Jelcz-Laskowice
Dziennikarskie strzelanie
„Górka piwna” znowu przeżywała oblężenie. Jak przed wojną, kiedy przyjeżdżali tu po piwo mieszkańcy jelczańskiego pałacu albo jak na zawodach Strzeleckiego Bractwa Kurkowego Grodu Jelcza-Laskowice, które użytkuje ten teren od kilkunastu lat. Tym razem w pięknie położonym miejscu, ozdobionym ponad 300-letnią lipą, pojawili się dolnośląscy dziennikarze. Radiowcy, dziennikarze sportowi, redaktorzy tygodników. Przeważała młodzież, ale nie brakowało też kolegów w średnim wieku, zaś najstarszym uczestnikiem był 71-letni Michał Szczupak, długoletni pracownik „Głosu Jelcza”.
Z łuku na rozgrzewkę
Pomysł zorganizowania strzeleckiej imprezy podsunęła burmistrzowi Kazimierzowi Putyrze Katarzyna Dynowska z dolnośląskiego oddziału Telewizji Polskiej. Wystarczyło napomknąć o podobnych zawodach w Opolskiem, gdzie dziennikarze konkurują z policjantami. Putyra, który w latach 80. strzelał w kadrze narodowej LOK-u, natychmiast podchwycił ideę. Mógł liczyć na wsparcie bractwa kurkowego. Do przygotowań włączyła się redakcja „Gazety Powiatowej - WO”, dając sygnał lokalnym mediom, że nasza aktywność nie ogranicza się tylko do pisania.
Impreza zaczęła się o godzinie 11.00. Towarzyszyła piękna słoneczna aura, a dziennikarze - po dotarciu na miejsce - z wielkim zainteresowaniem oglądali to, co przygotowali dla nich bracia kurkowi. Stanowiska do strzelania z kbks w strzelnicy, także miejsca na zewnątrz, skąd można było celować i oddawać strzały do tarczy z wiatrówki i z łuku. Na specjalnym stoliku wyeksponowano puchary, medale i pamiątkowe tarcze - ten widok mobilizował do celnego trafiania. Wielu uczestników zaczynało zabawę od strzałów z łuku.
- To najstarsza broń, licząca 50 tysięcy lat, a co ciekawe, znana na wszystkich kontynentach - komentował Marian Jeruzal, instruujący dziennikarzy, jak zakładać strzały i naciągać cięciwę.
- Nie wiedziałem, że jestem aż tak dobry - stwierdził chłodno Krzysztof Kubik z Radia Wrocław po obejrzeniu swoich wyników. Tymczasem jego kolega Piotr Pietraszek buszował po krzakach w poszukiwaniu strzały, która nie dosięgnęła tarczy. Jedynym, któremu udało się trafić w dziesiątkę, był nasz redakcyjny kolega Kryspin Matusewicz.
Trzy dziesiątki pod rząd
Kiedy pierwszych czterech zawodników zgłosiło się do strzelania z kbks, zaczęło się na poważnie. - Uwaga, zawodnicy! - rozległa się komenda Zbigniewa Frąckowiaka. - Konkurencja karabin sportowy, postawa leżąc, odległość 50 metrów, osiem strzałów, w tym pięć ocenianych. Można strzelać!
Od samego początku szło nam bardzo dobrze. Rewelacyjnie spisała się nasza najmłodsza koleżanka redakcyjna Iwona Zając. Trzykrotnie trafiła w dziesiątkę i dwa razy w dziewiątkę. Do optymalnego wyniku zabrakło jej więc zaledwie dwóch punktów. Iwonka była wyraźnie upojona sukcesem. Uśmiechała się i nie mogła uwierzyć, jak to zrobiła: - Strzelałam pierwszy raz w życiu, w dodatku z karabinu dla praworęcznych, a jestem leworęczna...
Tylko nieco gorzej wypadł Piotr Turek, osiągając 43 punkty. Kryspin Matusewicz uzbierał w strzałach z kbks 39 punktów.
Nad naszym bezpieczeństwem i prawidłowym oddawaniem strzałów czuwało 10 braci kurkowych, ubranych w charakterystyczne stroje: zielone mundury z bordowymi wyłogami, czarne spodnie z lampasami, skórzane pasy i kapelusze z emblematem kura.
W pełnym skupieniu przed ekranem komputera siedziała w strzelnicy i rejestrowała wyniki zawodników Joanna Kowcz z Urzędu Miasta i Gminy Jelcz-Laskowice.
Między strzelaniami Aleksander Mitek pokazywał piwnice na głębokości 8 metrów, w których bracia kurkowi urządzili swoje „celestat”, czyli miejsce biesiad. Przed wojną służyły one hrabiom Saurma za spiżarnię. Zabytkowe sklepienia z połowy XIX wieku, kominek, ławy i trofea bractwa tworzą niepowtarzalną atmosferę.
Od petrynału do VIS-a
Duże zainteresowanie budziła też miniwystawa broni historycznej, zorganizowana obok strzelnicy. 82-letni Andrzej Dobrowolski z Wrocławia, uczestnik Powstania Warszawskiego, przywiózł tylko drobną część swojej potężnej kolekcji, ale i tak robiła ona wyjątkowe wrażenie. Najstarszym egzemplarzem była tzw. pistoja, prekursor pistoletów, wynalazek włoskiego rusznikarza z 1364 roku. Następnie pan Andrzej prezentował petrynał. Krzyżacy wykorzystywali go w bitwie pod Grunwaldem.
