Przemoc w rodzinie
Wieś w gminie Oława. Podjeżdżam pod sklep, gdzie kilku dorodnych mężczyzn podpiera ścianę starego pogeesowskiego, zawilgoconego prawie po dach budynku i popala extra-mocne. Na okiennym parapecie widzę nieudolnie pochowane za gazetami i starą, sparciałą torbą, kieliszki do wódki i puszkę piwa. - Myśleliśmy, że to jakiś szpaczek przyfrunął! - wita mnie jowialnie tłustawy chłop, w grubej kufajce i z ruską furażerką na głowie. Potem się okaże, że to pan Zdzisiek*, którego szukam. A "szpaczek", jak kolega Zdziśka, Zenek, wyjaśnia, to strażnik gminny, co cichotajnie pod ich wiejski "supermarket" podjeżdża (czyli podfruwa), coś tam lub o czymś tam podziubie i potem chłopów mandatem lub sądem straszy. Głównie za picie alkoholu przed marketem, czyli w miejscu publicznym. I sklepowa też przy okazji obrywa, bo grożą jej zabraniem koncesji na sprzedaż alkoholu. A chłopaki piją właśnie tu, pod sklepem, bo gdzie mają to robić? Bar już dawno zamknięto, bo jak parę lat temu sanepid jakieś tam unijne HACCP wdrażał, to się okazało, że w remont lokalu trzeba kilka dobrych tysięcy włożyć, a wyciągnąć ich i po 10 latach by się nie dało. Więc bar niby jest, ale ani piwa, ani wina nikt tam serwować nie chce. W domu chłopy się też napić nie mogą, bo baby wrzeszczą.
Krewka Halinka
Właśnie w sprawie tych wrzeszczących bab do gminnej wioski mnie przywiodło. A w zasadzie jednej - co nie tylko wrzeszczeć, ale i słowne groźby w czyn wprowadzać umie...
Proszę pana Zdzicha na stronę i pytam, czy zechce porozmawiać o swojej kobiecie. Koledzy przy sklepie, gdy słyszą, że to redaktor "Powiatowej" z ich kumplem chce gadać, od razu wyczuwają temat. - Halinki lepiej niech redaktor nie rusza, bo jak coś złego o sobie w gazecie przeczyta, to przyjedzie do Oławy, kopniaka w jaja zasunie i jeszcze karczychem jak młot pneumatyczny, po szyi pojedzie! - słyszę dobrą radę z ust pana Roberta.
Pan Zdzisiek też złego słowa o swojej drugiej połowie nie powie: - To fakt, nerwowa kobitka jest, ale czasem słusznie ma do mnie pretensje, bo ja nie zawsze na czas i w odpowiedniej wysokości wypłatę do domu przynoszę, a jeść przecież trzeba. Troje małych dzieci mamy...
Nic więcej pan Zenek na temat krewkiej żony nie chce mówić: - A po co, a na co? Owszem, mnie i Halinkę dzień często dzieli, ale noc zawsze nas łączy!
Szybko się wyjaśnia, że z panią Halinką dziś także nie porozmawiam, bo akurat do siostry, trzy wioski dalej, pojechała. Ponoć ma tam jej rad udzielać, jak męża obiboka skutecznie do roboty zagonić.
Owszem, piją...
- Z moich wcześniejszych doświadczeń zawodowych, a obecnie także z pracy w Radzie Miejskiej i w komisji, którą kieruję, wynika, że problem psychicznego lub fizycznego znęcania się kobiet nad mężczyznami jest w naszym mieście i w powiecie zjawiskiem raczej marginalnym - mówi Czesław Miłosz, emerytowany policjant, radny oławskiej Rady Miejskiej i przewodniczący Miejskiej Komisji ds. Rozwiązywania Problemów Alkoholowych. - Nie znaczy to, że go w ogóle nie ma i że należy tę kwestię lekceważyć. Dzisiaj na przemoc w rodzinie patrzy się zupełnie inaczej niż kilka lat temu. Coraz rzadziej jest uważana za prywatną, intymną sprawę rodziny, coraz częściej - i moim zdaniem bardzo słusznie - sądzi się, że to nasz wspólny problem, wobec którego nie powinno się pozostawać obojętnym.
Zdaniem Miłosza marginalizowanie zagadnienia może wynikać z tego, że ma ono słabe odzwierciedlenie w statystykach, czy to policyjnych, czy u służb, zajmujących się pomocą społeczną. Powody są z reguły dwa. Mężczyźni ukrywają doznawaną przemoc, bo często spotykają się z lekceważeniem problemu przez służby policyjne. - Tam nadal panuje powszechne przekonanie, że to mąż bądź konkubent są agresywni, a żona i kochanka zawsze bezradne i bezbronne - mówi Miłosz.
Mężczyźni wstydzą się także przyznać, że są ofiarami agresywnych kobiet, bo boją się negatywnych ocen ze strony otoczenia. Mąż, nad którym żona znęca się psychicznie lub który jest bity przez swoją partnerkę, w oczach sąsiadów, znajomych czy rodziny, staje się śmieszny, budzi raczej politowanie niż współczucie. - Mężczyźni są przekonani, że nikt im nie uwierzy, że ktoś ze słabszej płci znęca się nad nimi, poniża i krzywdzi - uważa szef MKRPA. - Niektórzy znoszą upokorzenia i zgadzają się na naruszenie własnej godności, bo po prostu kochają swoje często rozhisteryzowane żony czy konkubiny i nie chcą, aby z ich powodu były narażone na odpowiedzialność karną. Członkowie naszej komisji podczas pracy w terenie lub w czasie spotkań z osobami zagrożonymi chorobą alkoholową starają się zmieniać to złe nastawienie. Wyjaśniają, tłumaczą i przekonują, by zgłaszać fakty przemocy stosownym organom, głównie policji.
