Oława
Żart czy prawda?
Przypomnijmy, że przy omawianiu działalności Międzygminnego Ekologicznego Związku Gospodarki Odpadami Komunalnymi „Ekogok”, radny PiS stwierdził, że kupcy z ulicy 3 Maja w Oławie, do których on także się zalicza, nie radzą sobie z problemem odpadów, głównie folii, i czasami - „za flaszkę wódki” - wywożą je do lasu…
To nie ja byłam Ewą
- Mam przed sobą odpis fragmentu sesyjnego protokołu i z niego nie wynika, abym użył takich słów - mówi Paweł Gwiazdowicz. Gdy za inspektorkami z Biura Rady Miejskiej wyjaśniamy rajcy PiS, że protokół z sesji to nie jest stenogram, i że dysponujemy nagraniem z jego wypowiedzią, już nie zaprzecza, że użył tych niezbyt fortunnie brzmiących słów. - Ale ja nie miałem siebie na myśli, występowałem w imieniu wszystkich handlujących, czy prowadzących firmy i przedsiębiorstwa w rejonie ulicy 3 Maja - tłumaczy Gwiazdowicz. - To oni prosili mnie, jako radnego o interwencję. Ja mam wszystko uregulowane. Te zwykłe śmiecie, wytwarzane na co dzień, odbiera jedna z oławskich firm, z którą mam podpisaną umowę, natomiast opakowania i kartony zabiera ode mnie dostawca papieru toaletowego. Czasami pojawi się też z wózkiem taki pan Stasio czy Józio, nawet nie wiem jak on ma naprawdę na imię, i za tę wspomnianą przysłowiową flaszkę zabiera nam z podwórka różne rzeczy. Wiem, że on to wywozi do jakiegoś punktu skupu i tam na tym jeszcze jakieś dodatkowe grosze zarabia.
- Kolega radny po prostu głupio gada, ja nie mam żadnych problemów z utylizacją odpadów, jakie wytwarzam w swojej firmie - ocenia przewodniczący Rady Miejskiej Andrzej Mikoda, który tak jak Gwiazdowicz, ma sklep przy ulicy 3 Maja. - Większość towarów, jakimi handluję, jest rzeczywiście pakowana w folię, ale to z reguły idzie do klienta w parze. U nas zostają więc śladowe ilości resztek folii, które mieszamy z tradycyjnymi odpadami. Zabiera je nam systematycznie firma wywozowa…
Podobnie jest u Szymona Kościelaka, którego sklep sąsiaduje z placówką Gwiazdowicza: - Mam umowę z firmą wywozową, która zgłasza się do nas po odpady 3 razy w tygodniu, a jak trzeba, to i częściej, no i zabiera od nas wszystko - mówi młody oławski biznesmen. - Jeśli pan Gwiazdowicz rzeczywiście mówił o jakiś trudnościach z wywożeniem odpadów, to pewnie miał na myśli siebie, bo on stale ma jakieś problemy…
W tym samym duchu wypowiada się Waldemar Kucharski, współwłaściciel hurtowni napojów - jednej z największych firm, ulokowanych w pobliżu sklepu Gwiazdowicza. - Podstawowe odpady odbiera od nas wyspecjalizowana i znana w mieście firma wywozowa, a te inne, głównie kartony i opakowania, zabiera pan Wojdyła, który zajmuje się skupem surowców wtórnych.
Urzędowa spychologia
W ubiegłotygodniowej publikacji zwróciliśmy uwagę, że żadnego z urzędników, obecnych na październikowej sesji Rady Miejskiej, nie wzburzyła wypowiedź radnego Gwiazdowicza. Przysłuchujący się obradom miejski inspektor ochrony środowiska Jan Mosio wyjaśnił, że nie traktował poważnie słów radnego z PiS, a w dodatku nie mógł interweniować, bo rodzaj odpadów, o jakich wspominał Gwiazdowicz, nie podlega „jurysdykcji” gminnej. - To sprawa powiatu! - mówił Mosio.
- Nie mogę niczego komentować, bo nie słyszałem wypowiedzi pana Gwiazdowicza, gdyż z ważnych powodów nie mogłem uczestniczyć w październikowej sesji - tłumaczy Piotr Łuciw, radny Rady Miejskiej, naczelnik wydziału ochrony środowiska w oławskim Starostwie Powiatowym.
