- Kaczor Dolnolotny i Kaczor Górnolotny - tak, dla odróżnienia, mówią w Sejmie o mnie i byłym premierze Kaczyńskim - mówi z uśmiechem Roman Kaczor. To nie jedyna rzecz łącząca oławskiego posła z Jarosławem Kaczyńskim. Obaj politycy mają obok siebie szafki na korespondencję.
- Szafki są ułożone w porządku alfabetycznym - opowiada Roman Kaczor. - Ja mam swoją zaraz obok Kaczyńskiego. Dużo dalej jest szafka Dzięcioła. Janusza Dzięcioła - polityka PO z BB (Big Brothera). Janusz Dzięcioł, najpopularniejszy w Polsce strażnik miejski, jest sejmowym przyjacielem Romana Kaczora. Choć w sali obrad - zwiedziliśmy, a jakże! - nie siedzą tuż obok siebie (Dzięcioł dwa rzędy niżej), to na zewnątrz spędzają razem wiele czasu. Ostatnio uczestniczyli w otwarciu nowego hotelu w Oławie.
Janusza Dzięcioła spotykamy w holu hotelu poselskiego, gdzie ma być dalsza część sejmowej wycieczki. Od razu poprosił o naszą gazetę z artykułem, że był u oławskich strażników miejskich. Oczywiście dostał ją od nas w prezencie.
Budki dla ptaków
Roman Kaczor - jak większość przyjezdnych posłów - mieszka w hotelu poselskim. Obiekt ten jest typowym reliktem architektury z lat 70. ubiegłego wieku. W mrocznym holu dominują ciemne, drewniane wykończenia, pośniedziała miedź, płytki ze sztucznego kamienia. Wnętrzom daleko do nowoczesnych i jasnych, szklano-aluminiowych konstrukcji stosowanych obecnie. Na trzecie piętro jedziemy małą windą. Nie zabiera więcej niż 5 osób. Przeciążona staje podobno między piętrami. Na górze ciasne korytarzowe labirynty prowadzą do pokoi poselskich. Jest ich dużo. Pod numerem 322 mieszka Roman Kaczor. Pokój jest malutki. Na szczęście ma okno, które daje nie tylko światło, ale przede wszystkim poczucie bezpieczeństwa cierpiącym na klaustrofobię, o którą w hotelu poselskim nietrudno. W „apartamencie” jest ciasno jak w budce dla ptaków. Okno dzielą od łóżka dwa kroki. Tyle samo jest do ściany zastawionej szafą. Oprócz tego na wyposażeniu pokoju jest kanapa, biurko, stolik i dwa fotele. Na ścianie półka ze szkaradnym wazonikiem z kolorowego szkła. Jedyna nowa rzecz w tym pomieszczeniu, to bordowa wykładzina dywanowa. Cała reszta, łącznie z telewizorem - małym elemisem - pamięta czasy późnej komuny. W telewizji tylko polskie kanały i podgląd z kamery na salę obrad. Mały pokój szybko się nagrzewa. Termometr pokazuje 24 stopnie. Klimatyzacji nie ma.
- Ile gwiazdek dałby pan temu hotelowi? - pytamy, pamiętając, że żona naszego gospodarza jest właścicielką najbardziej eleganckiego hotelu w Oławie.
- Ani jednej - odpowiada Roman Kaczor, ale nie skarży się. - Nie zamieniłbym go jednak na hotel w mieście. Tu mam wszystko na miejscu, a w przerwach mogę szybko wrócić do siebie, przygotować się do innych spotkań, albo położyć się i odpocząć.
O dawnej świetności hotelu przypomina kocyk na zasłanym łóżku - rarytas informujący o tym, że jesteśmy w hotelu poselskim. Podobny nadruk widnieje na ręcznikach w małej łazience, wyłożonej brązowymi kafelkami. Jasny akcent toalety to mała, biała wanna i muszla. Obsługa hotelu jest równie uboga jak jego wyposażenie. Coś takiego jak room-service w hotelu poselskim praktycznie nie istnieje. Posłowie mogą liczyć co najwyżej na wysprzątanie pokoju, wymianę ręczników, pranie i prasowanie koszul.
Strojenie się w piórka
Roman Kaczor nie korzysta z hotelowej pralni.
- Na cztery czy pięć dni pracy mam zawsze komplet koszul. Prane są w domu - wyjaśnia. Przy okazji pytamy o to, kto dobiera mu garnitury, krawaty i koszule.
- Sam się ubieram - mówi. Efekt jest zadowalający. Nasz poseł wygląda dużo lepiej niż niektórzy bardziej medialni politycy. Ryszard Czarnecki, którego spotkaliśmy w sejmowej szatni, miał za krótkie spodnie i wystające spod nich ubłocone buty. Marszałkowi Sejmu Bronisławowi Komorowskiemu w czasie przemówienia zniknęły gdzieś mankiety pod rękawami marynarki. Roman Kaczor nie ma takich wpadek.
- Czy w Sejmie obowiązuje jakiś specjalny dress-code? - pytamy dalej. Okazuje się, że nie. Posłowie sami decydują, w co i jak się ubiorą.
