Jelcz-Laskowice. W Dniu Matki
Przestronny jasny salon połączony z jadalnią i kuchnią. Na środku duży drewniany stół. Na kanapie w gondoli śpi dwutygodniowy Krzyś. Nakładają buciki: Adaś - 6 lat, Dominik - 5 lat, Tomek - 4 lata i Helenka - 2 lata. Idą z tatą na spacer, ale przedtem zrobimy zdjęcie. Ich mama, 28-letnia Hania Przybyło, zgodziła się porozmawiać o tym, jak to jest być mamą piątki dzieci w dzisiejszych czasach.
Niepotrzebna jej kariera
Kiedyś z siostrą złożyły śluby panieńskie, że nie będą mieć mężów, tylko dzieci. Hania stwierdziła, że będzie prowadzić dom dziecka, ale nie jako kierowniczka, bo wtedy nie miałaby kontaktu z dziećmi, tylko jako opiekunka.Wszytko się zmieniło, gdy poznała Jana i w nim się zakochała. - Na początku nie myśleliśmy o dzieciach - wspomina. - Byliśmy tylko my. Poza tym studiowałam dziennie biotechnologię na Politechnice Wrocławskiej i chciałam skończyć naukę zanim pojawi się rodzina. Jan też studiował. Ale im dłużej się znaliśmy tym bardziej chcieliśmy być małżeństwem. Dziś dostrzegam w tym niesamowite prowadzenie przez Boga.
W wieku 20 lat Hania wyszła za mąż. Pół roku później była w ciąży. Wzięła dziekankę, a Jan przeniósł się na studia zaoczne. Mógł w ten sposób zarabiać na utrzymanie rodziny i skończyć studia. Hania po trzech kolejnych ciążach musiała jednak zrezygnować ze studiów. Nie mogła w nieskończoność przedłużać urlopu dziekańskiego. - Nie żałuję tej decyzji i tego, że nie robię kariery - mówi. - Zawsze sama chciałam wychowywać swoje dzieci. Przekazywać im wartości, którymi się kieruję, uczyć szacunku i miłości do ludzi i Boga. Wierzę że każdy ma swoje powołanie. Moim jest macierzyństwo i ja się w tym spełniam. Kiedyś kolega powiedział mi, że byłabym świetnym naukowcem. Może, ale czy byłabym tym samym człowiekiem?
Chciane i kochane
Duża rodzina to dla Hani skarb, jednak towarzyszy temu wiele niepochlebnych słów, np. "więcej mieć nie mogliście?", albo "patologia". Dla młodej mamy to przykre, zwłaszcza że mówią to ludzie, którzy nic nie wiedzą o niej i jej bliskich. - Ja się od tego dystansuję, szkoda tylko, że czasem słyszą to dzieci - stwierdza ze smutkiem. - Jesteśmy normalną rodziną. Mamy normalne warunki życia, nie przymieramy głodem. Staramy się dobrze wychować nasze pociechy. Wszystkie są chciane i kochane. Dlatego to takie smutne, gdy spotykamy się z takimi ocenami. Na szczęście więcej jest przyjemnych opinii: - O, jaka fajna rodzinka! Hanka się cieszy, że Jan też nie zwraca uwagi na uszczypliwości i jest dumny ze swojej rodziny.
Jest czas na wszytko
Dzień Przybyłów wygląda jak w większości domów. Każdy ma swoje zadania. Najtrudniej jest przez dwa, trzy miesiące po porodzie, bo do codziennych obowiązków dochodzą jeszcze niedospane noce. Później wszytko się układa. Gdy Hania szykuje Adasia do szkoły, Jan zajmuje się dziećmi i robi śniadanie. Gdy on pracuje, ona przejmuje się dzieci i... nie ma czasu na nudę. Mimo licznych prac, znajduje czas na wspólne spacery, rysowanie, wycinanie czy teatralne czytanie bajek. Także pierze, gotuje, sprząta... i tak do wieczora. Czasem włącza maluchom bajki do słuchania, albo pokazuje dokładnie wyselekcjonowane w internecie. Ale to zdarza się rzadko, bo zdaniem młodej mamy, one nie wpływają na rozwój i kreatywność dzieci, wręcz przeciwnie. Co innego słuchanie bajek - pobudza wyobraźnię. W domu nie ma telewizora, więc nikt go nie ogląda.
- Najpiękniejsze są wieczory, gdy po kąpieli leżą w łóżkach i każę im spać, a one zaczynają zadawać pytania, albo przychodzą, żeby się poprzytulać czy potrzymać za rączkę - opowiada z rozrzewnieniem Hania.
Kocha te momenty i cieszy się każdą taką chwilą. Jest dumna gdy się okazuje, że dzieci rozumieją wartości, które im przekazuje. Owszem bywają trudne chwile i czasem jest ciężko, ale przy odrobinie samozaparcia wszytko mija i wraca do normy.
Konsekwencja w wychowaniu
Jednym z najważniejszych przykazań rodziny jest konsekwencja w przestrzeganiu zasad. Dzieci od początku wiedzą co wolno, a czego nie. Hania dobrze pilnuje, by zasady pozostały zasadami. Inaczej rodzina nie mogłaby normalnie funkcjonować. Zdaniem młodej mamy, najtrudniej jest przy pierwszej dwójce. Trzeba być konsekwentnym w najdrobniejszych szczegółach, aby dziecko wiedziało, że "nie" oznacza "nie", a jeżeli postąpi inaczej, to otrzyma karę - np. nie dostanie słodyczy. - To nic wielkiego, ale dla takiego malucha ogromna kara - stwierdza. - Jak się dobrze wychowa pierwsze dzieci, później idzie z górki. Uczą się od siebie.
*
Hania jest otwarta na kolejnego potomka, jeżeli tylko Pan Bóg zechce, żeby jeszcze raz zostali rodzicami. - Każda kobieta czuje inaczej, a o jej macierzyństwie decyduje wiele czynników - stwierdza. - Według mnie, to piękne! Jestem szczęśliwa, że mam dużą rodzinę!
Tekst i fot.: Wioletta Kamińska [email protected]
Reklama
Macierzyństwo. W tym się spełniam
Przykro jej gdy słyszy, że wielodzietna rodzina to patologia, a mówią to ludzie, którzy nic o niej nie wiedzą. Że jest szczęśliwa, spełniona i niczego im nie brakuje
- 31.05.2012 11:55 (aktualizacja 27.09.2023 16:46)
Reklama
Napisz komentarz
Komentarze