Jelcz-Laskowice, Krew na zabawkach
9 sierpnia sąd zakończył postępowanie dowodowe i ze względu na stan zdrowia ostatniego świadka, odstąpił od jego przesłuchania. Chodziło o opiekunkę, która często zajmowała się chłopcem.
Tragedia wydarzyła się pod koniec stycznia, wtedy Łukasz I. został sam z Alanem. Miał się nim opiekować, kiedy matka była w pracy. Dziecko pokrzyżowało mu wieczorne plany. Chciał iść z kolegami na piwo. 3,5-latek powinien już spać, ale nie mógł ubrać piżamki. Zamiast mu pomóc, mężczyzna wpadł w furię, pobił malucha, a na koniec nadepnął na krocze. Dziecko w poważnym stanie trafiło do szpitala. Oprawca zadzwonił po pogotowie, ale przez telefon mówił, że nie wie, co się dziecku stało. Żeby siebie chronić, w obecności innych pytał perfidnie Alana: - Co ci się stało?!
Henryk Pieńkowski, prokurator prowadzący tę sprawę, wciąż jest wstrząśnięty okrucieństwem, jakie spotkało malucha. - Mimo że doszło do tego ponad pół roku temu, nie mogę mówić spokojnie - stwierdza. - Wnioskowałem o 4 lata i 8 miesięcy pozbawienia wolności oraz 10 tysięcy złotych zadośćuczynienia na rzecz Alana. Tej sprawy nie można było relacjonować bez emocji, wywoływała je w każdym, kto miał kontakt z dzieckiem. Kiedy opisywałem, w jakim stanie zastałem chłopca, na sali sądowej niektórzy płakali. W dniu przyjęcia do szpitala stwierdzono obrażenia tak duże, że ich opis zajął półtorej strony drobnym drukiem. Zajęło mi kilka minut, żeby je przytoczyć. To sprawa wyjątkowo drastyczna, ale można przyjąć, że szczęśliwie zakończona, bo gdyby dziecko dalej było w takich warunkach, cierpiałoby nieprawdopodobnie, a kolejnego razu mogło już nie przeżyć.
Policjanci, którzy 21 stycznia weszli do mieszkania, zobaczyli ślady krwi niemal w każdym pomieszczeniu - na ręcznikach, materacu, w łazience i na zabawkach. Łukasz I. trafił do aresztu. Pisał listy do rodziny, ale w żadnym nie zapytał, jak się czuje Alan. - Martwił się tylko o siebie - mówi Jan Sztaba, radca prawny, pełnomocnik ojca pokrzywdzonego dziecka. - Oskarżony działał w okrutny sposób. Prokurator nie doszukał się przesłanek, usprawiedliwiających takie zachowanie. Biegli stwierdzili u Alana zespół dziecka maltretowanego. Więc to nie był jedyny raz, gdy znęcał się nad chłopcem.Trudno pozostać obojętnym na to, co mówił prokurator. Mnie też zakręciła się łza w oku. Bardzo płakała obecna partnerka ojca chłopca. Natomiast, o dziwo, matka Alana siedziała bez reakcji. Obserwowałem sędziego i innych obecnych na sali, u każdego to wywołało emocje.
Chłopczyk spędził we wrocławskim szpitalu kilka tygodni, przeszedł dwie operacje. Lekarze robili wszystko, żeby wrócił do zdrowia. Udało się. Sędzia podkreślił, że gdyby oprawca nadepnął o centymetr wyżej lub niżej, chłopak mógł zostać bezpłodny.
Po zakończonym leczeniu Alan czasowo trafił pod opiekę biologicznego ojca. Matka może widywać syna tylko w obecności dziadków lub ojca. Czy tak już zostanie? Sąd jeszcze nie zadecydował, komu przyzna na stałe prawa do opieki. Pewne jest, że chłopiec rozpoczął życie w zupełnie innym, lepszym świecie. Bez agresji, krzyku i przemocy. - Po tej tragedii był strasznie nieufny i zastraszony - mówi Urszula Sypień, babcia Alana. - Chował się, z nikim nie chciał się przywitać. Nie potrafił się wysłowić, ani rysować. Teraz to zupełnie odmienione dziecko. Po tych kilku miesiącach uśmiech nie znika z jego buzi. Żartuje, jest wesoły i wreszcie cieszy się dzieciństwem. Nie ma już kłopotów z mówieniem.
Babcia Alana i jego ojciec nie są zadowoleni z wyroku. - Miałem nadzieję, że za taką zbrodnię dostanie trochę większą karę - mówi Adam Sypień. - Oprawca nie wykazywał żadnej skruchy...
Za to, co zrobił Łukasz I. grozi do 10 lat więzienia. Sędzia nie mógł wymierzyć kary maksymalnej. - Dziecko miało poważne obrażenia, ale nie było tych skutkujących trzecim stopniem - tłumaczył sędzia Krzysztof Nowicki. - Nie możemy wymierzyć kary maksymalnej, skoro ustawodawca przewiduje zakres od - do. Jaką karę by dostał oskarżony, gdyby uszkodzenia były większe, gdyby podobny czyn popełnił wcześniej? Karę trzeba stopniować.
Wyrok, który zapadł 9 sierpnia, jest nieprawomocny. Za znęcanie się nad Alanem, 21-latek dostał 4,5 roku więzienia i miesiąc za udzielanie innym narkotyków.
Na tej rozprawie nie zasądzono zadośćuczynienia finansowego, o które wnioskował prokurator, bo oskarżony nie zapłaciłby, będąc w więzieniu. - Prędzej czy później i tak będzie musiał zapłacić - mówi ojciec chłopca. - Wystąpimy o odszkodowanie z powództwa cywilnego.
Ogłaszając wyrok sędzia powiedział, że nie wierzy w skruchę Łukasza I. i w to, że kiedykolwiek się zmieni. W rozmowie z nami dodał, że chciałby się mylić w ocenie oskarżonego.
Agnieszka Herba
Reklama
Skazany za Alana
4 lata i 6 miesięcy - taki wyrok usłyszał Łukasz I. z Jelcza-Laskowic, który maltretował 3,5-letniego Alana. Ci, którzy znają szczegóły dramatu, nie potrafili przejść obok tej sprawy obojętnie. Prokurator podkreślił, że w wieloletniej pracy nie spotkał się z takim okrucieństwem wobec dziecka. Oskarżony nie wykazywał wyższych emocji. Niewzruszony opisywał całe zdarzenie
- 22.08.2012 11:55 (aktualizacja 27.09.2023 16:44)
Reklama
Napisz komentarz
Komentarze