- Zdarza się, że niektórzy wybierają styl sportowy - mówi Roman Kaczor - ale ja uważam, że w takim miejscu jak Sejm powinno się chodzić w garniturze i pod krawatem. Jakby dla podkreślenia tego poprawia krawat. Za piętnaście minut ma wystąpienie. Dbałość posła o wygląd i higienę potwierdzają także kosmetyki w jego łazience. Większości to produkty ze średniej lub wyższej półki.
W pokoju wiszą dwie plastikowe tuby z rozpuszczalnymi tabletkami witaminowymi. Widać, że Roman Kaczor troszczy się też o zdrowie.
Karmnik
- Idźcie do posła Kaczora. On w lodówce ma cały arsenał - powiedział ze śmiechem poseł Dzięcioł, kiedy w holu zażartowaliśmy, że spodziewamy się przywitania szampanem. Zamiast „rozbrajać” lodówkę Romana Kaczora, zaraz po obejrzeniu jego pokoju i rozmowie poszliśmy do restauracji sejmowej. Są dwie. Nasz poseł woli tę, gdzie serwują dania z karty. Dlaczego?
- Szwedzki stół w drugiej restauracji to nie dla mnie - wyjaśnia. - Muszę utrzymać wagę, a nabierając na talerz bez ograniczeń, byłoby mi trudno. Mimo wszystko i wbrew sugestiom posła poprosiliśmy o zaprowadzenie nas do restauracji z otwartym bufetem. Zależało nam na czasie. Okazało się jednak, że tu także musimy wybierać z karty - szwedzki stół obowiązuje tylko do określonej godziny. Czekanie na posiłek sprzyjało rozglądaniu się po sali. Restauracja sejmowa wygląda tak samo jak hol hotelowy - siermiężnie. Menu przeciętne, zastawa tania, obsługa zwyczajna - ani dobra, ani zła. Piwo 8 zł, jednodaniowy obiad około 30. Gdzie, jak gdzie, ale w Sejmie powinna funkcjonować restauracja na dużo wyższym poziomie. Zjedliśmy już bez posła, który w tym czasie mówił o dopłatach w rolnictwie, w głównej sali Sejmu.
Odloty i rozrywka
W holu hotelowym są stanowiska rezerwacji biletów. Można kupić bilet na Inter City lub zarezerwować samolot LOT-u. Roman Kaczor podróżuje samolotem. Do Warszawy przylatuje na 4-5 dni w tygodniu. Czy nie nudzi go - jako biznesmena i człowieka czynu - praca posła?
- Nie. Nauczyłem się tutaj bardzo wiele - mówi. - Codziennie dowiaduję się czegoś nowego. To wcale nie jest praca monotonna. Pytaliśmy posła o rozrywki i życie nocne hotelu. Okazuje się, że nie ma już tam czegoś takiego. Posłowie są grzeczni. Opisywane przez prasę brukową już się nie zdarzają w hotelu sejmowym. Antagonizmy z sali sejmowej przenoszą się na korytarze hotelu i - jak mówi nasz poseł - nie ma sytuacji, aby zajadli wrogowie popijali razem piwo w pokoju lub restauracji. Lokatorzy hotelu często zapraszają znajomych, którzy - tak jak my - muszą otrzymać specjalną przepustkę ważną 24 godziny i przejść przez bramkę wykrywającą metale. Cały czas są pod czujnym okiem straży marszałkowskiej. Dla gości jest przygotowany specjalny pokój, ale trudno zdobyć klucze do niego, bo jest tylko jeden, a posłów kilkuset. Goście mogą więc nocować wraz z gospodarzem w jego pokoju. Często zdarza się, że posłowie rezygnują z hotelu poselskiego i mieszkają w mieście. Tak jak inny poseł wywodzący się z Oławy - Waldemar Wiązowski.
- Czy czasem spotyka się pan z nim? - pytamy Romana Kaczora.
- Nie- odpowiada poseł. - Widujemy się tylko w sali sejmowej.
Kaczor - poseł aktywny
Po „sejmowej niemowie”, jak złośliwe określano w ogólnopolskiej prasie poprzedniego oławskiego posła Waldemara Wiązowskiego, Roman Kaczor zupełnie odmiennie pracuje w gmachu przy ulicy Wiejskiej
Mandat poselski wywalczył w październiku 2007, w okręgu wyborczym nr 3, obejmującym głównie teren dawnego województwa wrocławskiego sprzed reformy administracyjnej 1998 roku. Startując z listy Platformy Obywatelskiej, która zdecydowanie wygrała wybory, zdobył 3175 głosów, co nie wystarczyło do bezpośredniego uzyskania mandatu. Posłem został „w drugim rzucie”, po rezygnacji z funkcji parlamentarzysty Andrzeja Łosia, ówczesnego marszałka województwa dolnośląskiego.
