Siedlce. Sąsiedzka kłótnia
Obie rodziny były podłączone do wspólnego szamba, które znajdowało się na ogromnym podwórku, należącym do dawnej spółdzielni. Od czego zaczął się konflikt? Każda strona ma swoje zdanie i uważa, że wszystko rozpoczęło się od "niedobrych" sąsiadów.
Własność rzecz święta
Spór trwa już kilka lat i żadna rodzina nie odpuszcza. Wszystkie nieporozumienia nasiliły się, kiedy któregoś dnia rodzina Kilików zatkała rurę odprowadzającą ścieki Domańskich. Dlaczego? Domańscy twierdzą, że mieli wodomierz i chcieli płacić za wywóz nieczystości tyle, ile naprawdę zużyli. Po rozmowach zaproponowali, że mogą płacić dodatkowo jeszcze 50% do określonej kwoty, biorąc na przykład pod uwagę to, że szambo jest nieszczelne. Inne zdanie ma Teresa Kilik. Mówi, że u Domańskich było więcej osób, a oni nie chcieli płacić za innych. - Pamiętam to jak dziś - mówi Ewa Domańska. - Nagle zostaliśmy bez szamba z czwórką dzieci, musieliśmy sobie jakoś poradzić.
Urzędnicy z gminy i sołtys stwierdzili, że nic się nie da zrobić, ponieważ Kilikowie odcięli rurę, która przechodziła przez część posesji, którą wcześniej wykupili. - Stwierdzono, że własność to rzecz święta - mówi Mieczysław Domański.
Na terenie spółdzielni były jeszcze inne szamba. Władze pozwoliły Domańskim podpiąć się pod jedno z nich. Jednak teren był na sprzedaż i sprawa była jasna. Jeżeli ktoś je kupi, rodzina może znaleźć się w podobnej sytuacji. Po zastanowieniu Domańscy postanowili wyprzedzić wydarzenia i odkupili teren od spółdzielni, w tym także szambo, z którego korzystali Kilikowie. W sumie dwa hektary z zabudowaniami. Wzięli kredyt na ten cel. - To była bardzo poważna decyzja - mówi pani Ewa. - Nie spałam w nocy. Myślałam jednak, że tą decyzją kupujemy spokój, jednak okazało się całkiem inaczej.
Spokoju nie będzie
Po zakupie sytuacja diametralnie się zmieniła. Teraz to było szambo Domańskich. Twierdzą, że pisali polecone listy do sąsiadów, że chcą się odgrodzić i żeby tamci zarzucali ścieki gdzieś poza ich teren. Ewa Domańska mówi, że sąsiedzi mieli wiele czasu, a ich cierpliwość się skończyła. Domańscy zrobili to samo, co kiedyś im Kilikowie - odcięli dopływ do szamba. 76-letnia Teresa Kilik mieszka w domu z synem i synową i teraz nie mają jak załatwiać swoich potrzeb. - Robimy to do worków, a potem je wyrzucamy, albo palimy w piecu. I tak od kilku lat.
Gdyby tego było mało, to nie jest jedyny przedmiot sporu pomiędzy sąsiadami. Kłócą się także o wejście na posesję. Po ogrodzeniu swojej własności przez Domańskich, Teresa Kilik przechodzi do swojego domu przez... mur. Są tam specjalnie zrobione drewniane schody. Domańscy twierdzą, że tak być nie musi, bo część wspólną budynku, w którym mieszkają dwie rodziny, w tym Kilikowie, przedzielono, zamiast zrobić korytarz.
W sprawie próbowała mediować sołtys Siedlec Jolanta Godlewska, jednak bezskutecznie. - Nic konkretnego nie udało się wskórać, rodziny są bardzo zawzięte w sporze. Przy mnie państwo Domańscy dawali klucze od furtki rodzinie Kilików, jednak ta ich nie przyjęła.
Pani Teresa twierdzi, że nie weźmie tych kluczy, bo to jest po prostu zwykły podstęp, a jej rodzina powinna mieć prawa do tej drogi i dostęp do niej. - To my jesteśmy pokrzywdzeni - mówi 75-letnia kobieta. - Nie mamy szamba ani drogi, niczego. Nie chcemy tych kluczy. Jakby coś zginęło, to byłoby na nas. Dlaczego furtka nie może być ciągle otwarta?
Sąd, sądem...
Sprawa trafiła do sądu. Wydany wyrok orzeka, że Domańscy mają przesunąć swoją bramę o kilka metrów. Teren, przez który będą przechodzić lub przejeżdżać Kilikowie, zostanie przekazany na zasadzie służebności. Domańscy mieli otrzymać za to 700 zł. Odwołali się, bo chcieliby taką dostawać cyklicznie, a nie tylko jeden raz, żeby stać ich było na wykup ubezpieczenia od odpowiedzialności cywilnej. - Co by było, gdyby ktoś zrobił sobie krzywdę na tym terenie? W końcu to ciągle nasza własność - mówią. Pani Teresa chciałaby, żeby w ogóle nie było bramy lub droga była podzielona po połowie. Uważa, że droga nie powinna być w ogóle sprzedana.
Sprawa trafiła do Sądu Apelacyjnego we Wrocławiu. Jednak wygląda na to, że nawet wyrok nie jest w stanie zakończyć sąsiedzkiego sporu...
Tekst i fot.: Malwina Gadawa
Napisz komentarz
Komentarze