Sekcja ju-jitsu z nauczycielem księdzem Kacprem
Młodzi adepci japońskiej sztuki walki spotykają się na bezpłatnych zajęciach trzy razy w tygodniu, w auli Liceum Ogólnokształcącego nr 1 im. Jana III Sobieskiego w Oławie. Choć warunki do ćwiczeń są skromne, jest parkiet, kilka materaców i to, co najważniejsze - zapał. Zajęcia zwykle rozpoczynają się formą wzorowaną na japońskim ceremoniale wojskowym. Po zbiórce i wydaniu komendy jest rozgrzewka. Uczestnicy ćwiczą w dwóch grupach. Młodsi pod okiem starszych kolegów uczą się podstaw. Na treningu jest ciężka praca, ale można zobaczyć także walki w parterze, efektowne kopnięcia, rzuty czy dźwignie.
Akai-Raion
Na zajęcia prowadzone przez księdza Kacpra Radzkiego zapisało się około 30 osób. Wikariusz w parafii Św. Ap. Piotra i Pawła zdecydował się stworzyć sekcję, kiedy poprosili go o to jego uczniowie. Dowiedzieli się, że trenuje ju-jitsu i chcieli, aby pokazał im arkana tej wschodniej sztuki walki. Nie była to dla niego trudna decyzja. Miał już doświadczenie w nauczaniu młodych ludzi, więc postanowił przekazywać im swoją wiedzę. To była naturalna konsekwencja tego, co dotąd robił, a zarazem okazja do nawiązania nieco innego kontaktu z młodzieżą, w ramach prowadzonej działalności duszpasterskiej. Chce, aby młodzi ludzie, oprócz techniki sztuki walki, nauczyli się także pokory do siebie, swojego ciała i do innych, konsekwencji, samodyscypliny i szacunku. Chce, aby kształtowali charakter i zdobyli ogólną sprawność fizyczną. Stworzył oławską sekcję, jest zarejestrowana w Polskiej Akademii Ju-jitsu jako Akai-Raion, czyli „Biały lew”. Młodzież była już na wakacyjnym obozie sportowym, zorganizowanym przez księdza w Sierakowie Wielkopolskim, oraz podobozie w Lubiatowie, z oławskim Hufcem ZHP.
Doskonalenie siebie
Dla części uczestników zajęcia 26 października były wyjątkowe. Po zdaniu egzaminu otrzymali promocje na wyższe stopnie uczniowskie - kyu, dzięki temu mogą zmienić kolor pasa, im ciemniejszy, tym stopień uczniowski wyższy. Ksiądz Kacper Radzki wręczył uczniom certyfikaty, dyplomy i budo-passy, czyli książeczki, w których prowadzi się wszystkie zapisy dotyczące zawodnika, m.in. zdobyte stopnie, oraz w jakich zawodach czy kursach lub szkoleniach brał udział. Dzięki swoim umiejętnościom o stopień wyżej awansowali: Marcin Najowicz, Maciej Nowak, Wojciech Merunowicz, Grzegorz Wertelecki, Sebastian Czajka, Dawid Miszkiewicz, Marek Aleksandrzak, Mateusz Kotwicki, Michał Pawlak, Aleksandra Celna, Mateusz Miszkiewicz i Konrad Krajewski.
Ksiądz Kacper Radzki docenia zaangażowanie i wysiłek, jaki wkładają w zajęcia jego uczniowie, bo to wcześniej czy później przyniesie efekty. Przyznaje, że prowadzi ćwiczenia głównie pod kątem rekreacji i rozwoju sprawności fizycznej. Jednak nie wyklucza udziału swoich podopiecznych w zawodach, jeżeli tylko będą chcieli.
Jedna jedyna
Aleksandra Celna jest jedyną dziewczyną w sekcji, ma 20 lat. Zawsze chciała ćwiczyć sztuki walki, fascynują ją także kultura Dalekiego Wschodu. Wcześniej ćwiczyła taekwondo, żeby poszerzyć swoje możliwości. Nie ma kompleksów z tego powodu, że jest jedyną dziewczyną. Z każdym kolegą stara się walczyć jak równy z równym, choć przyznaje, że jak nie chce, to niektórych ćwiczeń nie musi wykonywać, np. pompek na pięściach. Udział w treningu traktuje głównie jako hobby. Na początku musiała przyzwyczaić się także do licznych siniaków i stłuczeń.
Sztuka upadania
Marcin Najowicz ma największe doświadczenie z całej grupy i zielony pas. Przez 6 lat trenował różne sztuki walki, m.in. karate, taekwondo i aikido. Jednak najbardziej podoba mu się właśnie ju-jitsu. W końcu odnalazł to, czego szukał. - Uważam, że ta sztuka walki pasuje do mojego charakteru - mówi. - Dzięki temu uczę się spokoju i samodyscypliny. Ju-jitsu pomaga w opanowaniu paniki podczas zagrożenia i agresji.
