- Chyba oszalałaś - próbował protestować mąż, kiedy Nikola oświadczyła mu, że chce zamontować w mieszkaniu rurkę i uczyć się tańca kojarzonego głównie z erotycznymi pokazami. Jego opory na nic się nie zdały, Nikola i tak postawiła na swoim. Była wtedy w trudnym okresie, potrzebowała nowych wyzwań. Praca w branży budowlanej, w roli przedstawicielki handlowej, nudziła ją na śmierć. Nikola miała już uprawnienia instruktorki fitnessu, jej prawdziwą pasją był sport. Rolki, jazda konno - tym zajęciom mogła oddawać się po kilka godzin dziennie. Los chciał, że właśnie wtedy zarzuciła jeździectwo. U młodej kobiety, uzależnionej od wysiłku fizycznego, niebezpiecznie zaczęła narastać niespożytkowana energia...
Metoda "na samouka"
Felix Cane - to ona była winna, że Nikola skierowała swoje aspiracje w stronę rurki. Jej akrobacje na wysokości kilku metrów, niewyobrażalne rozciągnięcie ciała i zawrotne tempo zmieniania figur... Występ z mistrzostw świata w 2009 Nikola oglądała z zapartym tchem. Poczuła w środku ukłucie i postanowiła: będzie tak dobra, jak Felix. Chcąc nie chcąc, mąż zainstalował w końcu rurkę. Nikola, z rozłożonym na podłodze laptopem, odgrywając filmiki, klatka po klatce, uczyła się kolejnych figur. Cztery i pięć godzin dziennie, przez miesiąc.
Po tym przyspieszonym kursie, w dodatku metodą "zrób to sam", postanowiła sprawdzić, co jest warta. Wyszukała telefon do wrocławskiej szkoły tańca na rurze i umówiła się na lekcję prywatną. Podobno prowadząca powiedziała jej, że powinny zamienić się rolami. Nikola poszła za ciosem. Zaprezentowała swoje umiejętności menedżerce szkoły i... znalazła nową pracę. Została instruktorką "pole dance", czyli sportowej odmiany tańca na rurze. O tym, że jeszcze przed miesiącem nie miała z tą dyscypliną nic wspólnego - nikt nie musiał wiedzieć.
Skandalistka Nikola
Oławianka trafiła na dobry moment. Miłośnicy tańca na rurze chcą się pozbyć wątpliwej reputacji i walczą o społeczną akceptację dla takiej formy fitnessu. W kolejnych miastach w Polsce powstają szkoły "pole dance". Rurka jest tak modna, że trafiła do telewizyjnych seriali, programów typu "Mam Talent" i kolorowej prasy dla kobiet. Ba, nawet opiniotwórczy tygodnik "Polityka" zamieścił w ubiegłym roku fotoreportaż o "pole dance". Jedno ze zdjęć: na przystanku autobusowym siedzi trzech robotników ubranych w żółte kamizelki, przed nimi dziewczyna w sportowym stroju wyciąga się w powietrzu, wykorzystując słupek podtrzymujący wiatę. Modelki pozowały w metrze i na ulicach. Czy to znak drogowy, czy słup latarni - wszystko służyło im do akrobacji.
Środowisko "pole dance" przeżywało w ubiegłym roku znaczące wydarzenie. Po raz pierwszy zorganizowano ogólnopolskie zawody. Nie mogło na nich zabraknąć Nikoli. Po efektownym występie zajęła czwarte miejsce. Sportowcy mówią, że jest najgorsze. Zdecydowana czołówka, ale pierwsze niepremiowane... Na tych mistrzostwach Nikola zrobiła jeszcze coś, co zdecydowanie przyćmiło jej występ. Zorganizowała pokaz tańca na rurze w wykonaniu swojej córeczki, 4-letniej wówczas Amelki. Przyjęto go ze skrajnie odmiennymi ocenami. Jedni mówili, że urokiem osobistym zmiażdżyła wszystkich, a dorosłe poldancerki mogłyby się przy niej schować. Drudzy grzmieli o wprowadzaniu małej dziewczynki w świat seksu i domagali się konsekwencji dla osób za to odpowiedzialnych.
