Jelcz-Laskowice Sprawa auta
Podczas budżetowej sesji Rady Miejskiej radni wnioskowali, aby nie przeznaczać kwoty 170 tys. zł na zakup służbowego auta, tylko lepiej zadbać o wiejskie boiska. Zdaniem władz gminy samochód jest potrzebny, bo poprzednie auto po wypadku nie nadaje się do użytku. Ich zamiarem jest zakup 7-osobowego pojazdu, który będzie służył nie tylko do podróży służbowych władz gminy, ale także różnych delegacji - radnych, młodzieży, kombatantów.
Ogłoszono przetarg i dokładnie określono parametry auta. Jak się okazało - zbyt dokładnie. Typ nadwozia - SUV, komputer pokładowy, skórzana tapicerka, napęd na cztery koła, czujnik deszczu i zmierzchu, kurtyna powietrzna - to tylko niektóre wymogi, wymienione w specyfikacji przetargowej. W sieci zawrzało. Na lokalnych forach internetowych mieszkańcy Jelcza-Laskowic zastanawiają się, czy gmina nie ma pilniejszych wydatków i czy nie można kupić mniej luksusowego auta. Niektórzy podejrzewają nawet, że przetarg napisano pod konkretną markę. Wymienia się m.in.: BMW X6 i Audi Q7. Dziennikarze wrocławskiego dziennika sugerują, że może chodzić o Land Rovera Defendera. Na pewno ma to być limuzyna z najnowszymi gadżetami.
Burmistrz Kazimierz Putyra uważa, że cały ten szum wokół samochodu, jest nieporozumieniem. Wymagania wobec auta wcale nie są tak bardzo przesadzone, a czujnik deszczu czy napęd na 4 koła to dziś prawie standard. Poza tym, nikt nie zabroni gminie żądać tych wszystkich rzeczy. Kwota przeznaczona na zakup auta to przecież 170 tys. zł i jeżeli te wszystkie udogodnienia za tę cenę w nim będą, to chyba dobrze. Dodaje, że największe emocje wzbudziło podwozie SUV i napęd na 4 koła. - Taki napęd jest niezbędny, przekonaliśmy się o tym podczas ubiegłorocznej powodzi - stare auto nie radziło sobie w trudnych warunkach terenowych - mówi Putyra.
Jego zdaniem, pewnym nadużyciem jest skórzana tapicerka, której on i tak nie lubi. Takie drobiazgowe szczegóły w przetargu to "nadinterpretacja urzędniczki", która została za to upomniana. Z działu logistyki dostała inne zamówienie. Putyra tłumaczy, że urzędniczka po prostu przedobrzyła. Nowy przetarg nie będzie zawierał aż tylu szczegółów.
- Unieważniłem ten stary przetarg - mówi Kazimierz Putyra. - Widać taka jest wola mieszkańców, że nie chcą mieć dobrego samochodu.
Monika Gałuszka-Sucharska
Napisz komentarz
Komentarze