Oława. Tropem listy
Jedną z nich jest Maria Bójko, z domu Kołopeniuk, która do Oławy wraz z rodzicami i babcią 15 sierpnia 1945 roku. Miała wtedy 7 lat. Jej rodzina mieszkała w Zaleszczykach nad Dniestrem, obecnie. Z dawnego domu starali się zabrać wszystko, co było możliwe. Zostawili tylko jedną kozę, która podobno niedługo potem zdechła. Podróż pociągiem trwała sześć tygodni. W Strzelcach Opolskich postój trwał czternaście dni. - To miasto było bardzo zniszczone, z trupów układano barykady - wspomina Maria Bójko. - Mój ojciec był kierownikiem transportu, jechał z bronią, miał na nią pozwolenie. Podszedł do maszynisty i powiedział, że jeżeli nie ruszy, to go zastrzeli. Nie było wyjścia wszędzie muchy, a nam groził tyfus. Byliśmy skierowani do Wrocławia, ale miasto paliło się. Dlatego dojechaliśmy pociągiem do Laskowic Oławskich, a następnie promem do Oławy, bo most był zniszczony. Stamtąd do centrum jechaliśmy furmankami. Dzisiejsza ulica Chrobrego była zarzucona ubraniami i zabawkami, bo tam wcześniej był sierociniec. Najbardziej zniszczono Rynek oraz zamek. Pamiętam, że dużo książek i przedmiotów naukowych leżało na ulicach...
Po przybyciu do miasta rodzina Kołopeniuków zamieszkała na krótko przy placu Piastów. Potem przeprowadzili się do domu przy ulicy Żeromskiego. W ich ogródku było pochowanych kilku żołnierzy radzieckich, potem ich ekshumowano i przewieziono na cmentarz przy ulicy Zwierzynieckiej.
Napisz komentarz
Komentarze