Reklama
Relacja czytelnika. Nie sposób tego ogarnąć
Co za paradoks, że kraj który ma najmniejsze zasoby wody pitnej w Europie kolejny raz paraliżuje powódź...
- 28.05.2010 11:55 (aktualizacja 27.09.2023 17:03)
Jelcz-Laskowice
20 maja 2010
Upłynęło (sic!) 13 lat od powodzi. Odwiedzam znajomą rodzinę poszkodowaną w ówczesnym kataklizmie. Nie jest źle, myślę sobie widząc ich spokój. Względny spokój. Wyczuwa się nerwowe oczekiwanie na falę kulminacyjną. Ewakuacja itd. Owszem wszyscy o tym wiedzą. Doświadczyli już potęgi żywiołu ale przecież nie można panikować, bo ile może być powodzi tysiąclecia w ciągu kilkudziesięciu lat?...
Telewizja. Pełne napięcia relacje ze wschodu. Kraków już pływa, obrona huty w Sandomierzu, Warszawa szykuje się do obrony. Słowem ogólnonarodowe pospolite ruszenie, kto żyw na wały! W tej samej telewizji jeden z dziennikarzy podsumował to dość gorzko, stwierdzając, że trwa u Nas w Polsce ogólnonarodowe powstanie przeciwpowodziowe. Kolejna romantyczna wizja bohaterskich rodaków, którą już dawno powinna zastąpić cicha, pozytywistyczna praca. No cóż... Facet ma rację. Ale co z tego, że ma skoro Polak okazał się być głupim nawet po szkodzie...
Wciąż 20 maja Anno Domini 2010
Stoję na wale ochraniającym Jelcz. Wejścia na niego pilnują członkowie Strzelca. Obok kilka wozów strażackich, kilkudziesięciu strażaków, grupka mieszkańców Jelcza, 1,5 m do osiągnięcia korony wałów przez wodę i coś jeszcze... Prawie materialnie wyczuwalne napięcie w oczekiwaniu na falę. Czy raczej FALĘ.
Wracam do znajomych, chwila rozmowy, herbata. Propozycja pomocy z mojej strony. Odpowiedź nieco zaskakująca – nawet jak wyniesiemy wszystko na górę to ten dom może tego nie wytrzymać jeśli nas zaleje. No ok... Spadam do domu, wychodząc mówię, w razie czego dzwońcie, 15 minut rowerem i będę u was.
21 maja 2010
Dzień następny. Godzina 13 (chyba). Telefon. Właśnie szykowałem rybę (sic!) na obiad... W słuchawce: słuchaj mógłbyś podjechać i zobaczyć co z moim domem? Jasne, nie ma sprawy. Piwnica, rower, 15 minut i stop! Dziewczyna w mundurze Strzelca skazała mienia nie lzia. Te same bariery co wczoraj na wale stoją teraz tu gdzie 13 lat temu czyli jakiś kilometr w głąb Jelcza na głównym skrzyżowaniu na tracie Oława – Wrocław. Cóż... Co dalej? Wracać? Obiecałem sprawdzić co z domem. Słyszę, kto chce pomóc niech uda się do ZGK. Jestem na miejscu. Praca wre. Worki, sznurki, piasek. Nikt nikogo nie pogania, nie nadzoruje, wygląda na to, że ludzie sami wiedza co mają robić. Zostaję, i tak nie mam nic do roboty w domu. Biorę worek a ktoś ładuje do niego piach, potem kolejny i następne... Ciężkie są cholery... Nikt nie przestaje. Nawet gdy zaczyna padać deszcz. Teraz piachu jest mniej zrobiło się ciaśniej przy łopatach. Odchodzę na bok. Dla odmiany wiążę worki. Podjeżdża ładowarka. Już kilku ludzi rzuca na czerpak worki, przyłączam się. Wszystko to powtarza się, w różnej kolejności przez jakiś czas.
PASZKA
Fot. Wioletta Kamińska
Reklama
Napisz komentarz
Komentarze