Czesław Miłosz uważa, że przemoc niemal zawsze towarzyszy rodzinie z problem alkoholowym. - W takich środowiskach kobiety stosują najczęściej tę psychiczną - twierdzi. Dodaje, że w ostatnim czasie do jego komisji trafia coraz więcej wniosków w sprawie kobiet, dotkniętych chorobą alkoholową: - Kiedyś to był rzeczywiście margines, a teraz to już prawie 30 procent spraw, jakimi się zajmujemy...
...ale raczej nie biją
Aspirant Przemysław Zawłodzki z Komendy Powiatowej Policji w Oławie, który jako szef referatu dzielnicowych zajmuje się problemem przemocy domowej i związaną z tym procedurą "Niebieska Karta" potwierdza, że występowanie tam kobiet w roli głównej, to bardzo rzadkie przypadki: - W 2011 mieliśmy dwie takie sytuacje, ale żadna nie skończyła się aktem oskarżenia o pobicie czy innego typu znęcanie się nad partnerem. To się zdarza najczęściej podczas awantur domowych. O założeniu "Niebieskiej Karty", czyli dokumentu, w którym odnotowuje się dane osoby dotkniętej przemocą, decyduje funkcjonariusz, który neutralizuje awanturę. Często jest tak, że pierwsze skrzypce gra wtedy pijana kobieta, stojąca z przysłowiową patelnią czy wałkiem w ręku, a obok stoi potulnie mąż czy kochanek, potężny jak tur i jej nie rusza, bo jednym ciosem mógłby ją zabić. Na pierwszy rzut oka wygląda to jednak inaczej, więc czasami młody niedoświadczony funkcjonariusz, który tego nie wyczuje, zakłada "NKartę...".
Podobną opinię wygłaszają zgodnie szefowe miejskich i gminnych ośrodków pomocy społecznej w naszym powiecie: - W ostatnich kilku latach, a konkretnie od 2005 roku, kiedy parlament uchwalił ustawę o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie, nie odnotowaliśmy przypadku, w którym kobieta byłaby sprawcą pobicia dorosłego mężczyzny.
Ewa Romańczuk, szefowa oławskiego MOPS, przypomina sobie tylko historię matki, która była agresywna w stosunku do swojego niepełnosprawnego dziecka: - Sprawa krążyła między szkołą a sądem rodzinnym, była najpierw umorzona, ale ostatnio chyba znowu trafiła do prokuratury...
Elżbieta Solanko-Kitajczuk, kierownik domaniowskiego GOPS, też pamięta jedynie problemy na linii "matka-dziecko": - To było najczęściej połączone z nadużywaniem alkoholu i w kilku przypadkach skończyło się ograniczeniem matce praw rodzicielskich.
Iwona Ekhard z Jelcza-Laskowic, prowadząca tamtejszy M-GOPS i nadzorująca pracę zespołu interdyscyplinarnego, zajmującego się przemocą domową, w ostatnim czasie nie odnotowała przypadków agresji kobiet wobec mężczyzn. Jedno zdarzenie pamięta natomiast Wojciech Jakubowski, szef jelczańsko-laskowickiego komisariatu policji: - Prowadziliśmy postępowanie przeciwko pewnej pani, która znęcała się nad mężem, ale prokuratura to umorzyła.
- My tylko zatwierdziliśmy decyzję policjanta, bo w przypadkach przemocy domowej, to policja inicjuje postępowanie i prowadzi je od początku do końca - wyjaśnia Henryk Pieńkowski z Prokuratury Rejonowej w Oławie. Prokurator dodaje, że teraz toczy się postępowanie z doniesienia żony i córki przeciwko mężczyźnie, który wcześniej miał być ofiarą ich przemocy.
Helena Masło, kierownik GOPS w gminie Oława, zwraca uwagę na wzrost przestępczości wśród kobiet w coraz młodszych grupach wiekowych. Przykładem są niedawne wydarzenia w jednym z oławskich gimnazjów oraz w podoławskiej Bystrzycy: - My, jako pracownicy pomocy społecznej, będziemy mieli z tym kłopot za pięć, czy dziesięć lat...
Małgorzata Trybułowska, kierownik Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie, uważa, że przypadki agresji kobiet wobec mężczyzn wcale nie są dzisiaj jednostkowymi zdarzeniami: - Jest ich pełno, ale nie są rejestrowane, bo żaden mężczyzna nie pójdzie do urzędu gminy, starostwa czy na policję i nie przyzna się obcej osobie, że żona go bije.
Zdaniem szefowej PCPR w przeważającej większości przypadków ofiarami przemocy domowej padają jednak kobiety i dzieci. Ilość takich zdarzeń, odnotowywanych przez pracowników PCPR, stale rośnie. W 2010 roku zarejestrowano przemoc w 26 rodzinach, a dotkniętych tym zjawiskiem były 34 osoby. W 2011 rodzin było nieco mniej, bo 23, ale pokrzywdzonych było aż 120 osób dorosłych.
* Imiona bohaterów bez nazwisk zostały zmienione!
Agresja wobec dzieci
W minionym roku oławski PCPR zajmował się osiemnastoma kobietami, przejawiającymi agresję emocjonalną w stosunku do swoich dzieci
Mediacje i spotkania
W ramach działań profilaktycznych specjaliści zatrudniani przez PCPR prowadzą mediacje i organizują spotkania terapeutyczne z członkami rodzin, w których występuje kryzys małżeński. W 2010 przeprowadzono 4 mediacje oraz odbyło się 56 spotkań terapeutycznych z członkami dwunastu rodzin. Uczestniczyło w nich 27 osób...
Krzysztof A. Trybulski
Napisz komentarz
Komentarze