- Gdy cię prezentowaliśmy na łamach gazety, napisaliśmy, że jesteś z Dzierżoniowa. Potem okazało się, że jednak jesteś z Bystrzycy, i to tej naszej, nie Kłodzkiej.
- To skomplikowana sytuacja. Mieszkałam w Dzierżoniowie, ale parę tygodni temu mama postanowiła rozpocząć nowe życie z Danielem, który mieszka w Bystrzycy. Miałam do wyboru albo zostać w Dzierżoniowie z babcią Marysią, albo jechać do Bystrzycy. Wybrałam mamę i od połowy sierpnia mieszkam w powiecie oławskim.
- Żal? Kogo tam zostawiłaś?
- Przede wszystkim mojego chłopaka Krystiana, na którego wszyscy mówimy Kornel. Chodzimy już razem 10 miesięcy, więc to poważna sprawa. W tym roku dostał się na studia w Wyższej Szkole Bankowej, gdzie będzie studiował zarządzanie. Jeśli ja też za dwa lata zdam na studia, pewnie spotkamy się we Wrocławiu. Na razie czeka nas znajomość trochę na odległość. W Dzierżoniowie zostawiłam też moją dobrą przyjaciółkę Paulinę. Miałyśmy trudną rozmowę, popłakałyśmy się, ale oczywiście obiecałyśmy sobie, że będziemy utrzymywały kontakty.
- A tata?
- Też został, ale o nim nie chcę mówić.
- A te wymarzone przez ciebie studia, to jakie?
- Chciałabym pójść na Akademię Sztuk Pięknych, bo rysuję od zawsze. Nie wykluczam też startu na architekturę, ale tam potrzebny jest rysunek techniczny, więc może najpierw ASP, a dopiero potem jakoś się przeniosę.
- Na razie jednak trafiłaś do oławskiego ogólniaka przy placu Zamkowym. Coś o nim wcześniej słyszałaś?
- Że ma bardzo wysoki poziom.
- I jak było w pierwszym i drugim dniu nauki?
- Jest fajnie. Poznałam całą klasę, dobrze mnie przyjęli. Cześć już wiedziała, że startowałam w konkursie piękności. Okazało się, że jedna z przyszłych koleżanek nawet tam była i głosowała na mnie. W klasie mamy dobrą atmosferę.
- A czym dla ciebie był start w wyborach "Miss Lata 2012"?
- Co to było?! Dla mnie to zabawa, ale też sprawdzenie samej siebie. Czy dam radę, czy poradzę sobie ze stresem. Denerwowałam się bardzo, ale chyba ostatecznie dałam radę. To mój pierwszy taki konkurs, ale już wiem, że chciałabym coś takiego przeżyć jeszcze raz. To były wielkie emocje.
- Masz takie wewnętrzne poczucie, że jesteś piękna?
- Czasem ktoś tak powie. Chłopak, mama, koleżanka. Ale może mówią tak, bo tylko chcą być mili? Jakoś nie brałam tego na serio.
- Gdybyś miała do wyboru weekend w SPA albo w namiocie nad jeziorem, co być wybrała?
- Raczej SPA, ale to pewnie by zależało od tego, z kim miałabym ten weekend spędzić.
- Widzę, że paznokcie różowe...
- Bo to mój ulubiony kolor. Piórnik też mam różowy, takie same zeszyty do szkoły. Mama czasem śmieje się ze mnie, że jestem jak mała dziewczynka, ale ja po prostu lubię ten kolor.
- To dziesięć lat temu w twoim pokoju pewnie królowała Barbie?
- Jasne! Jakżeby inaczej! Chociaż autkami też nie gardziłam, gdy akurat przyszli chłopcy. No, ale oczywiście przede wszystkim Barbie. Długie włosy blond... Moja ulubiona lalka była ubrana tak codziennie, ale szpilki musiała mieć, jak każda.
- Teraz na nogach masz jednak skromne białe tenisówki.
- Do szkoły przecież nie pójdę w szpilkach. Nauczyciele też czasem oceniają po wyglądzie.
- Ile centymetrów mają twoje najwyższe szpilki?
- Szesnaście cm. Są różowe, byłam w nich na wyborach.
CZYTAJ DALEJ [STRONA]
- Te okropne, wielkie koturny? Tragedia!
- Okropne? Dlaczego?
- Ładne długie nogi, a tu na końcu coś tak wielkiego i na dodatek różowego. Absolutnie nie pasowały. Poszłabyś w nich do szkoły?
- Chyba jednak zbyt wyzywające, jak do szkoły.
- Gdzie spędzałaś tegoroczne wakacje?
- Najpierw w Dzierżoniowie, a potem byłam trzy tygodnie w Anglii, u wujka, brata mojej mamy.
- I jak było?
- Super. Pierwszy raz byłam w Anglii, mnóstwo zwiedziłam. Za rok chciałaby jeszcze raz pojechać, ale żeby trochę popracować i zarobić, np. na auto.
- Jakie?
- Chciałabym golfa, czwórkę.
- Pewnie różowego?
- A wcale nie, bo czarnego.
- A "Top Models" oglądasz?
- Nie, tych "patyków" nie lubię.
- Patyków!?
- No, bo one są jak szkielety. A kobieta nie może być za pulchna, ale też nie może być za chuda.
- Twój ideał modelki?
- Może Megan Fox...
- Masz jakąś specjalną dietę, aby wyglądać jak ona?
- Mam tendencję do tycia, więc muszę uważać na to, co jem. Nie mogę sobie poszaleć przy stole. Czasem chciałoby się fastfooda, ale odmawiam sobie. Muszę się zdrowo odżywiać.
- I ćwiczyć?
- Z tym gorzej. Jeżdżę na rowerze - ostatnio poznaję okolice Bystrzycy. Generalnie jednak dbam o dobre odżywianie się.
- Dobre, czyli...?
- Ciemny chleb - to przede wszystkim. Masła nie używam, ani margaryny. Mleko najwyżej 0,5% tłuszczu. Cukru jak najmniej, choć kusi. Po godz.18.00 staram się w ogóle nie jeść, na kolację tylko coś lekkiego, np. sałatkę, ale bez chleba. Majonezu czy śmietany raczej nie używam.
- O czym marzy Marcelina?
- Generalnie żyję z dnia na dzień, ale czasem mam marzenia. Chciałabym się dostać na dobre studia, mieć szczęśliwą, kochając się rodzinę. Chciałabym sama do czegoś dojść. Marzę, żeby zobaczyć coś więcej. kawałek świata.
- A konkretnie, to który kawałek?
- Majorkę.
- Dlaczego akurat ona? Byłaś tam?
- Nie, nie byłam. Poza Anglią w tym roku, to nigdzie dalej nie wyjeżdżałam. A Majorka kojarzy mi się z piękną, niebieską i czystą wodą. To upał, ciepłe noce. Po prostu z Majorką mam dobre wakacyjne skojarzenia.
- Kto zadecydował, że wystartowałaś w konkursie piękności?
- Mama zobaczyła ogłoszenie w gazecie i zadzwoniła do mnie. Przekonywała, że warto spróbować. No i poszłam.
- I co? Warto było?
- Warto, warto. Teraz, gdy wygrałam, to chyba nie mogę mówić inaczej. Sprawdziłam się i wyszło.
Napisz komentarz
Komentarze