Oława. Od lat
Zarządcy nieruchomości interweniowali w Urzędzie Miejskim, gdy szczury zaczęły biegać po klatkach schodowych i wchodzić do mieszkań. Prosili o rozwiązanie problemu. - Najgorzej jest w centrum miasta - w Rynku, na Brzeskiej, Kościelnej, Kościuszki, Wrocławskiej i Krótkiej. Ale nie tylko, bo szczury się przemieszczają - mówi zarządca Małgorzata Marek. - Dlatego jest to problem wszystkich. Szczury są pośrednio żywione przez osoby, które karmią gołębie i koty. Zgłaszałam to w Straży Miejskiej. Szczury porobiły sobie korytarze w styropianowych elewacjach budynków. Pojedynczo, jako zarządcy, nie poradzimy sobie z tym problemem. Potrzebne są jednoczesne, skoordynowane działania zarządców, miasta i innych służb. Robimy to, co możemy w ramach swoich umów.
Jedzenie w śmietnikach i gołębie
Małgorzata Marek korzysta z usług firmy deratyzacyjnej. Specjaliści dobierają i wysypują trutki, ponieważ nie jest łatwo przechytrzyć takich przeciwników, którzy są wszędzie - w kanałach, pod śmietnikami, w piwnicach, w ścianach. - Poprosiliśmy specjalistę, aby zastanowił się nad długofalową walką ze szczurami - mówi Małgorzata Marek. - Podjęliśmy działania w różnych miejscach i sprawdzamy, czy podawanie trutki kilka razy w roku zmniejszy populację gryzoni. Testowane są różne rodzaje trucizn, bo okazało się, że nie wszystkie są zjadane przez szczury. Mamy już pierwsze, pozytywne efekty.
Zdaniem zarządcy Bronisława Paszyńskiego, 70% problemów bierze się z wyrzucania jedzenia do śmietników, składowania odpadów w komórkach i dokarmiania zwierząt. Należy zachować czystość, bo bez tego żadne odszczurzanie nie pomoże. Zarządcy stosują się do nakazów burmistrza o deratyzacji, ale właścicieli prywatnych posesji trudno przymusić.
Inspektor z Wydziału Ochrony Środowiska Urzędu Miejskiego Jan Mosio mówił na sesji Rady Miejskiej, że jedyną, skuteczną walką ze szczurami, jest pozbawienie ich pokarmu. Jak to zrobić, kiedy na każdym podwórku są śmietniki, a w nich mnóstwo jedzenia? Kontenery są wywożone co drugi dzień. Zarządcy mówią, że częstsze wywożenie jest niemożliwe.
Szczury wychodzą z kanałów
Niedawno szczur zaatakował kobietę na ulicy Brzeskiej, rzucił się jej na nogę. Szczury przestały się bać ludzi. Oławska enklawa szczurów to kwadrat podwórek w Rynku, Kościuszki i Brzeskiej. Mieszkańcy twierdzą zgodnie - szczury biegają tam jak koty.
Rynek, nowo wyremontowana elewacja. Od strony podwórka - w ścianie okrągła dziura, wygryziona przez szczury. Nad nią przyklejona przez zarządcę kartka z informacją o wyłożeniu trutki. Dziury są też w ziemi pod ścianą, obok śmietników i trzepaka. Gryzonie wychodzą z kanałów, buszują w kontenerach. - Mają gniazdo w styropianie - mówi Jarosława Trybułowska i pokazuje, którędy przebiegają szczurze hordy. - Widziałam, jak wychodziły stamtąd i z dziur w ziemi, i szły do śmietnika albo wskakiwały do kanału. Po jakimś czasie obok kontenera biegały już małe szczurki, pewnie nowy miot. Strach było otworzyć okno, jeszcze weszłyby do mieszkania. To takie nieprzyjemne, obrzydliwe. Zdarzało się, że wyrzucałam worek śmieci, a ze śmietnika wyskakiwał szczur. Latem była tu prawdziwa plaga, skakały nawet po zaparkowanym samochodzie. Teraz trochę się poprawiło.
W piwnicach i mieszkaniach
Państwo Sawiccy mieszkają przy ulicy Kościuszki. Z okna swojego mieszkania widzą, jak szczury biegają po podwórku, wyskakują z dziur w ziemi i żerują obok śmietników. Kiedyś pies złapał jednego, potrząsnął nim i wypuścił. To trwa już kilka lat.
Ryszard Żukiewicz pokazuje szczura, leżącego przed wejściem do jego piwnicy przy ulicy Brzeskiej 16. To nic nowego, wielokrotnie miał pogryzione ziemniaki, ale nie to jest najgorsze. Mieszka na pierwszym piętrze i miał szczury w mieszkaniu. Weszły przez wentylację. Kosztowało go to wiele nerwów. Twierdzi, że gruz i śmieci naprzeciw wejścia do bloku, to idealne miejsce na szczurze gniazda.
Przez kratkę wentylacyjną w kuchni szczury wchodziły także do mieszkania Wandy Dziędziory z ulicy Kościuszki. - Kilkakrotnie przebiegły mi pomiędzy nogami, na klatce schodowej - opowiada. - W mieszkaniu miałam szczury cztery razy. Zostawiłam na noc patelnię z tłuszczem, na kuchence. Rano były na niej ślady łapek i sierści, a na kuchni - odchody. Patelnię wyrzuciłam do śmietnika. Musieliśmy zabezpieczyć wentylację siatką. W piwnicy - zgroza. W ubiegłym roku szczury pożarły mi ziemniaki. Teraz jest wyłożona trutka, ale widziałam, że nieruszona. One chyba niegłupie to jeść. Kiedyś schodziłam do piwnicy, ale wycofałam się, bo na schodach siedział szczur. Po podwórku biegają od kilku lat. Może mniej przychodzą do piwnic, ale widać je przy śmietnikach.