Dobrowolski kontynuował historię broni palnej w pigułce i pokazywał pistolet kołowy konstrukcji Leonardo da Vinci, broń pojedynkową sprzed kilku stuleci, kolty wykorzystywane na Dzikim Zachodzie, a także polski rewolwer VIS, wyprodukowany w 1935 w Radomiu. To największa miłość kolekcjonera - taki pistolet otrzymał jako łącznik Powstania Warszawskiego, za udaną akcję przejęcia niemieckiego rkm. Zabrało mu go UB w 1958. Teraz ma legalną licencję i może swobodnie oddawać się swojej pasji, a także zarażać nią innych.
Pistoletem VIS zainteresował się Zbyszek Szwarc. - Ma się to poczucie władzy w rękach - komentował, celując z broni. Do zdjęć z koltem pozował Rafał Zagrobelny ze „Sportowego Expressu Wrocławia”: - Imponujące są zbiory pana Dobrowolskiego, szczególnie podobają mi się znane z westernów kolty...
Przy stoliku z unikatowymi egzemplarzami broni można było zobaczyć Przemysława Pawłowicza, zagłębionego w rozmowę z Dobrowolskim. Nieopodal stał kultowy samochód naszego współpracownika - Jeep Willys MB, który zjeździł wiele szlaków bojowych: wzgórze Monte Cassino, plaże Normandii i większość historycznych miejsc w naszej ojczyźnie.
W huku i oparach prochu
Po południu rozlegał się huk wystrzałów z broni czarnoprochowej - rosły emocje. Przygotowania do tej kategorii były szczególnie staranne - bracia kurkowi przeczyszczali lufy, sypali proch, wbijali kulę. - To bardzo skuteczna broń - rekomendował Eligiusz Piechota. - Amerykanie wytępili nią bizony.
Po oddaniu gromkich strzałów unosiły się opary prochu nad głowami zawodników, wyposażonych w słuchawki ochronne.
Potem było wciąż ciekawiej. Najlepsi zawodnicy z poszczególnych kategorii stanęli do walki o malowane ręcznie tarcze. Jedną z nich zdobył nasz redakcyjny kolega Krzysztof Andrzej Trybulski. Wyjątkowa ostra rywalizacja toczyła się o tarczę z kaczką dziennikarską. Strzelano do niej w sześciu kolejkach, po trzydzieści razy, w sumie oddano około 200 strzałów. Główne trofeum premierowej imprezy powędrowało do Łukasza Stacha z Akademickiego Radia „Luz”.
Najlepszym strzelcem w zawodach okazał się Andrzej Kaczmarek ze „Słowa Regionu Strzelińskiego”. Z dużą satysfakcja przyjęliśmy informację o zwycięstwie naszej redakcji w kategorii zespołowej - widocznie nam, jako gospodarzom, sprzyjały ściany jelczańsko-laskowickiej strzelnicy.
Po uhonorowaniu najlepszych w poszczególnych kategoriach, nastąpiła kulinarna kulminacja imprezy: degustacja pieczonego dzika, ufundowanego przez burmistrza Putyrę. Świetnie doprawione mięso bardzo smakowało uczestnikom całodziennego strzelania. Widząc to, organizatorzy umacniali się w przekonaniu, że strzelanie do dziennikarskiej kaczki w J-L wejdzie na stałe do kalendarza imprez.
Wyniki
Drużynowo:
I miejsce - „Gazeta Powiatowa - Wiadomości Oławskie"
II miejsce - „Słowo Regionu Strzelińskiego"
III miejsce - Akademickie Radio „LUZ” Wrocław
Najwszechstronniejsza zawodniczka:
Agnieszka Grobelna - „Panorama Oleśnicka”
Najwszechstronniejszy zawodnik:
Andrzej Kaczmarek - „Słowo Regionu Strzelińskiego”
Zdobywca "Kaczki Dziennikarskiej"
Łukasz Stach - AR „LUZ” Wrocław
Karabin pneumatyczny mężczyźni:
I miejsce - Łukasz Stach (AR „LUZ”)
Karabin sportowy mężczyźni:
I miejsce - Andrzej Kaczmarek („SRS”)
Karabin czarnoprochowy mężczyźni:
I miejsce - Andrzej Kaczmarek („SRS”)
Karabin sportowy kobiety:
I miejsce - Iwona Zając („GP-WO”)
Karabin pneumatyczny kobiety:
I miejsce - Ewa Kurdas („Wrocławianin”)
Karabin czarnoprochowy kobiety
I miejsce - Gabriela Ciepko („Sportowy Express Wrocławia”)
Tarcze zdobyli:
karabin czarnoprochowy - Krzysztof Trybulski („GP-WO”)
karabin pneumatyczny - Andrzej Kaczmarek („SRS”)
kbks - Ewa Kurdas („Wrocławianin”)
Xawery Piśniak
fot. fotoqh.com.pl
Napisz komentarz
Komentarze