Marcin uważa, że każdy znajdzie tu coś dla siebie. Cieszy się, że jego nauczycielem jest właśnie ksiądz Kacper, który doskonale przekazuje swoją wiedzę, ucząc nie tylko samej techniki, ale także życia. Inni uczestnicy dodają, że ju-jitsu ma o wiele głębsze znaczenie, niż tylko sztuka walki. To przede wszystkim sztuka nauczenia się panowania nad samym sobą. Wspominają, że początki były trudne, siniaków też było dużo, dopóki nie nauczyli się padać, bo dobrego upadania też trzeba się nauczyć.
W zajęciach uczestniczy także Stefan Łabowski, nauczyciel przedmiotów logistyczno-ekonomicznych w ZSP nr 2 i przysposobienia obronnego w LO nr 1. Jest także opiekunem młodzieżowej drużyny Ochotniczej Straży Pożarnej, działającej przy obu szkołach. Fascynują go wschodnie walki, kiedyś krótko trenował karate kiokushin. O obecnym trenerze mówi w superlatywach, jako nauczyciel sam wie, jak trudno czasami przekazać wiedzę, ale według niego ksiądz Kacper jest konsekwentny i do bólu wyjaśnia poszczególne ćwiczenia.
Mistrz mistrzów
U księdza Kacpra Radzkiego zainteresowanie ju-itsu zrodziło się z ambicji poprawienia sprawności fizycznej oraz nauczenia się samoobrony. Do egzaminu na pierwszy stopień mistrzowski ćwiczył ponad siedem lat. Zdał go w 1996 roku. Teraz ma jeden z wyższych - 6 Dan. Nosi czarny pas, może używać także biało-czerwonego z sześcioma wyszytymi pagonami. Uzyskał także państwowe uprawnienia instruktora sportu. Założył własną sekcję i jeździł na zawody. Wychował 13 mistrzów, w tym jedną dziewczynę, była pierwszą mistrzynią powiatu złotoryjskiego, w tej grupie jest także dwóch kolegów z seminarium. Wykształcił także kadrę 33 instruktorów. Prowadził kursy samoobrony i walki wręcz dla policji i innych jednostek. Lider Jerzmanickiego Centrum Ju-itsu - Raion-ryu, które składa się z dziewięciu sekcji. Odkąd został księdzem, kierują nim jego byli uczniowie. Pełni także funkcję duszpasterską Polskiej Akademii Ju-itsu. W Dniu Edukacji Narodowej, podczas zawodów w jego rodzinnej Złotoryi, odebrał tytuł nauczyciela-mistrza roku, przyznawany przez akademię za szczególne zasługi. Eugeniusz Sikora prezydent Polskiej Akademii Ju-itsu mówi, że o nagrodzeniu księdza Kacpra Radzkiego zadecydowała rada PAJJ. Postanowiono go wyróżnić za rozwój, popularyzację i promocję japońskiej sztuki walki. - Zrobił wiele dobrego dla akademii i jej rozwoju, nie sposób wymienić wszystkie zasługi - mówi prezydent. - Stworzył centrum, wyszkolił wielu mistrzów i instruktorów, jest doskonałym nauczycielem. Przez lata doskonale się rozwijał. Teraz ma jeden z wyższych stopni mistrzowskich. Można powiedzieć, że jest mistrzem mistrzów. W nim jest wszystko, niespotykana moc, siła woli i siła wewnętrzna.
Eugeniusz Sikora dodaje, że zdobyć wiedzę i umiejętności to jedno, ale przekazać ją komuś innemu to całkiem inna sprawa, a księdzu Kacprowi Radzkiemu doskonale to się udaje. Ma wielki autorytet wśród młodzieży i to przynosi doskonałe efekty.
Ksiądz Kacper Radzki dystansuje się od pochwał. - Nie lubię określenia mistrz w odniesieniu do mnie - mówi. - W japońskim tłumaczy się to równie dobrze na nauczyciel. Nie czuję się mistrzem, choć obiegowo używa się tego określenia do posiadaczy stopni dan.
Jednak słowa prezydenta akademii potwierdzają się w auli oławskiego liceum. Ksiądz Kacper ma swoje zasady, których nie łamie i ich przestrzegania wymaga także od członków sekcji. Uczniowie słuchają każdej jego komendy. Na zajęciach są skupieni, uważnie obserwują to, co robi ich opiekun. W końcu jest dla nich nauczycielem, a posłuszeństwo w odniesieniu do sensei’a w japońskich sztukach walki jest konieczne do osiągnięcia sukcesu.
Tekst i fot.: Malwina Gadawa
Napisz komentarz
Komentarze