Zapomniane cmentarze
Dziś mało kto odwiedza te miejsca pochówków. Często okazuje się, że nie ma po nich śladu. Najbliżsi tam pochowanych też powoli umierają. Czasem o tym, że w danym miejscu był cmentarz, można się tylko domyślać na podstawie charakterystycznego ukształtowania terenu lub roślinności. Dla miłośników historii regionu wyprawa do takiego miejsca może być interesującym doświadczeniem.
Poszukiwania
Dla amatorów zwiedzania dawnych cmentarzy jednym z najlepszych źródeł informacji mogą okazać się przedwojenne mapy. W dobie internetu nie trzeba wychodzić z domu, aby znaleźć plan interesującego nas miejsca. Wystarczy znać niemiecką nazwę wsi lub pobliskiego miasta. Nie trzeba długo szukać, aby znaleźć dobrej jakości skany.
Na takich mapach cmentarze najczęściej zaznaczone są wieloma krzyżykami. Zdarzają się skróty: Fdhf. (Friedhof) oznaczający cmentarz lub Ehr. Fdhf. (Ehrenfriedhof) czyli cmentarz wojenny. Można też spotkać jeden krzyż lub napis Einzelgrab, który wskazuje na pojedynczy nagrobek. Często na podstawie starych map może się wydawać, że droga do cmentarza jest łatwa. Jednak na miejscu okazuje się, że teren jest bardzo zarośnięty, a niektóre polne ścieżki już nie istnieją. Inne miejsca pochówków jeszcze w czasie ich wykorzystywania znajdowały się w miejscach trudno dostępnych. Odnalezienie ich dziś bez przewodnika staje się prawie niemożliwe.
W takim przypadku dobrym pomysłem jest prośba o pomoc osób, mieszkających w pobliskiej miejscowości. Szczególnie starsi mieszkańcy pamiętający wczesne lata powojenne, więc mają na ten temat dużą wiedzę.
Macewy w lesie
Zapewne większość mieszkańców Oławy kojarzy cmentarz żydowski, znajdujący się przy ulicy Cichej, niedaleko stacji PKP. Jednak w naszym powiecie jest jeszcze jeden równie duży i stary kirkut - na niewielkiej górce, w lesie niedaleko Miłocic.
Dotrzeć do niego nie jest łatwo. Pomogli nam w tym Franciszek Rudnicki oraz Jan Jarosławski, mieszkańcy Minkowic Oławskich. Po dotarciu na miejsce od razu rzuca się w oczy, że ogromna liczba grobów jest rozkopana. Trzeba uważać, żeby nie wpaść do środka. Wygląda to tak, jakby ktoś co jakiś czas przychodził tutaj w poszukiwaniu skarbu. Widocznie nie wszyscy wiedzą, że Żydów nie chowano z kosztownościami. Macewy są powywracane. Tylko kilka jeszcze stoi. Jan Jarosławski jako dziecko mieszkał w Miłocicach, dlatego pamięta jak cmentarz wyglądał dawniej. - Jak byliśmy mali, to przychodziliśmy na tę górkę, na sanki, bo to jest jedyne wzniesienie w okolicy - opowiada. - Pamiętam, że wiele macew stało, dookoła był ceglany mur z bramą. Teraz jest bardzo źle. Muru nie ma, bo jak ktoś potrzebował cegieł, to przychodził i zabierał. Kiedyś jeszcze zjawiały się rodziny i odwiedzały ten cmentarz. Teraz odwiedza go ktoś raz na kilka lat, ale znalezienie konkretnego grobu jest już prawie niemożliwe.
Drugi przewodnik, Franciszek Rudnicki, pamięta, że kiedyś las nie był tak zarośnięty, a kirkut było widać z bardzo daleka, więc hieny cmentarne nie tak często tam przychodziły.
Groby w lesie
Kolejny ciekawy i zupełnie zapomniany cmentarz w naszym powiecie jest w Polwicy (gmina Domaniów). Leży w lesie przyległym do wioski. Naszym przewodnikiem jest Marian Żynis, przypadkowo spotkany mieszkaniec tej wsi. Podjeżdżamy samochodem pod las, dalej idziemy na piechotę. Chwilę błądzimy, przedzieramy się przez gęste krzaki, aż ukazuje się budynek. Z napisu nad zamurowanym wejściem dowiadujemy się, że pochowano tu rodzinę von Eicke und Polwitz. - Dyrektor PGR kazał to zamknąć wiele lat temu, bo dzieci chodziły tam się bawić - mówi nasz przewodnik. - Pamiętam, że szkielety leżały na jakichś noszach. A w środku były napisy z pozłacanych liter.