To prawie epidemia!
Scenę jak z horroru przeżyła mieszkanka kamienicy w Rynku. Szczur wyszedł z muszli klozetowej, gdy była w łazience. Powtórzyło się to niedawno w mieszkaniu na Kościelnej. Szczur wyszedł z muszli i usiadł na spłuczce.
Zdzisław Zarzycki, oławski specjalista od deratyzacji, nie ma wątpliwości. Jeszcze nigdy sytuacja nie była tak groźna. W Oławie szczurów jest bardzo dużo, a ich populacja ciągle rośnie. Należy szybko podjąć zdecydowane, skoordynowane i systematyczne działania oraz akcję edukacyjną. Nie uda się zlikwidować całej populacji, ale można ją zmniejszyć o 80%. Metod jest wiele, ale niewiele skutecznych. - We Wrocławiu stosowano gazowanie kanałów, ale po trzech miesiącach problem wrócił - mówi Zdzisław Zarzycki. - Szczury są bardzo odporne. Wszelkie instalacje muszą być szczelne, bo szczury są bardzo inteligentne i zawsze znajdą jakąś alternatywę. Nie mają środowiska naturalnego, zawsze dostosują się do miejsca, w którym żyją. Nie ma sposobu na ich całkowitą likwidację. Szczury mają w ciągu roku 6-7 miotów. W miocie rodzi się 7-8 sztuk. Walka z nimi może tylko ograniczyć populację. Warto zabrać się za to na poważnie, bo grozi nam epidemia.
- Szczury potrafią być groźne - mówi Zdzisław Zarzycki (fot.), specjalista od deratyzacji. - Gdy zwierzę znajdzie się w pomieszczeniu zamkniętym, jego reakcja może być różna, nieprzewidywalna. Może zaatakować, zwłaszcza dzieci. Szczur przenosi szereg chorób, potrafi skoczyć na wysokość 90 centymetrów, a w dal nawet 130 centymetrów...
Zdaniem Zarzyckiego, potrzebne są edukacja i działania od podstaw. Kontenery są nieszczelne, często nawet się nie zamykają, wyrzuca się resztki jedzenia, dokarmia gołębie. Warto postawić specjalne kosze na pieczywo i powoli budować świadomość. Bo będzie tylko gorzej.
Podziemne miasto
Zarzycki, który obserwuje i zna szczury, zaczyna walkę z nimi od kanałów, bo głównie tam, pod ziemią toczy się szczurze życie. Oczyszcza, przewietrza, montuje podesty, półki, a na nich wykłada trutkę, stosuje też inne metody. Testuje różne trutki, bo szczury nie wszystko pobierają. Podczas swojej pracy bardzo często spotyka się z przypadkami, że szczur wychodzi z muszli klozetowej. Przestrzega przed łączeniem klozetu z kanalizacją rurą harmonijkową. Szczury ją przegryzają. Instalacja sanitarna musi być jak najczęściej odkażana i oczyszczana. Rury powinny być gładkie. Specjalista od deratyzacji mówi, że miejska akcja odszczurzania, przeprowadzana dwa razy w roku ma sens, ale to tylko prewencja. Działaniami należy objąć podwórka, okolice kontenerów, rumowiska, pozostałości po budowlach, które są królestwem szczurów. Zarzycki zgadza się ze stwierdzeniem, że szczury przestały się bać ludzi. Chodzą pomiędzy gołębiami, a w środku stoi pani i rzuca chleb. Szczury przejdą przez najmniejszą szparę w chodniku, elewacji, ziemi.
Mogą być groźne
- Szczury unikają ludzi, ale potrafią być groźne - mówi Zdzisław Zarzycki. - Gdy zwierzę znajdzie się w pomieszczeniu zamkniętym, jego reakcja może być różna, nieprzewidywalna. Może zaatakować, zwłaszcza dzieci. Szczur przenosi choroby, potrafi skoczyć na wysokość 90 centymetrów, a w dal nawet 130 centymetrów.
Tematu nie można lekceważyć, a niszczącą działalność szczurów już w Oławie widać - podkopy pod budynkami, zapadające się chodniki, uszkodzone fundamenty. Tylko sukcesywne, stałe działania zredukują populację. To nieustający proces. Szczury się przemieszczają, szukają jedzenia. Dzisiaj są w okolicach Rynku, jutro mogą być w innych częściach miasta.
To trudna sytuacja
Władze miejskie twierdzą, że widzą skalę problemu. Urzędnicy magistratu zdają sobie sprawę, że może być coraz gorzej. - Jesteśmy na etapie analizy problemu - mówi Franciszek Październik, burmistrz Oławy. - Sprawdzamy, jakie znaleźć rozwiązanie, aby dało efekt. Zdajemy sobie sprawę, że jednorazowa akcja odszczurzania przyniesie krótkotrwałą poprawę. Jest problem śmieci, dokarmiania ptaków, wyrzucania jedzenia. Konsultujemy się ze specjalistami. O planach i postanowieniach będziemy informować opinię publiczną.
Tekst i fot.: Monika Gałuszka-Sucharska
Napisz komentarz
Komentarze