Oława
Agresja w szkołach
Zaczęło się dość dawno od zaczepek, wyzwisk, popychania, opluwania i wyśmiewania. Tak mówi poszkodowana dziewczynka - Klaudia z II klasy. Średnia ocen - 4,75. Okulary, bez makijażu, niczym się nie wyróżnia, "szara myszka".
- To było w środę, 16 marca - opowiada Klaudia. - Stałam na korytarzu, z książką w rękach. Dziewczyny popchnęły mnie na koleżankę z naszej klasy. Od tego się zaczęło. Potem zaczęły mnie szarpać. W tym zamieszaniu ta popchnięta dziewczynka dostała w nos. Wtedy zaczęły mnie bić po głowie i kopać. Gdy się przewróciłam, biły mnie i kopały po brzuchu, po głowie, popychały na ścianę. Dopiero wuefista ściągnął je ze mnie. Nie pamiętam, co było dalej, bo zrobiło mi się ciemno przed oczami. Znalazłam się u pani pedagog. Pani pielęgniarka chciała wezwać pogotowie, ale usłyszała od pani pedagog, że trzeba będzie zapłacić. Potem dziewczyny i ja rozmawiałyśmy z dyrektorem. Powiedziałyśmy swoje wersje, kazał nam się pogodzić i przeprosić oraz powiedzieć, co zrobimy, żeby było lepiej.
Nie wezwano policji, pogotowia, nie zawieziono Klaudii do lekarza. Została na lekcjach. Opowiada, że czuła się coraz gorzej, poszła do wychowawczyni, a ta zadzwoniła po babcię, która jest prawnym opiekunem dziewczynki. Babcia rozmawiała z dyrektorem, który - jej zdaniem - próbował zrzucić całą odpowiedzialność na Klaudię. Potem było pogotowie, wieczorem - znów wizyta u lekarza, który skierował dziewczynkę na oddział chirurgii dziecięcej wrocławskiego szpitala na Traugutta. Leżała tam dwa dni, stwierdzono wstrząśnienie mózgu. Nadal przebywa na zwolnieniu lekarskim. Dostała także zwolnienie z lekcji WF do końca roku szkolnego.
Kujonki tak mają
Janina, babcia Klaudii, nie kryje rozgoryczenia: - Rozmawiałam z wychowawczynią oraz panią pedagog i moje słowa się spełniły. Powiedziałam, że dopóki nie będzie nieszczęścia, nikt nic nie zrobi. Bardzo wiele spraw zgłaszaliśmy na policji. Nawet tydzień przed tym pobiciem byliśmy na komendzie - połamali jej słuchawki i telefon. Wcześniej ktoś porwał i podpalił Klaudii spodnie. Bez przerwy jej dokuczają - że buty i bluzki nie takie, że się nie maluje, nie farbuje włosów. Wnuczka już zmieniła klasę, ale jedne dzieci napuszczają drugie na nią. Szkoda, żeby zmieniała szkołę, bo z nauką radzi sobie dobrze, nauczyciele ją szanują i pomagają jej. Ostatnio pytałam dyrektora, co ja mam zrobić? Odpowiedział, że nic, żeby iść do domu, i dodał, że "kujonki tak mają". Do wnuczki powiedział, żeby na mnie niczego nie wymuszała. To nie jest wymuszanie, gdy dziecko osuwa się na moje ramię i wymiotuje...
Babcia i wnuczka kilkakrotnie powtarzają, że w trudnych sytuacjach zawsze mogły liczyć na wychowawczynię Klaudii. Doceniają też wszelkie starania nauczycieli, którzy w różny sposób pomagają dziewczynce w lepszym funkcjonowaniu w szkole.
Sama sobie winna?
Ireneusz Pętal, dyrektor Gimnazjum nr 2, nie chce mówić o tym zdarzeniu, bo szkoła dopiero je wyjaśnia i próbuje ustalić, kto rzeczywiście był sprawcą. Twierdzi, że z dziewczętami wyjaśniono wszystko, co było do wyjaśnienia. Jego zastępca Alicja Mirecka dodaje, że wszystko działo się w dużej asyście pedagogicznej (dyrektor, wicedyrektor, pedagog). Sprawą zajęto się poważnie.