W grobowcu jest wybita dziura, przez którą można spokojnie wejść do środka. Ściany popisane, posadzka odrapana gdzieniegdzie leży tynk. Na środku pomieszczenia dziura, która kiedyś była zakryta płytą. To zapewne stamtąd ktoś wywlekł kości, które leżą porozrzucane po całym pomieszczeniu. Nieco dalej stał kolejny grobowiec, nasz przewodnik pamięta, że był bardzo podobny do pierwszego. Obecnie jest tylko jedna ściana. Cegieł jest podejrzanie mało, jakby ktoś je stąd zabrał.
Cmentarz jest spory. Podobno jeden z grobów jest powojenny. Ksiądz nie chciał pochować na działającym cmentarzu człowieka, który powiesił się, więc rodzina pogrzebała zmarłego tutaj. Kiedy wracaliśmy do samochodu, natknęliśmy się na kolejne ludzkie kości. Leżały na leśnej ściółce, nieco dalej od cmentarza. Miejscem spoczynku rodziny von Eicke und Polwitz jest również cmentarz w Marszowicach. Tam została tylko kapliczka. Groby usunięto, a obecni mieszkańcy są chowani po drugiej stronie cmentarza.
Bez pomników
Dawniej prawie w każdej wiosce był cmentarz. Przez wiele lat miejsca te zarosły, pomniki poprzewracały się, lub ktoś im w tym pomógł. Niejednokrotnie taki szpecący obraz starano się wymazać i teren wyrównywano, a płyty nagrobne użyto do innego celu. Przykładem dużego cmentarza, który wyrównano, jest znajdujący się niegdyś przy kościele św. Krzyża w Brzezimierzu. Rodziny tam pochowanych były zaskoczone, że zdecydowano się na taki krok. Zwłaszcza że niektórzy regularnie odwiedzali groby swoich bliskich.
Z drugiej strony coraz częściej szczątki były wyciągane i profanowane. Od 2006 roku na bramie przed wejściem na teren kościoła wisi tablica upamiętniająca tam pochowanych. Pani Aleksandra Lechocińska, wieloletnia mieszkanka Brzezimierza pamięta, jak wyglądał cmentarz. - Tutaj było wiele ładnych grobowców - mówi. - Cmentarz był bardzo duży. Można było zejść do piwnic. Potem wszystko zaczęli niszczyć. Teren jest wyrównany, podziemne wejścia zabetonowano i teraz rośnie tam trawa. Niemcy często do nas przyjeżdżają. Chociaż nie ma już grobów ich bliskich, to odwiedzają kościół.
Wiele poniemieckich cmentarzy zaadaptowano na polskie. W niektórych wioskach chowa się ludzi w tym samym miejscu, co dawniej. Gdzieniegdzie, tak jak w Godzikowicach, płyty grobowe ułożono w lapidarium. Tam gdzie nie działają cmentarze, poniemieckie groby najczęściej są zaniedbane i zarośnięte. Są też miejsca uporządkowane przez obecnych mieszkańców. Zdarza się nawet, że postawiono pamiątkową płytę lub obelisk. Takim chlubnym przykładem jest Dziuplina. Podobnie jest w Bolechowie. Pomniki ustawiono w rogu cmentarza, a na środku stoi krzyż z tabliczką. Uchował się jeden grób dziecka, zmarłego w 1947 roku. Jednak przywołane wyżej przykłady, to wyjątki. Nadal większość starych cmentarzy jest zaniedbana. Nie należy zapominać, że przy starych kościołach do pewnego czasu chowano ludzi. Niektóre nowe świątynie, np. w Ścinawie Polskiej albo
w Starym Górniku, wybudowano właśnie na terenie byłych cmentarzy.
Przywołane tutaj miejsca pochówków to tylko przykłady. Nie sposób w tak małym tekście przybliżyć wszystkie. Z niektórych zostały tylko wysepki zieleni pośród pól. W takim przypadku można jedynie się domyślać, z jakich miejscowości chowano tam ludzi. W przyszłości pewnie te cmentarze będą zaorane.
A od czasu do czasu jakiś rolnik wykopie ludzką kość…
Tekst i fot.: Piotr Turek
[email protected]
Reklama
Ile grobów, tyle ludzi
Na terenie powiatu oławskiego jest wiele zaniedbanych i zapomnianych cmentarzy. Pochowani są na nich ludzie, którzy zamieszkiwali te ziemie na długo przed nami. Niektóre groby są skromne, inne przesadnie ozdobione. Pochowane w nich osoby poza śmiercią łączy to, że obecnie prawie nikt o nich nie pamięta
- 30.10.2010 11:55 (aktualizacja 27.09.2023 17:00)
Reklama
Napisz komentarz
Komentarze