Oława. Interwencja
W poniedziałkowy ranek 28 maja, na podwórko przy blokach komunalnych na ulicy Oleśnickiej wjechała koparka. Robotnicy nie mieli łatwego zadania, bo pracę przerywali im mieszkańcy.
- Babcia wybiegła z domu z krzykiem, ale część jej rzeczy już była przysypana gruzem - opowiada mężczyzna w średnim wieku. - Niektóre przedmioty i trochę węgla udało się uratować. Pracownicy pana Paszyńskiego obiecywali komórkę zastępczą i czas na przeniesienie wszystkich rzeczy. Mamy na to pismo, ale nowej komórki nie otrzymaliśmy. Pytaliśmy o to kilka razy. Obiecano nam, że je dostaniemy, a tymczasem będzie przygotowana dopiero dzisiaj. Zaczęli ją robić w dniu wyburzania starej.
Rozbiórka znienacka
Apolonia Szymczak, właścicielka komórki, próbująca ratować rzeczy, zanim posypał się na nie gruz, nie kryje zdenerwowania. Jej wnuczka Małgorzata Kuderwil twierdzi, że przez dwa tygodnie dzwoniła do zarządcy i zapewniano ich, że babcia dostanie nową komórkę. Na dowód pokazuje pismo od zarządcy - firmy ZNiB "Wspólnota". - Zniszczono zostały profile budowlane kupione do remontu mieszkania, które były w komórce oraz szafę na słoiki. Był tam też węgiel. Robotnicy myśleli, że obiekt jest już pusty, bo tak miało być. Pracownica "Wspólnoty" powiedziała mi, że nie wie, dlaczego tak się stało, że musi się skontaktować z panem Paszyńskim. Obiecywano, że będziemy mogli spokojnie przenieść swoje rzeczy, a dzisiaj babcia dzwoni z płaczem, że rozbierają komórkę. Nie mamy komórki, ani starej, ani nowej, a rzeczy - zniszczone. Rozumiem, że robotnicy, pracujący przy rozbiórce, nie odpowiadają za to, ale są także ludzie odpowiedzialni za zarządzanie tym mieniem.
Czy warto?
- Jak można tak zrobić starszej osobie? - zastanawia się sąsiadka Apolonii Szymczak. - Może trzeba z tym iść do sądu? Małgorzata Kuderwil mówi, że dzwoniła na policję. Zamierza wystąpić o odszkodowanie i potrzebuje notatki o uszkodzeniu mienia: - Policjant powiedział, że nie przyjadą w tej sprawie i odesłał mnie do Urzędu Miejskiego. Alicja Jędo, oficer prasowy KPP w Oławie twierdzi, że w dokumentach nie odnotowano żadnego zgłoszenia z ulicy Oleśnickiej.
Zarządca obiecuje
Apolonia Szymczak mówi, że w rozebranym budynku komórki miało pięć rodzin. Dostali nowe wcześniej i zdążyli się przenieść. Tylko ona nie otrzymała nowego pomieszczenia. Zarządca lokali komunalnych, Bronisław Paszyński, który przyjechał na Oleśnicką, próbował załagodzić sytuację. Obiecywał, że jego ludzie wybiorą węgiel spod gruzu. Apolonia Szymczak dostanie nowe profile i inne przedmioty, które zostały zostały zniszczone: - Pani Szymczak dostanie to, co uległo zniszczeniu. Będzie miała wszystko nowe. Spokojnie, niech pani nie płacze, wszystko zostanie pani zwrócone!
Jak to możliwe?
Na pytanie, dlaczego Szymczak nie dostała komórki wcześniej, Bronisław Paszyński odpowiada, że w pierwszej wersji, podanej przez mieszkańców, było 7 komórek, a zaraz później - że potrzeba ich 11. - Zrobiliśmy 9, a okazało się, że to za mało. Dwóch zabrakło - mówi Paszyński.
- To co się stało? - pytamy.
- Rozmnożyli się raptem ludzie - mówi zarządca.
- Chyba wiecie, ilu macie mieszkańców?
- Mieszkańców mamy więcej - odpowiada Paszyński i macha ręką.
Tekst i fot.: Monika Gałuszka-Sucharska [email protected]
Reklama
Awantura o komórki
Komórki na Oleśnickiej szpeciły podwórko i postanowiono je zlikwidować. Problemy pojawiły się, gdy rozpoczęto rozbiórkę...
- 06.06.2012 11:55 (aktualizacja 27.09.2023 16:46)
Reklama
Napisz komentarz
Komentarze