Po naszych mailach, w których prosiliśmy burmistrza o skomentowanie bulwersującej wypowiedzi radnego, poczyniono jednak pewne urzędnicze działania. Władze miasta pod koniec listopada wystąpiły z pisemnym zapytaniem do starosty oławskiego w kwestii odpadów gromadzonych przez firmę „Pakcez”, należącą do Pawła Gwiazdowicza. Starostwo odpowiedziało dość szybko, 4 grudnia. Inspektor Jadwiga Łukasiewicz w wydziału ochrony środowiska wyjaśniła, że firma „Pakcez” nie ma w starostwie prawnie uregulowanego problemu gospodarowania odpadami i między innymi z tego powodu nie przeprowadzano w przedsiębiorstwie Pawła Gwiazdowicza stosownych kontroli. Zdaniem starostwa, kontrolę przestrzegania przepisów o ochronie środowiska i racjonalnym użytkowaniu zasobów przyrody sprawuje Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska we Wrocławiu. Również kwestia nadzorowania obowiązków przedsiębiorcy, dotyczących opakowań i gospodarowania odpadami opakowaniowymi, w myśl ustawy z dnia 11 maja 2001, nie leży po stronie władz powiatowych, tylko wojewódzkich, a konkretnie marszałka. Jak nas poinformował Piotr Łuciw, właśnie w Urzędzie Marszałkowskim najpóźniej do 31 marca powinno się składać roczne sprawozdanie o masie wytworzonych, przywiezionych z zagranicy oraz wywiezionych za granicę opakowań, według rodzaju materiałów, z jakich zostały wykonane, z wyszczególnieniem opakowań wielokrotnego użytku.
Okazuje się jednak, że Paweł Gwiazdowicz nigdy takiego sprawozdania marszałkowi nie składał, chociaż jego firma funkcjonuje na oławskim rynku już dobrych parę lat. - Firma „Pakcez” z Oławy nie figuruje w żadnym naszym rejestrze - mówi Anna Regner-Mikluszka, szefowa działu opłat Wydziału Środowiska w Departamencie Mienia i Zasobów Naturalnych Dolnośląskiego Urzędu Marszałkowskiego.
Podatek lekiem na całe zło?
- Przeczytałem pierwszą część artykułu "Śmieci do lasu..." i nie mogę zrozumieć zawartego w nim problemu - mówi Kazimierz Urysz z firmy Ecoren DKE w Godzikowicach. - Od dłuższego czasu „boksujemy się” z lokalną administracją każdego szczebla, w kwestii rzetelnej informacji o lokalnych firmach, zajmujących się odpadami przemysłowymi i nie tylko. Jedną z nich jest nasze przedsiębiorstwo. Działamy w tej branży od 1997 roku. Przyjmujemy lub sami odbieramy również odpady opakowaniowe w postaci folii, które następnie cedujemy do specjalistów, zajmujących się produkcją paliw
alternatywnych. Usługa jest odpłatna. Gdyby wszyscy robili to, co do nich należy, wtedy odpowiednia informacja byłaby tam, gdzie winna się znajdować, a zainteresowani mieliby tanio i szybko problem z głowy. Dzieciaki ze szkoły w Chwalibożycach wymyśliły hasło "Ziemia jest jedna i przez nas biedna" - pasuje idealnie do opisanego problemu…
Zdziwiony wypowiedzią Pawła Gwiazdowicza jest także Mirosław Kierecki, kierownik składowiska w należącym do „Ekogoku” gackim Zakładzie Gospodarki Odpadami. - Przyjmujemy do utylizacji folię w zasadzie bez ograniczeń - mówi. - Trzeba nam za to zapłacić maksymalnie 80 zł za tonę, Jeśli folia jest czysta i odpowiednio złożona, to opłata może być jeszcze niższa, ale i ta podstawowa nie jest zbyt wygórowana…
Gwiazdowicz twierdzi, że dzwonił kilka razy do ZGO, ale tam zwykle go zbywano, bo miał tej folii niewiele: - Mówili mi, że przyjadą do mnie swoim samochodem, gdy nazbieram co najmniej tonę…
- Problem, o którym być może niezbyt fortunnie i zbyt ostro mówił na sesji kolega Paweł Gwiazdowicz, jednak istnieje a nie wszystkie nasze służby sobie z nim należycie radzą - mówi Antoni Markiewicz, przewodniczący Komisji Gospodarki Komunalnej i Ochrony Środowiska Rady Miejskiej w Oławie. - Sam często wiedzę u siebie fruwającą po podwórku folię, do której nikt się nie przyznaje. Mnóstwo tego typu odpadów ląduje też na półdzikim wysypisku przy ulicy Żeromskiego, tuż za stadionem, blisko centrum miasta. Uważam, że ten problem mogłoby załatwić wprowadzenie lokalnego podatku śmieciowego, za którym wraz członkami mojej komisji od dłuższego czasu mocno optujemy, czy też jak się to dziś częściej mówi - lobbujemy. Niestety, na razie bez efektu, bo parlament opóźnia prace nad nową ustawą śmieciową, która ma to precyzyjniej uregulować…
Krzysztof A. Trybulski
Napisz komentarz
Komentarze