyzję... starosty, zezwalającą na zorganizowanie imprezy. I czytam: - Organizator (czyli jednoosobowo Praczuk - red.) bierze całkowitą odpowiedzialność za ewentualne wydarzenia, jakie mogą powstać z tytułu... itd. A w przypadku np. "uszkodzenia pasa drogowego to organizator (czyli właśnie Praczuk - red.) "zobowiązuje się do pokrycia kosztów naprawy..." itd.
Oczywiście wiem, że urząd miejski starał się jak mógł, aby pomóc pułkownikowi. Że nawet załatwił przenośne toalety. Wiem też, że starosta wystarał się o obiad, którym można było podjąć gości. A i mównica była, zdaje się, ze Starostwa. Chwała im za to. Formalnie jednak, mimo trójcy zapraszających, to tylko pułkownik odpowiadał prawnie za wszystko. A to już może oznaczać problemy.
Z jednej strony dla niego - przecież impreza w założeniu jest dla mieszkańców, ku czci i chwale bohaterów, dla wychowania patriotycznego młodzież, tymczasem w przypadku np. jakieś awarii, to emeryt-kombatant po osiemdziesiątce ma ponosić wszelkie konsekwencje, także finansowe.
Z drugiej strony taka sytuacja rodzi też problemy dla miasta czy starostwa. Po co angażować się na pół gwizdka w imprezę, na którą niemal nikt nie przychodzi? Skoro jednak np. na "Dni Koguta" można było zorganizować "spontaniczny udział uczniów" w barwnym korowodzie, to jaki problem, by wykorzystać Dzień Weterana na lekcję patriotyzmu? Tylko trzeba zechcieć. Wtedy jednak trzeba by włączyć się do organizacji także formalnie, choćby przez wydział oświaty czy promocji, i zadbać o nowoczesną oprawę uroczystości, zdolną zainteresować młodych. Kombatanci pamiętają defilady, musztrę, trybuny - i kiedyś ludzie na to przychodzili. Dziś, żeby ich ściągnąć, trzeba coś innego. Bo inaczej postrzegamy patriotyzm? Bo mamy inną wrażliwość estetyczną? Bo kierujemy się innymi skojarzeniami? To temat do dyskusji, żeby za rok nie zderzać się ze ścianą. Mnie jednak generalnie najtrudniej zrozumieć, że sędziwy kombatant - który powinien być bohaterem na patriotycznej uroczystości - jest jednocześnie jej organizatorem. I wtedy wraca tytułowe pytanie.
Jerzy Kamiński
Reklama
Dla kogo Dzień Weterana?
Gdy trzeba wystawić pierś do orderów, to są inni. Gdy wypiąć tyłek do bicia - to płk. Eugeniusz Praczuk. Takie żale mógłby mieć pułkownik po Dniu Weterana
- 10.09.2012 09:53 (aktualizacja 27.09.2023 16:42)
Reklama
Napisz komentarz
Komentarze