Dziesięć lat temu, marszałek Sejmu zaprosił Kazimierę Górską z Miłoszyc na uroczyste posiedzenie Sejmu z okazji 60-lecia zbrodni katyńskiej. Jej mąż, Józef Górski, komendant drużyn strzeleckich w Żółkwi, podczas kampanii wrześniowej był dowódcą patrolu w Sztabie Obrony Lwowa. 10 marca 1940 NKWD aresztowało go i osadziło we lwowskim więzieniu, na tzw. Brygidkach. - Nie miałam nawet czasu z nim się pożegnać - wspominała wdowa przed dziesięciu laty. - Wybiegłam za nim na ulicę. Potem chodziłam trzy dni do więzienia. Przypilnuj dzieci, mówił, bo ich szkoda, a NKWD się zbiera i coś szykuje.
Później - wieloletnia cisza, żadnego listu przez kilkadziesiąt lat i jak w wielu polskich domach - potajemne rozmowy, strach. Czekali, szukali. Józef Górski zginął w Starobielsku, w drodze ze Lwowa do Workuty. - Dziadek, który wyszedł z więzienia, powiedział nam, żebyśmy nie czekali na ojca, bo on nie żyje - wspomina córka Górskiego, Maria Litwin. - Opowiadał, jak podczas śledztwa strasznie ojca bili. Krew szła mu nosem i uszami.
Oławianka Danuta Gawęda, córka Antoniego Kamińskiego, zamordowanego w Twerze, a pochowanego w Miednoje, dziesięć lat temu odsłaniała głaz poświęcony mordowi katyńskiemu przy oławskim Pomniku Losów Ojczyzny. - 17 września 1939 żołnierze radzieccy aresztowali ojca i jego kolegów, trzymali na podmokłych łąkach - wspominała pod pomnikiem. - Nie dopuszczali nikogo z rodziny, kazali im zrzucić czapki, pozrywać orzełki…
Potem rozpoczął się ich pochód śmierci. W 1940 rodzina otrzymała list z Ostaszkowa - pierwszy i ostatni.
Dwa lata temu grupa motocyklistów wybrała się na Rajd Katyński. Młodzi ludzie z Jelcza-Laskowic i Oławy pojechali na miejsce kaźni nie tylko dla siebie, także dla swoich bliskich. Podczas wielogodzinnej jazdy motocyklem dwudziestosześcioletni Radek Kozłowski z J-L myślał o swojej babci, która przeżyła dzieciństwo w podzłoczowskiej Uszni. - Na spotkaniu pod pomnikiem ofiar w większości byli ludzie starsi, którym się wyrwać śmierci - wspominał Radek po rajdzie. - Młodzież powoli zapomina o dawnych tragediach, dlatego cel rajdu to nie tylko zapalić znicz i złożyć kwiaty pod pomnikiem. Chcieliśmy pokazać, że są jeszcze tacy, którzy pamiętają i potrafią przejechać tysiące kilometrów…
Monika Gałuszka-Sucharska
Napisz komentarz
Komentarze