Sprawa zrobiła się tak głośna, że oparła się o telewizję śniadaniową w TVN. Psycholog Joanna Heidtman tłumaczyła, że rurka dla Amelki jest taką sama zabawą, jak zjeżdżanie na zjeżdżalni. Nikola zapowiedziała, że nie będzie dziecku odbierać frajdy robienia tego samego, co mama. A Marcin Prokop przypomniał telewidzom, że tango i kankan też uznawano kiedyś za gorszące tańce.
Karatecy nie dali rady
Oławianka robi dużo dla popularyzacji "pole dance". Powiększa się lista redakcji, które zainteresowały się tą dyscypliną. "Fakt", "Super-Express", portal "Moje Miasto", "Słowo Sportowe"... Również swój profil na Facebooku poświęciła tańcu na rurze. Dzieli się filmikami z miłośnikami "pole dance" z całego świata. Sposobów na upowszechnianie tej formy fitnessu jest dużo. Jedna z warszawskich szkół zdecydowała się na "street pole dance". Ogłosiła konkurs fotograficzny na najciekawsze zdjęcie tancerek w przestrzeni publicznej.
Inny sposób - to grupy pokazowe, działające przy szkołach. Nikola uczestniczy w wyjazdowych show. Odbywają się na dniach tańca, targach ślubnych, juwenaliach. Mówi, że scenariusz jest zawsze ten sam. Najpierw niewybredne żarciki: - O, przyjechały laski i będą tyłkiem kręcić. Po prezentacji - uznanie i aplauz. - Na koncercie IRY w Rawie Mazowieckiej spotkałyśmy się z bardzo żywym przyjęciem - opowiada. - Nasz występ zachęcił wiele osób do spróbowania, czy dałyby radę. Pamiętam, jak do rury podeszli występujący na imprezie karatecy. Chcieli spróbować stójkę, ale im nie wyszło.
Rurka czyni cuda
Zainteresowanie "pole dance" to nie tylko moda. Co sprawia, że dziewczyny chcą uprawiać tę dyscyplinę? Magda jest kursantką Nikoli od 7 miesięcy. Mówi, że taniec na rurze robi cuda z jej ciałem. Jest zadowolona z lepszej figury, kondycji i gibkości. Nikola ma świadomość efektów, jakie przynoszą treningi: - Motywuje moje dziewczyny. Bo one wstydzą się rozebrać do krótkich spodenek. A to cellulit, a to zbędna fałdka, zawsze coś się znajdzie. A ja im mówię, że są zgrabne i mają fajne ciałka. Po miesiącu ćwiczeń uwidaczniają się mięśnie, ciało nabiera jędrności. Uczę je chodzić wyprostowane, ze ściągniętymi łopatkami, delikatnie kołysząc biodrami. Kiedy w szpilkach idą przez miasto, to procentuje...
Może taka wizja jest konieczna, aby złagodzić trudy nauki. Bo przede wszystkim początki kariery poldancerki nie należą do łatwych. - Wydaje się, że są to zwyczajne obroty - mówi Nikola. - Ale jak trzeba wejść na rurę, utrzymać się i obrócić, to okazuje się, że panie, które nie ćwiczą, lecą na dół jak worek kartofli. Początkujące grupy rozmawiają w szatni o zakwasach i sińcach. W "pole dance" bardzo mocno pracują nadgarstki i stawy. Czasami ciężar ciała utrzymywany jest na jednej nodze, albo trzymając się rękami, dziewczyna wygina się w powietrzu ku górze. Ideałem jest wykonanie najbardziej skomplikowanych i obciążających figur z możliwie największą lekkością.
Jednak kursantki dobrze wiedzą, że oprócz sportowego jest też podejście bardziej na luzie. - Szkoła organizuje specjalne wieczorki panieńskie - mówi Ania. - Panie młode uczą się, jak zrobić swoim mężom erotyczny pokaz. Myślę, że to coś fajnego, dla obu stron. - A moja mama, jak usłyszała, że tańczę na rurze, to powiedziała tylko, że mój chłopak będzie miał fajnie i nie będzie musiał nigdzie chodzić - dodaje Ewa.
Xawery Piśniak
fot. Foto HQ
Napisz komentarz
Komentarze