Owczary. Gospodarstwo pełne „skarbów”
Leszek Borowiec to 60-letni mieszkaniec Owczar. Tym, co go wyróżnia od innych mieszkańców tej wsi, jest jego hobby. Nie przejdzie on obojętnie koło starej rzeczy.
- Od małego interesowałem się starociami - mówi. - Zbierałem monety, zdjęcia. Po wojnie wszędzie dużo łusek było, niektórzy koledzy znajdywali amunicję, a nawet stare pieniądze. Jak byłem mały, lubiłem słuchać opowieści, zwłaszcza o Piłsudskim oraz o II wojnie światowej. Dowiedziałem się, że na moim podwórku stacjonowały wojska niemieckie oraz przywieziono działo, które ostrzeliwało czerwonoarmistów w 1945 roku. Tamci też strzelali i zniszczyli kilka pobliskich stodół. W czasie odwrotu prawdopodobnie niemiecki czołg zahaczył o bramę. Po wojnie odremontowaliśmy. Jeszcze jak chodziłem do podstawówki, to w sadku leżało pełno pocisków. W latach siedemdziesiątych, jak kopano rowy melioracyjne, to odkryto pociski. Przyjechali saperzy i zabrali wszystko, co niebezpieczne. Była jeszcze jedna pamiątka, wózek na amunicję. Stał w sadzie, ale potem tato komuś pożyczył i wózek przepadł. Myślę, że przez to wszystko zrodziła się moja pasja.
Na podwórku stoi stare koło od wozu, jakaś maszyna, która wiele lat temu była wykorzystywana w pracach polowych. Obok w szopie są przedwojenne piece kaflowe, szafy oraz wiele innych ciekawych drobiazgów. W stodole stoi kareta. - Jest ona na jednego konia - mówi Borowiec. - Ciągle sobie obiecuję, że ją wyremontuję i postawię na placu.
Oprócz tego jest na podwórku wiele kamieni.
- Przyniosłem je z pola - mówi gospodarz. - Wyglądają dziwnie, jakby ktoś je kiedyś używał. Niektóre mają naprawdę ciekawe kształty.
Oprócz tych na podwórzu, stoją obok schodów do domu jeszcze dwa marmurowe kamienie. Te już bez wątpienia stanowiły część jakiejś większej całości. - Wyciągnąłem je ze studni wraz z kilkoma butelkami - mówi Borowiec. - Nie wiem, do czego one mogły służyć. Może to były części jakiegoś poniemieckiego pomnika? U nas we wsi zachowało się kilka takich.
Domowe muzeum
Najciekawsze rzeczy trzyma Leszek Borowiec w domu. Przed wejściem wycieramy buty. Tutaj nawet wycieraczka jest przedwojenna. - Należała do dawnych mieszkańców - mówi. - Musiałem tylko w niektórych miejscach ją pospawać i jest jak nowa. Zbieram praktycznie wszystko, co jest stare. Zachowuję na pamiątkę, potem przekażę wnukom. Widzę po nich, że im też to się podoba. Prawie wszystkie rzeczy z mojej kolekcji znalazłem na swoim podwórku. Sąsiedzi wiedzą o mojej pasji i czasem przyniosą coś, co u siebie znajdą, ale to rzadko. Większość z tego, co mam, pochodzi z mojego gospodarstwa lub pola.
Po wejściu do domu można poczuć się jak w małym muzeum. Na ścianach stare poniemieckie obrazki, bagnety, części dawnych mebli, zdobienia. Można się przejrzeć w przedwojennym lustrze. Po niektórych rzeczach nie widać, jakie są stare. W kolekcji są m.in.: stare monety, książki, gazety, sprzęt gospodarczy, szklane butelki, odznaki oraz wiele innych rzeczy, np. stara bambusowa rączka od parasola. Niektórzy mogliby myśleć, że są to niepotrzebne śmieci, ale każdy z tych przedmiotów jest ważny dla Borowca.