Przysięgę poselską Kaczor złożył 23 listopada 2007. Od początku swojego posłowania jako debiutant jest bardzo aktywny. Jest członkiem kilku stałych delegacji parlamentarnych i grup bilateralnych, m.in. polsko-saudyjskiej i polsko-gruzińskiej. Pracuje w dwóch komisjach - administracji i spraw wewnętrznych oraz rolnictwa i rozwoju wsi (wcześniej był też członkiem komisji zdrowia). Kilkakrotnie był powoływany do różnych podkomisji, w jednej z nich, dotyczącej nowelizacji ustawy o służbach mundurowych, podległych ministrowi spraw wewnętrznych - pełnił funkcję przewodniczącego i był posłem-sprawozdawcą, referującym projekt ustawy. Przy mównicy sejmowej zjawia się dość często także z innych powodów. Roman Kaczor składa systematycznie oświadczenia, interpelacje, zapytania oraz pytania w sprawach bieżących. Tematyka jest bardzo różnorodna, czasami wręcz zaskakująca. Jedna z jego interpelacji dotyczyła „skandalicznego sposobu działania niemieckiego urzędu do spraw dzieci i młodzieży Jugendamt wobec obywateli polskich”. Inna - „zadłużenia, jakie powstało w wyniku niepłacenia podatku VAT przez Stowarzyszenie Autorów ZAIKS”. Kilka interpelacji bądź zapytań posła Kaczora dotyczyło spraw z powiatu oławskiego - chodziło m.in. o problemy drogowe po zorganizowaniu objazdu do Warszawy dla tirów oraz o choroby pszczół, którymi martwili się oławscy producenci miodu.
Roman Kaczor jest także aktywny w swoim okręgu wyborczym, zwłaszcza w naszym powiecie. Uczestniczy w różnych imprezach okolicznościowych, bywa na otwarciach orlikowych boisk i sal gimnastycznych, których budowy wspierał w ministerstwach lub u władz województwa dolnośląskiego. Ma dwa biura poselskie - w Oławie i w Jelczu-Laskowicach. Za swoją działalność w sprawach wyborców zbiera podziękowania - złożyli mu je m.in. oławscy filateliści i wspomniani wyżej pszczelarze. Dziękowali także komendanci policji - wojewódzki za ufundowanie tablicy upamiętniającej zmarłych tragicznie policjantów, a umieszczonej na oławskim Pomniku Losów Ojczyzny, oraz powiatowy - za wsparcie przy zakupie nowych aut dla oławskiej KPP. Posłowi podziękował także prezes spółki Jelcz-Komponenty - za interwencję w Ministerstwie Obrony Narodowej, dzięki której zakupiono produkowane w jelczańskiej fabryce pojazdy wojskowe, co z kolei dało gwarancję pracy trzystu osobom.
Jednak największy prooławski sukces posła Kaczora dopiero przed nim. Od kilku tygodni zapowiada, że zwoła konferencję prasową, na której przedstawi decyzję Ministerstwa Rozwoju Regionalnego o przyznaniu gminie miejskiej Oława 40 mln złotych dotacji unijnej na rozbudowę infrastruktury wodno-ściekowej, w ramach dawnego programu „Ochrona zlewni rzek Ślęzy i Oławy”.
(KAT)
Sam o sobie
Ze strony www.romankaczor.pl
Urodziłem się i wychowałem w Oławie. Mam 53 lata - średnie wykształcenie (mimo naszych usilnych starań i obietnic posła, do dziś nie zdradził, którą szkołę ukończył - przyp.red.).
Od 19 lat jestem żonaty i mam wspaniałe dzieci: córkę Karolinę i syna Patryka.
Od 1984 roku do 1990 przebywałem w Stanach Zjednoczonych, gdzie zdobyłem duże doświadczenie oraz nauczyłem się odpowiedzialności za los nie tylko swój, ale także innych.
Doświadczenie zdobyte na obczyźnie pozwoliło mi rozpocząć własną działalność gospodarczą.
Do momentu objęcia mandatu posła na Sejm RP w 2007 roku, prawie przez 16 lat prowadziłem działalność gospodarczą na terenie powiatu oławskiego.
Przez ten okres przekonywałem się, że dobra firma to nie tylko taka, w której liczą się zyski, ale przede wszystkim dobrze pojęty wspólny interes.
Od 2000 roku jestem lokalnym działaczem i członkiem PO, a od 2004 pełnię funkcję przewodniczącego Koła Miejskiego PO w Oławie.
W kadencji samorządowej 2002-2006 pełniłem funkcję wiceprzewodniczącego
Rady Miejskiej w Oławie.
Następnie w 2005 roku kandydowałem w wyborach parlamentarnych do Sejmu,
zdobywając 2174 głosy, co dało mi ósme miejsce na liście.
W kadencji samorządowej 2006-2010 pełniłem funkcję przewodniczącego
Rady Miejskiej w Oławie.
(...)
A tak zupełnie prywatnie to:
- lubię dobrą kuchnię,
- jazdę na rowerze,
- poznawanie świata oraz ciekawych ludzi
Tekst i fot. Kryspin Matusewicz
Napisz komentarz
Komentarze