- Między dziewczynami nie było żadnych sytuacji, o których nie chciałyby powiedzieć. Ustaliliśmy zasady ich dalszego funkcjonowania i według nas, sztabu ludzi - sprawa pomiędzy dziewczynkami powinna być załatwiona pozytywnie - mówi dyrektor Pętal.- Obiecały, że postarają się, żeby było lepiej.
Szkoła jeszcze bada sprawę, ale wicedyrektor Alicja Mirecka już wie, kto zawinił: - Ta dziewczynka nie do końca została poszkodowana, ona sama zaczęła. Była takim punktem zapalnym.
- Czyli to jej wina, że została pobita? - pytam.
- Czy została pobita, co to znaczy? Tego nie wiemy.
- Jeżeli dziecko trafia do szpitala ze wstrząśnieniem mózgu, to nie jest możliwe, że to był skutek pobicia?
- Było wstrząśnienie mózgu?
- Tak napisał lekarz w wypisie ze szpitala.
- Nic o tym nie wiemy.
Nie skarżyła się
Wicedyrektor Mirecka mówi, że są zdziwieni informacją o wstrząśnieniu mózgu, bo dziewczynkę oglądała higienistka szkolna i nie skarżyła się na ból głowy ani na żaden inny. Sugeruje, że może było jakieś inne zdarzenie, które spowodowało taki stan zdrowia uczennicy. Dyrekcja nie wie, co wydarzyło się później, po południu, ani jaki był faktyczny przebieg zdarzenia w szkole.
Dyrektor twierdzi, że podczas półtoragodzinnej rozmowy w jego gabinecie Klaudia ani razu nie powiedziała, że się źle czuje. Dodaje, że szkoła jest na takie sytuacje wyczulona i gdyby dziewczynka sygnalizowała złe samopoczucie, karetka pogotowia zostałaby wezwana. - Wzywamy pogotowie, jeżeli ktoś się na coś uskarża, a w tym wypadku tego nie było - mówi Ireneusz Pętal i wymienia wiele przypadków z życia szkoły, kiedy dzwoniono po pomoc.
Dyrekcja nazywa Klaudię dzieckiem trudnym, prowokującym innych uczniów, hipochondrykiem. Pada słowo "inna". Sytuacja dziecka jest skomplikowana, a sygnały o gorszym traktowaniu Klaudii docierają do nich cały czas. Zaznaczają, że w szkole nie ma przyzwolenia na przemoc, ciągle powtarzają to uczniom. Nie chcą mówić więcej, aby nie psuć relacji pomiędzy uczniami. Ich zdaniem, artykuł w gazecie zniszczy całą ich ciężką robotę.
Na policji
Dyrekcja szkoły przyjmuje z niedowierzaniem opowieści Klaudii. Twierdzą, że to wszystko trwało nie dłużej niż 2 minuty. Na pytanie, dlaczego zatem zawiadomili policję, odpowiadają, że takie są procedury i że szkoła nie ma nic do ukrycia. Nie są w stanie określić, co się tak naprawdę wydarzyło. Faktem jest, że szkoła zawiadomiła policję dzień później, dopiero po zawiadomieniu babci. Potwierdza to nadkomisarz Alicja Jędo z KPP w Oławie: - Mieliśmy 16 marca zgłoszenie babci o pobiciu dziewczynki. Dzień później przyjęliśmy zgłoszenie ze szkoły. Trwa postępowanie w tej sprawie, wyjaśniamy wszystkie okoliczności.
Opiekunowie Klaudii złożyli 21 marca skargę na szkołę we wrocławskim Kuratorium Oświaty. Nie wykluczają wystąpienia do sądu z powództwa cywilnego.
- Lubię się uczyć, ale chęć dowiadywania się nowych rzeczy o świecie - zmieniła się w strach - mówi Klaudia. - Zawsze, jak rano idę do szkoły, boję się, czy znowu czegoś nie będzie.
Monika Gałuszka-Sucharska
Napisz komentarz
Komentarze