- Ostatnie, co mi wpadło w ręce, to mały medalionik, przedstawiający jakiegoś świętego - mówi. - Znalazłem go w śmieszny sposób. Po prostu leżał na szczycie kretowiska w sadku za stodołą. W okolicy są też inne, mniej chciane pamiątki. W tym roku, jak montowaliśmy płot u sąsiada, to wykopaliśmy pocisk moździerzowy. Na szczęście przyjechali saperzy i zabrali.
W holu wiszą na ścianie stare bagnety, też znalezione w obrębie domu. Jeden był na dnie obornika, kolejny leżał na strychu, inny w piwnicy, jeszcze inny ukryty w stodole. W kuchni stoi na meblach wiele starych butelek. Prawie wszystkie zachowały się w piwnicy albo na strychu, kilka pochodzi ze studni. Butelki są podpisane, na niektórych zachowały się części etykiet. W sypialni, w ścianie za meblami jest wmurowany sejf. Był już pusty, kiedy osiedlił się tu ojciec Leszka. - Kiedy tato tu przybył, na strychach zalegały wielkie paki z częściami do samolotów - mówi. - Prawdopodobnie przywieźli je Niemcy, kiedy zbliżała się Armia Czerwona. Paczek było tak dużo, że brakowało miejsca nawet na siano. Ojciec zawiadomił wojsko, przyjechali i zabrali wszystkie skrzynie. Później przy zamiataniu pozbierałem blaszki, które powypadały w czasie przenoszenia. Trzymam je teraz w wiaderku w szopie.
Podwórkowa historia
Na ścianie w salonie wiszą trzy stare zdjęcia. Przedstawiają podwórko Borowca i prawdopodobnie dawnych gospodarzy.
- Niestety, nie znam nazwisk - mówi. - Są to jedyne zdjęcia starych gospodarzy. Na początku mogli tutaj mieszkać Żydzi, bo na bramie zachowała się mała żelazna flaga z gwiazdą Dawida. Jeżeli tak było, to potem pewnie wyprowadzili się, bo na strychu znalazłem obrazki - pamiątki I komunii oraz ślubu. Niestety, również bez nazwisk. Gdzieś na podwórku znalazłem tabliczkę z napisem: „Karl Tiffert”, może to jest nazwisko byłego właściciela?
Leszek Borowiec wychował się na tym podwórku. Po ślubie wyprowadził się z żoną, ale dziesięć lat temu wrócili. Stanisława Borowiec podziela pasję męża.
- Uważam, że jest to piękne hobby, kocha je mąż i kocham ja - mówi. - Mam zawsze męża w domu, albo koło domu. Teraz jesteśmy na emeryturze, on przeszukuje każdy zakątek gospodarstwa. Kiedyś kupiłam sobie buty, ale postanowiłam je schować i pokazać mężowi kiedy indziej. Poszłam na strych i w dziurze ukryłam zawinięte w plastikową torbę. Nie wiem, jak on je tam znalazł. Przyniósł mi je wieczorem. Mówił, że poszedł na strych i coś go tknęło, żeby zajrzeć do tej dziury. A ja naprawdę daleko je wepchnęłam. On zna każdy zakamarek w gospodarstwie. Odkąd pamiętam, to zawsze znosił do domu rzeczy, które go interesowały. Pewnego dnia przyniósł mały kamień z pola. Nie wiem, jak można na takim dużym polu zobaczyć taki mały kamyczek w czasie orania. To chyba musi być jakiś wrodzony dar. Widzę jak się cieszy, gdy coś znajdzie. Nawet jak jest to jakiś mały kamyczek, który dla mnie wydaje się zupełnie zwyczajny. On w tym kamyczku widzi coś innego, a to jakiś nietypowy kolor, innym razem kształt. Mnie też to wciąga. Kocham go i jego hobby.
Tekst i fot.: Piotr Turek
Napisz komentarz
Komentarze