Bystrzyca. Jaka oferta dla młodych?
- Najgorzej jest w wakacje, nocami spać nie można - skarży się mieszkanka zastrzegająca anonimowość. - Pijani, a może jeszcze po narkotykach, krzyczą, biją się, a ile razy tam już się paliło! Boimy się, żeby nam jakiś szkód nie zrobili, bo oni w takim stanie są nieobliczalni.
Wysoką frekwencję w starym młynie można odnotować także w niedzielne przedpołudnia. Wtedy od strumienia mieszkańców podążających na mszę odłączają się grupki młodzieży z piwami w reklamówkach. - Ludzie idą do kościoła, a oni do kapliczki - z przekąsem komentuje Zbigniew Gąsior.
Ryzykowne zabawy
Stary młyn to kompleks czterech zabudowań, z dziedzińcem i łąką nad Młynówką. Po upadku firmy Elegantex, która miała tam swoją siedzibę, posiadłość przejął jeden z banków. Kilkukrotnie wystawiał ją na sprzedaż - bezskutecznie. W najbliższym czasie znów ma dojść do licytacji. Ale czy znajdzie się chętny? W obecnym stanie budynku sensowniejsze jest wyburzenie i postawienie nowego obiektu niż remont starego. - Szkoda, że dopuszczono do takiej dewastacji - żałuje były wójt gminy Oława Ryszard Wojciechowski. - Architektonicznie to był piękny obiekt, w dodatku tak ładnie położony. Idealnie się nadawał na gospodarstwo agroturystyczne lub na stadninę koni...
Dziś po dawnej świetności pozostał naprawdę nikły ślad. Młyn straszy wnękami po oknach, zerwanymi schodami i słomą sterczącą z pozostałości sufitów. Na podłogach rozciąga się jedno wielkie rumowisko, przez dziury w kolejnych kondygnacjach i w dachu prześwieca niebo. Nie dziwi, że takie miejsce przyciąga młodzież. Dziwi tolerancja dorosłych. Nie trzeba wiele, aby doszło tam do wypadku. Pijane wyrostki mogą urządzać biegi po piętrach, gdzie z podłóg pozostały prawie wyłącznie belki. O tym, że takie zawody są tu organizowane, świadczą deski przybite do jednego z filarów. Jak po drabinie można po nich wspiąć się wzwyż. Inne ślady ryzykownych zabaw, to zwęglone belki i konstrukcja dachu. Mieszkańcy wspominają o wielokrotnych podpaleniach młyna. Do tej pory jeszcze bez poważniejszych strat i ofiar.
Zmienili miejscówkę?
Irena Witek mieszka najbliżej. Jedno z zabudowań gospodarczych przylega bezpośrednio do jej posesji. Kobieta musiała uprzytomnić sobie, czym grozi dalsze tolerowanie gości w młynie, kiedy młodzież zabawiała się w zbijanie starych dachówek. Jeden z kamieni wpadł do wózka jej dwuletniego wnuczka. Na szczęście parę minut wcześniej córka zabrała dziecko do domu. Pani Witek oraz inni członkowie rady sołeckiej przesłali do wójta Jana Kownackiego pismo, w którym domagali się zabezpieczenia opustoszałych zabudowań. Teraz w dwóch miejscach wisi żółta tablica z napisem "budynki są zagrożone katastrofą budowlaną, wstęp wzbroniony". Zainstalowane światło burzy komfort nocnych balang. Ale teren w dalszym ciągu jest nieogrodzony. W dodatku mieszkańcy urządzili tam dzikie wysypisko śmieci. Tylko młodzieży jakby mniej. Swoje musiały zrobić ciągłe interwencje policji i straży miejskiej. Irena Witek nie odpuściła i ściągnęła nawet wrocławską telewizję. Czy wobec tego szumu młodzież odpuściła na dobre i znalazła sobie nowe miejsce schadzek, czy to tylko przerwa spowodowana zimniejszą porą roku - o tym będzie można się przekonać, kiedy nadejdą cieplejsze noce.
Co dla młodych?
- A ja im się wcale nie dziwię - oświadcza Zbigniew Gąsior. - Gdzie mają chodzić? Świetlica zamknięta, boisko zamknięte, z przystanku są przeganiani, to tam idą - pusto, nikt nie pilnuje, na uboczu - tam rządzą, ale mnie oni nie przeszkadzają. Bo prawda jest taka, że młodzież powinna mieć boisko otwarte, bilard w świetlicy... Ale nie - świetlicę wybudowali dla wesel, bo z tego mają kasę. Jak ja byłem młody, to odbywały się zabawy i dyskoteki, a teraz taka ładna świetlica stoi - a kiedy tam zorganizowano coś dla młodzieży?
Głosów sygnalizujących, że Bystrzyca nie potrafi zaoferować niczego młodym, nie brakuje. Niedawno otrzymaliśmy maila od oburzonego rodzica, który skarżył się, że jego syn nie może popołudniami pograć na przyszkolnym boisku, bo jest zamknięte.
Potrzeba jest widoczna od dłuższego czasu. Jednym z pierwszych pomysłów wybranej w lutym ubiegłego roku rady sołeckiej było stworzenie w salce remizy - klubu dla młodzieży. Niestety, na pomyśle się skończyło, bo strażacy odrzucili ten pomysł. Teraz gmina przeznaczyła 40 tys. zł na remont spornej salki. Wójt Jan Kownacki zapowiada, że będzie ona służyła strażakom, ale dostęp będzie miała także młodzież.
Dobrej myśli jest Irena Witek: - Dogadamy się ze strażakami. Sołtys Paweł Bubała ostrożnie przewiduje, że salkę będzie można wynająć na organizację osiemnastek. - My, starzy, nie możemy wszystkiego organizować - ciągnie sołtys. - Na przykład jeśli chodzi o dyskoteki - to jest pole do popisu dla młodych członków rady sołeckiej. Ja już im nie raz zgłaszałem wolny termin. Ale młodzi teraz bardzo są zajęci, ten ma studia, ten wesele, inny też nie może. Ja jednak liczę, że pokażą, co potrafią. Oni się lepiej dogadują z młodzieżą i to oni powinni organizować dyskoteki.
Wójt Kownacki zapewnia, że jest za sportem i po rozmowie z nami zadzwoni do Gminnego Centrum Kultury, aby boisko przyszkolne było otwarte popołudniami. A sypiącego się młyna lepiej zabezpieczyć nie może, bo to nie własność gminy. Czeka na wynik kolejnej licytacji - może w końcu wyłoni właściciela, który zagospodaruje opuszczoną działkę.
Tekst i fot.: Xawery Piśniak
Napisz komentarz
Komentarze